Pół roku temu zawodniczka AZS PWSZ Jutrzenki Płock, Marta Pietrzak wyjechała do Akademii Piłki Ręcznej w duńskim Bronderslev. Do tego występowała w I dywizji duńskiej w zespole Vendsyssel Handbold. Zawodniczkę Jutrzenki wypatrzył w Płocku Hans Hessellund, nauczyciel duńskiej szkoły sportowej, który przyjechał obserwować rezerwy Orlen Wisły.
Jednak jej pobyt w Danii nie był tak piękny jakby się z początku mogło wydawać. Teraz plany szczypiornistki wydają się ciekawe. Choć może się okazać, że nie do końca związane z piłką ręczną.
Dziennik Płocki: Opowiedz jak było w Danii?
Marta Pietrzak, bramkarka AZS PWSZ Jutrzenki Płock: – Było naprawdę ciężko. W pierwszym miesiącu, musiałam się nauczyć angielskiego, a także zupełnie innego stylu gry. Wszystko było ponad moje siły, ale miałam jeden cel – musiałam pokazać, że jestem dobra. Nie robiłam tego tylko dla siebie. Po części, tym co prezentowałam, wystawiałam wizytówkę Jutrzence. Starałam się obserwować, zapamiętywać, wymyślić swoją taktykę.
Co możesz powiedzieć o całej akademii w Danii?
– Myślę, że to jest największy błąd tego wyjazdu. Naprawdę cieszę się, że dwóch chłopaków z Wisły, którzy również przyjechali do Danii szybko wrócili do Płocka.
Aż tak źle?
– To nie był dobry poziom. W dodatku to żadna akademia piłki ręcznej. To zwykła szkoła sportowa z tym, że mieszkaliśmy w niej. Były tam różne zajęcia, a między innymi piłka ręczna.
Jakbyś oceniła Danię jako kraj?
– Super! Bezpieczny, przyjazny, mieszkają tam mili i pomocni ludzie.
Wracając do treningów. Poziom był wyższy niż w Płocku?
– Nie i nie były one takie owocne jak w Płocku. Tam nie było typowego treningu bramkarskiego jaki miałam w Jutrzence. Po pewnym czasie zmieniłam plan zajęć w szkole i zamiast uczęszczać na niektóre lekcje chodziłam na siłownię. Wszystko po to, żeby wrócić do formy, która zanikała z dnia na dzień. Aż w końcu udało mi się osiągnąć cel. Byłam pierwszą bramkarką, ale niestety złapałam kontuzję.
Coś poważnego?
– Szkoda gadać… Trzy miesiące temu zerwałam mięśnie uda. W klubie zamiast zabrać mnie na badania zaprowadzili mnie do klubowej fizjoterapeutki. Ta powiedziała mi, że mięśnie są naderwane i wystarczy tylko przykładać lód. Po dwóch miesiącach kiedy nic się nie zmieniło, stwierdziła, że chyba jednak są zerwane i dopiero wtedy wysłano mnie na badania. Kilka dni temu byłam na badaniach w Warszawie, a tam lekarz powiedział mi, że na trzy ważne mięśnie w udzie mam zerwane dwa. Do gry wrócę za około trzy miesiące, a jeśli będzie potrzebna operacja to dopiero za pół roku.
Twój okres wypożyczenia się skończył. Wrócisz do Danii, czy zostajesz w Jutrzence?
– Na rok zostaję w Płocku. Duńczycy chcieli, żebym została, ale nie chcieli mnie wykupić z klubu z Płocka. Zaproponowali mi też żebym wróciła za rok, ale nie zamierzam. Teraz jest dla mnie ważny ten sezon w Jutrzence, a później wyjeżdżam do Londynu.
Do Londynu?
– Tak, chciałabym złożyć sportowe CV, żeby właśnie tam grać, bo tam mam zamiar mieszkać z moim chłopakiem George.
Czyli to takie dwa wyzwania w jednym?
– Dokładnie. Mam zamiar zaproponować im przyjazd i pokaz swoich umiejętności. Jeśli będą zainteresowani to będę grała, jeśli nie to zrezygnuję z gry w piłkę ręczną.
Jesteś w stanie zrezygnować ze swojej największej pasji dla swojego chłopaka?
– Tak, jeśli nie będę mogła pogodzić jego i piłki ręcznej wybiorę jego.
Skoro poznaliście się w Danii, czemu akurat Anglia?
– George jest pół anglikiem, pół grekiem. Mieszka na co dzień USA. Przyjechał do Danii, aby wziąć udział w programie, w którym poznaje się kultury różnych krajów. Początkowo chciał zostać ze mną w Danii, ale kiedy dowiedział się, że wracam do Polski, on zdecydował, że wróci na rok do USA, a później zamieszkamy obydwoje w Anglii.
Jakbyś miała ocenić ten pobyt w Danii, to chyba nie żałujesz?
– Nie żałuję. Miałam tam szkołę życia. Przeżyłam naprawdę ciężkie chwile. Teraz najważniejsze jest dla mnie dojść do pełnej sprawności, żeby znów móc grać. Przed kontuzją nawet nie wyobrażałam sobie jak można tęsknić za tym, żeby móc po prostu biegać, nie mówiąc już o grze w piłkę ręczną.