O krok od segregacji sanitarnej? Rządzący boją się niezaszczepionych

Część Polaków nie szczepi się przeciwko COVID19, bo ma takie, a nie inne poglądy. Mają do tego prawo, bo każdy jest dorosły i należy szanować jego decyzje i wybory. Co więcej, rządzący wprost puszczają do nich oko, na „zasadzie żyjcie, jak chcecie”. Co jest w tym wszystkim najgorsze? Otóż, wśród osób zapadających na koronawirusa – co podkreślają wszyscy medycy – ogromna część to osoby niezaszczepione. I to właśnie oni w większości zajmują szpitalne łóżka.

Nie mam zamiaru pastwić się nad niezaszczepionymi, bo nie o to tu chodzi. Największą odpowiedzialność za ich postępowanie bowiem ponoszą rządzący. Przy kilkudziesięciu zachorowaniach na covid 19 w kwietniu 2020 roku zamknięto… lasy i parki. Dziś przy ponad 24 tysiącach zachorowań dziennie, należy… nosić maseczki, które prawdopodobnie nie za wiele dają. Na dodatek obowiązuje to wszystkich. A tak szeroko reklamowane paszporty covidowe przydają się w Polsce jedynie… na lotnisku.

Ponieważ uważam, że jasno należy określać swoje poglądy i mówić o nich otwarcie, a nie owijać w przysłowiową bawełnę. Jestem za segregacją sanitarną. Dokładnie tak. Nie przeszkadza mi hejt, który być może wywołam tym zdaniem i naprawdę w ogóle mnie to nie interesuje. Natomiast przeszkadza mi wiadro pomyj wylewane każdego dnia na szpitale, lekarzy, pielęgniarki i ratowników medycznych. 

Co polski rząd zamierza zrobić z osobami, które się nie szczepią. Nie zamierza nic. Po prostu nic. Polskim rządzącym nie przeszkadzają umierający na inne schorzenia, bo kolejne oddziały w szpitalach zamieniane są w covidowe. Nie przeszkadza PiS, że cierpiących na inne choroby odsyła się do domów, bo brakuje łóżek w szpitalach. Nie przeszkadza, że znowu trzeba płacić miliony złotych za utrzymanie szpitali tymczasowych. A wiecie czemu nie przeszkadza? Bo mają w sobie potworny strach przed przegranymi wyborami. Tak myślę. Ponieważ większość niezaszczepionych to ich, własny elektorat i, czego nie wolno pominąć, Konfederacji.

O przepraszam, jednak jedno obostrzenie jest. Słownie: jedno! W Polsce nasiliły się kontrole policji i sanepidu w komunikacji miejskiej i sklepach wielkopowierzchniowych pod kątem… noszenia maseczek. Za to będą kary. – Jeżeli nie egzekwujemy tych obostrzeń, które teraz obowiązują, a wprowadzimy kolejne, to one nam nic nie dadzą – uważa wiceminister Waldemar Kraska, co głośno powiedział w RMF FM.

Kiedy dziennikarz prowadzący wywiad, Piotr Salak, podawał przykłady krajów zachodniej Europy, które wprowadzają ograniczenia, głównie dla osób niezaszczepionych. Po zapowiedzi lockdownu dla osób, które się nie zaszczepiły, do punktów szczepień ustawiły się kolejki, wiceminister zdrowia na ten argument zareagował – „takie zapowiedzi powodują duże niezadowolenie w społeczeństwie.” – Jesteśmy kulturalnie inaczej uwarunkowani, od wielu lat mamy w genach gen sprzeciwu – skomentował przedstawiciel polskiego rządu.

Z kolei Adam Niedzielski, minister zdrowia, zapytany w ubiegły piątek o restrykcje, mówił, że nie są one w tej chwili dobrym rozwiązaniem. „Obostrzenia, oprócz tego, że ograniczają transmisję, mają również koszty społeczne, ekonomiczne i gospodarcze (…) i bardzo poważne konsekwencje dla normalnego funkcjonowania ludzi” – stwierdził.

Gdzie był minister zdrowia, kiedy leczono ludzi przez telefon, zamykano lasy, parki, sklepy, zabraniano przyjęć rodzinnych, imprez masowych, wyznaczono godziny dla seniorów, uczono dzieci zdalnie, podróżować można było jedynie do pracy? Gdzie jest teraz minister zdrowia, jak ludzie umierają w domach na udary, wylewy i nowotwory, bo nie ma miejsc w szpitalach? Gdzie jest minister zdrowia, jak syn, córka, mąż czy matka nie może odwiedzić w oddziałach szpitalnych umierających bliskich? Gdzie jest minister zdrowia i cały polski rząd oraz posłowie partii rządzącej? Pewnie wycofują swoje podpisy spod projektu ustawy, która umożliwiałaby pracodawcy sprawdzenie czy pracownik jest zaszczepiony?

Fot. Pixabay.