O tych planach mówi się od lat, a połączenia jak nie było, tak nie ma. W ratuszu dadzą za wygraną?

Były ogłaszane przetargi, ratusz poprosił nawet o współpracę płocką filię Politechniki Warszawskiej. Wszystko na próżno, wciąż nie doszło do powstania łącznika między Imielnicą a Podolszycami Południe. 

Ścieżka pieszo-rowerowa stworzyłaby dogodne i najkrótsze połączenie między płockimi osiedlami. Niestety z jej realizacją pod górkę jest od lat.

„Z uwagi na cenny przyrodniczo teren, z unikatowym jarem rzeki Rosicy, ścieżka powinna być poprowadzona z maksymalnym poszanowaniem istniejącej zieleni, a przejście nad Rosicą w postaci niskowodnej kładki o lekkiej konstrukcji. Przy okazji Płock zyskałby nową trasę rowerową” – napisał Artur Jaroszewski, przewodniczący rady miasta, w swojej interpelacji z październiku 2023 r. 

Opisywał: „Obecnie Imielnicę i Podolszyce łączy jedynie ulica Wyszogrodzka, czyli droga krajowa nr 60. Odcinek ten mieszkańcy pokonują zwykle samochodami, gdyż wąski chodnik wzdłuż ruchliwej Wyszogrodzkiej, w oparach spalin, nie zachęca do pieszych wędrówek. Przebudowa DK60 i powstanie dwujezdniowej arterii zdecydowanie poprawi komunikację kołową, ale niewiele zmieni w zakresie komunikacji pieszej – nadal będzie to jedyne połączenia sąsiadujących osiedli”.

Inwestycja z problemami

Realizację inwestycji miała przybliżyć zmiana w miejskim planie zagospodarowania przestrzennego dla osiedla Imielnica.

Kiedy wydawało się, że teraz będzie z górki, w planie uwzględniono postanie łącznika, pojawił się problem związany z wykupem gruntów od prywatnych właścicieli. Negocjacje były długie, ale skuteczne. Ale tu znów zaczęły się przysłowiowe schody, ponieważ wykup – wykupem… Ktoś musiał jeszcze ten upragniony łącznik zaprojektować.

Przewodniczący rady miasta wyliczał, że w latach 2022 i 2023 ratusz pięciokrotnie ogłaszał postępowanie na opracowanie dokumentacji projektowo – kosztorysowej dla zadania „Połączenie komunikacyjne Osiedli Imielnica – Podolszyce Południe wraz z pełnieniem nadzoru autorskiego”. Rezultaty za każdym razem były identyczne – brakowało oferentów. W związku z tym w ratuszu chwycili się pomysłu, aby zaangażować płocką filię Politechniki Warszawskiej. W listopadzie wiceprezydent Artur Zieliński wystąpił do władz uczelni z propozycją nawiązania współpracy.

Planowano „sięgacz” (drogę dojazdową) od strony ulicy Drętkiewicza. Między tą drogą a ul. Orzechową, „z uwzględnieniem istniejącego ukształtowania terenu i roślinności”, miał powstać ciąg pieszy. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, ponieważ chodziło o zadrzewiony obszar o dużym zróżnicowaniu wysokościowym terenu, trudno dostępny z uwagi na bardzo wysoką i stromą skarpę od strony osiedla Imielnica, przez który przepływa nieuregulowana rzeka Rosica.  Właśnie ze względu na Rosicę plany obejmowały również powstanie kładki (sugerowano, aby była drewniana).

Sygnałem, że pomysł łącznika Imielnicy z Podolszycami Południe jest ciągle aktualny był zapis w budżecie na 2024 r. z kwotą 150 tys. zł na prace przygotowawcze. Teraz okazuje się, że na wrześniowej sesji – decyzją radnych i zgodnie z propozycjami ratusza dotyczącą zmian w budżecie na ten rok – te pieniądze mogą zostać zdjęte „w związku z brakiem ofert po kilkukrotnie ogłaszanym przetargu na opracowanie dokumentacji”.

Rezygnujemy?

– To rezygnacja, czy przenosiny na mniej lub bardziej określoną przyszłość, kiedy projektanci przedstawią nam bardziej racjonalne warunki? – Artur Jaroszewski pytał w poniedziałek wiceprezydenta Artura Jaroszewskiego. 

Wiceprezydent przyznał, że sam ubolewa nad tym, że dotychczasowe próby realizacji zawiodły. Stało się tak ze względu na koszty i założenie braku ingerencji w zieleń. – Używaliśmy różnych narzędzi, począwszy od ogłaszanych postępowań po możliwość wyboru z wolnej ręki. Na kanwie porozumienia z władzami płockiej filii Politechniki, przy użyciu sił tej uczelni, próbowaliśmy zaprojektować kładkę albo stworzyć koncepcję. Niestety, nasze działania spełzły na niczym. Nikt nie był w stanie zaproponować dla nas rozwiązania nieingerującego w tę piękną, zieloną przestrzeń. Najprościej byłoby wejść i wyciąć, wydać na takie połączenie mostowe bardzo dużo pieniędzy… A my chcieliśmy podejść do tego inaczej, w bardziej naturalny sposób. Nie udało się, biję się tutaj w pierś. W związku z powyższym zdjęliśmy to zadanie, które w budżecie było umieszczane co roku. 

Dodał, że pomimo zdjęcia zadania w ratuszu wciąż będą szukali rozwiązania „za rozsądniejszą cenę”. – Jeśli takie się pojawi, obiecuję, że z tym zadaniem wejdę jeszcze raz na sesję. Nie chcemy niszczyć zieleni. Chcemy wszystko zrobić z głową, ale nie za wszelkie pieniądze – podkreślił Artur Zieliński. 

Fot. Google Maps