Najpierw pojawił się pomysł zbierania plastikowych butelek, następnie w głowie zrodziła się myśl o zbudowaniu z nich tratwy, kolejnym etapem był kilkugodzinny rejs po Warcie, a finałem ma być przepłynięcie z Płocka do Bałtyku.
Taki plan realizują Bartosz Kiermut oraz Jakub Woźniak, którzy w połowie sierpnia popłyną Wisłą do Morza Bałtyckiego. Pomysł, biorąc pod uwagę środek lokomocji, czyli tratwę zrobioną z 400 plastikowych butelek, którą dwoje przyjaciół zamierza wyruszyć, jest dość oryginalny. Skąd się wziął? Jak tłumaczy Bartosz Kiermut pochodzący z Płocka, ten plan nie siedział w ich głowach od dawna. Właściwie była to dość spontaniczna decyzja. Po tym jak przyjaciele zbudowaną z butelek tratwę sprawdzili na Warcie w trakcie pięciogodzinnej wyprawy pojawiło się pytanie o następną podróż. Wówczas pomyśleli, że fajnie byłoby się udać gdzieś dalej. Wybór padł na Morze Bałtyckie. Kiermut przyznaje, że gdyby można było więcej czasu przeznaczyć na tę wycieczkę, to chętnie wyruszyliby z samych gór, ale wyprawa z Płocka, który znajduje się mniej więcej w połowie rzeki, około 330 km od Bałtyku, również będzie stanowić przygodę. Do tego Płock jest rodzinnym miastem Bartosza, więc, jak mówi, można tu było bez problemu zorganizować zaplecze i przygotować się do wyprawy.
Jak przyznaje Bartosz Kiermut, w trakcie wyprawy po Warcie mieli okazję sprawdzić co trzeba poprawić przed dłuższą wycieczką. Dlatego też tratwa jest nieco inna od tej, którą płynęli wcześniej. Został powiększony pokład a całość natomiast składa się z butelek, jak również z belek oraz czterech 2,5 metrowych pływaków w formie walca o średnicy mierzącej pół metra.
Podróżnicy planują wyruszyć 15 sierpnia. Ile potrwa dopłynięcie do Bałtyku? – Szacujemy, że wyprawa zajmie od 7 do 10 dni. Bazując na doświadczeniu z wycieczki po Warcie mamy nadzieję, że uda nam się przemierzać ok. 50 kilometrów dziennie – mówi Bartosz Kiermut. Zapewne ważną rolę odegra tutaj pogoda, ale śmiałkowie podchodzą do prognoz bardzo optymistycznie. – Zakładamy, że pogoda będzie albo dobra, albo bardzo dobra – dodaje. Zapytaliśmy, czy tratwa zbudowana z plastikowych butelek wytrzyma również trudniejsze warunki. Jak zapewnił nas podróżnik, gdyby doszło do takiej sytuacji, w której nie będzie możliwe płynięcie dalej, wówczas śmiałkowie przybiją do brzegu by przeczekać. Jak zdradził nam Kiermut, obawia się tylko tego, żeby wiatr nie wiał w przeciwnym kierunku, gdyż wówczas nurt rzeki zostanie zmieniony, przez co będzie trzeba włożyć o wiele więcej wysiłku, by płynąć w zamierzoną stronę. Pogoda może więc nieco spowolnić wyprawę, ale, jak mówi płocczanin, nie zatrzymać.
Co należy zabrać na taką wyprawę? Jak wiadomo, podróżując takim środkiem lokomocji, nie można pozwolić sobie na zbyt duży bagaż. Jak usłyszeliśmy niezbędny będzie nóż, zapalniczka, drut, szybkozłączki, latarka, paracard, czyli sznurek spadochronowy oraz materiały do naprawy tratwy, gdyby zaszła konieczność jej zreperowania. Ponadto podróżnicy są zaopatrzeni w tak zwane chesty, czyli małe plecaki zakładane na klatkę piersiową, dzięki którym będą mieli wszystko co niezbędne pod ręką. Bartosz i Jakub będą nocowali na brzegu, korzystając z zadaszonych hamaków trekkingowych. A czym się będą żywić? – Zabieramy ze sobą prowiant, gdyż Wisła tak naprawdę nie płynie przez duże miejscowości. Zresztą jak byśmy chcieli za każdym razem udać się na trasie do sklepu, to tracilibyśmy mnóstwo czasu – tłumaczy Kiermut. Dlatego podróżnicy stawiają na tak zwaną żywność liofilizowaną, czyli sproszkowaną, do przygotowania której potrzebna jest woda. Nie zajmie dużo miejsca, a posiada dużo wartości odżywczych.
Nie pozostaje nam nic innego jak tylko życzyć podróżnikom powodzenia!
Zdjęcia, które można obejrzeć poniżej pochodzą z galerii Jakuba Woźniaka.