Obrona do poprawki

Było ich trzech, w każdym z nich inna krew, ale jeden przyświecał im cel… Nie ma na świecie drużyny, która w 20 meczach nie straciłaby bramki. Wisła Płock straciła ich 27. Dużo czy niedużo – kwestia gustu, na pewno już teraz tylko o jedną mniej niż sezon temu w I lidze. Przez całe rozgrywki. Kwestie boków defensywy roztrząsałem już dwukrotnie (jeśli chcecie je sobie odświeżyć to kliknijcie tutaj oraz tutaj) i przyznam, że nadal nie doszedłem do jedynego słusznego wniosku. Sefańczyk czy Sylwestrzak? Na pewno… Stępiński. Z przodu prawa obrona zgodnie po jednej asyście, lewa z dwoma golami. Z tyłu nie bez błędów. Trener ma więc ból głowy – i dobrze. Zanosi się na to, że wiosną podobnie powinno być także w przypadku stoperów.

Cofnijmy się w czasie o rok. Do zespołu dołącza właśnie Damian Byrtek, jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, środkowy obrońca I ligi. Stosunkowo młody (miesiąc przed debiutem w Wiśle skończył 25 lat) i wysoki, a przy tym z kilkoma występami w ekstraklasie. Wydawało się, że wraz z Przemysławem Szymińskim stworzą perspektywiczny duet defensorów po awansie, ale w meczu ze Stomilem Olsztyn Byrtka dopadł go pech. W 24. minucie upadł na tyle pechowo, że zwichnął bark i Nafciarze w końcówce rundy zostali z trzema stoperami. Przyjęło się jednak, że w klubie powinno być czterech takich zawodników obrony, dlatego też latem po opuszczeniu zespołu przez Serba Marko Radicia do Wisły dołączył Tomislav Bozić i rywalizacja zaczęła się od nowa, a Damian balansował między pozycjami trzy, a cztery.

Doświadczony Chorwat szybko posadził na ławce wychowanka Bartłomieja Sielewskiego i wraz z Szyminem stworzyli parę stoperów na aż… szesnaście ligowych spotkań. Cóż można powiedzieć o Tomim? Solidny to chyba odpowiednie słowo. Fajerwerków nikt nie miał prawa się spodziewać, ale spektakularnych wtop też nie było. Kilka razy ratował swój zespół przed stratą goli i łatał dziury. Dołożył do tego jedną bramkę w meczu z Legią Warszawa, choć już trzy minuty później – po jego błędzie – było blisko wyrównania.

Oczywiście przy kilku trafieniach dla rywali mógł zachować się lepiej:
– z Legią w Płocku – kiedy to do spółki z Szymińskim nie wygrał pojedynku z Aleksandarem Prijoviciem,
– z Piastem w Gliwicach – zostawił zbyt dużo miejsca Szelidze, który dobrze dograł do Sasy Zivca,
– z Zagłębiem w Lubienie – nie upilnował Lubomira Guldana w polu karnym,
– Z Cracovią w Krakowie – minął się z piłką przy strzale Krzysztofa Piątka,
– z Górnikiem Łęczna w Płocku – zbyt późno doskoczył do Grzegorza Piesio.

Generalnie ocena jego gry jest w miarę pozytywna. Na plus też mała ilość żółtych kartek – tylko 3 – przez 1 609 minut gry.

Jeszcze mniej żółtych kartek uzbierał za to drugi z najczęściej grających stoperów – Szymiński, który upomniany został tylko raz. 22-latek w Ekstraklasę wjechał z buta. Bramka w meczu otwarcia, kolejna w meczu z Legią. Dobre występy zaowocowały zainteresowaniem Marcina Dorny i młody Nafciarz zadebiutował w reprezentacji U-21, choć na jego pozycji konkurencja jest spora. Z czasem zespół nieco zbladł, aż w końcu całkiem zgasł, a wraz z nim wychowanek Rozwoju Katowice.

Nadal grał przyzwoicie, ale coraz częściej popełniał proste błędy:
– z Piastem w Gliwicach – złamał linię spalonego przy bramce Zivca,
– z Legią w Płocku – przegrał 1 na 1 z Michałem Kucharczykiem, choć bramka chyba nie jest jego winą – wcześniej piłkę stracił Dominik Furman, a linię spalonego złamał Cezary Stefańczyk,
– z Ruchem w Płock – sprokurował rzut karny,
– z Koroną w Płocku – minął się z piłką kierowaną do Elhadjiego Pape Diawa,
– z Wisłą Kraków w Płocku – odpowiadał za krycia Richarda Guzmicsa,
– z Cracovią w Krakowie – przegrał pojedynek główkowy z Piątkiem.

W końcu w 17. kolejce usiadł na ławce, ale kontuzja Bozicia wymusiła powrót Szymina do składu i w rewanżu z Ruchem po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyliśmy znaną z I ligi parę Szymiński – Sielewski. Nie był to wielki mecz całej obrony, ale ponoć zwycięzców się nie sądzi. Warto zaznaczyć, że Przemek grał w każdym z trzech meczów, w których Nafciarze tracili 3 bramki (Legia, Wisła, Ruch). Tydzień później z konieczności zagrał jeszcze jako defensywny pomocnik (pierwszy raz w życiu?) i z funkcji plastra na Konstantina Vassiljeva wywiązał się przyzwoicie.

Czysta (może trochę aż za bardzo?) gra, wiek i debiut w Ekstraklasie z pewnością przemawiają za Szyminem. Młody stoper często prezentował się nieźle/poprawnie i zwyczajnie tym się bronił, lecz sporo prostych błędów rzutuje na jego ocenę. Na zapleczu grał po profesorsku i mylił się rzadko (prawie wcale), ale też przeciwnicy byli słabsi. Można było jednak oczekiwać, że zrobi krok w przód trzymając poziom w elicie, ale jesienią tak nie było. Pomimo tego cały czas jest jednym z głównych kandydatów do gry w wyjściowej jedenastce, ale jak na razie jest małym rozczarowaniem.

CZYTAJ DALEJ

Fot. Z perspektywy kominów