W ostatnich miesiącach politycy partii rządzącej wielokrotnie wspominali o pomyśle wydzielenia administracyjnego stolicy z Mazowsza. Powód? Wydzielenie generującej dochody stolicy miałoby zagwarantować zubożałej reszcie regionu dalsze korzystanie ze środków unijnych. Eksperci są jednak innego zdania, o czym mogli się przekonać uczestnicy debaty, która odbyła się w czwartek 5 maja w auli Politechniki Warszawskiej Filia w Płocku.
Fachowcy wręcz alarmują, że Mazowsze bez Warszawy stanie się regionem wyjątkowo biednym, co nie tylko postawi pod znakiem zapytania wykorzystanie unijnych środków, ale wręcz uniemożliwi realizację zadań, do których powołano województwo. Ponieważ konsekwencje ewentualnego podziału Mazowsza dotknęłyby wszystkie subregiony.
Temat ten budzi szereg kontrowersji zarówno wśród samorządowców, jak i przedstawicieli mediów czy świata nauki. -Myślenie, że ewentualny podział nie będzie miał wpływu na nasze codzienne życie jest błędem – podkreślił Piotr Brzeski dyrektor Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego. Według oceny dyrektora, generowane przez stolicę dochody pozwalają na realizację inwestycji w całym województwie. Dzięki tym środkom przez ostatnie lata Mazowsze było w stanie wyremontować szereg dróg, zakupić nowe pociągi dla Kolei Mazowieckich, doposażać strażaków czy kupować sprzęt dla szpitali.
Dziś w Płocku o możliwych skutkach wydzielenia Warszawy z Mazowsza mówili eksperci i naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego – prof. Paweł Swianiewicz, prof. dr hab. Krzysztof Opolski i dr Piotr Modzelewski, z Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS – prof. dr hab. Hubert Izdebski oraz dyrektor Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego w Warszawie – Piotr Brzeski. Wziął w niej również udział marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, który zwrócił uwagę na irracjonalność dostosowywania granic administracyjnych kraju do bieżących potrzeb pozyskiwania środków unijnych, tym bardziej, kiedy dostęp do tych funduszy można zabezpieczyć w znacznie prostszy i tańszy sposób.
– To jak próba zasypania rzeki, tylko po to, aby przedostać się na drugi brzeg. Podział administracyjny Mazowsza nie ma żadnej racjonalnej przewagi nad podziałem statystycznym. Pociąga natomiast za sobą szereg negatywnych skutków. Nie może być bowiem mowy o zrównoważonym rozwoju, gdy chce się utworzyć bardzo bogate województwo stołeczne i drugie województwo wokół stolicy, które pozbawione byłoby dochodów. Wmawianie ludziom, że od tego przybędzie pieniędzy, to populizm. Administracyjny podział to generowanie nowych kosztów, a przede wszystkim problemów rozwojowych – tłumaczył z kolei marszałek Adam Struzik
Aby uzyskać środki nie trzeba wcale sięgać po tak drastyczne i kosztowne w skutkach rozwiązania. Marszałek zauważył też, że powinniśmy zrobić wszystko, aby Komisja Europejska zaakceptowała złożony do Eurostatu wniosek o podział statystyczny regionu na dwie jednostki statystyczne.
Taki zabieg nie generuje żadnych kosztów, nie niszczy tożsamości Mazowsza, a zwiększa szansę subregionów: siedleckiego, ostrołęckiego, radomskiego, płockiego i ciechanowskiego na skorzystanie ze środków unijnych w przyszłej perspektywie. Takie rozwiązanie poparła już rada ministrów, a 10 lutego 2016 roku, do Eurostatu został dostarczony wniosek o podział statystyczny na dwa obszary statystyczne przygotowany jeszcze przez poprzedni rząd. Pierwszy NUTS-2 objąłby Warszawę i powiaty: grodziski, legionowski, nowodworski, miński, otwocki, piaseczyński, pruszkowski, wołomiński i warszawski zachodni, a drugi – resztę Mazowsza.
Teraz decyzja leży po stronie Eurostatu, który co trzy lata może wprowadzać zmiany w klasyfikacji państw członkowskich. Zasadność argumentowania reformy administracyjnej potrzebą walki o środki unijne podważył m.in. prof. dr hab. Paweł Swianiewicz. Według niego wydatkowanie funduszy europejskich jest tylko jednym z wielu zadań województwa, w związku z czym nie może być używane jako podstawowy argument do podziału regionów. W tej chwili nie jesteśmy w stanie tak naprawdę przewidzieć, ani jak będzie wyglądała polityka spójności po 2020 r., ani jakie będą dalsze losy wspólnoty.
Utrata już zdobytych środków unijnych?
Problem drugi również dotyczy środków unijnych, jednak nie wirtualnych, planowanych po 2020 r., ale wynegocjowanych już przez władze województwa. W sumie mówimy o 2,1 mld euro. Nikt z poziomu kraju nie może bez konsultacji z KE podzielić środków przyznanych na obecny Regionalny Program Operacyjny Województwa Mazowieckiego na lata 2014-2020. Taka decyzja, w trakcie trwającej obecnie perspektywy, mogłaby doprowadzić do ponownego podziału już wynegocjowanych środków na wszystkie województwa w kraju. Zburzyłoby to istniejące i już funkcjonujące programy, a także opóźniło sięganie po środki unijne.
Lider rozwoju zamienia się w jedno z najbiedniejszych województw
Województwo mazowieckie funkcjonuje w obecnym kształcie już ponad 16 lat. W tym czasie m.in. dzięki środkom wypracowanym przez stolicę zrealizowano ponad 23 tys. inwestycji na całym Mazowszu. Jak wyglądałyby zasoby finansowe i obowiązki „nowego” województwa bez Warszawy? Czy utrzymanie inwestycji na takim samym poziomie byłoby możliwe?
Urząd marszałkowski przygotował orientacyjne szacunki dotyczące wyłączenia Warszawy z Mazowsza. Miałoby ono podobną powierzchnię (86 proc. dotychczasowej). Diametralnie jednak spadną dochody. Najważniejszy dochód województwa, czyli CIT, wyniesie zaledwie 11,8 proc. obecnych przychodów regionu. Za tak drastycznym spadkiem przychodów nie idzie jednak analogiczna redukcja zadań i obowiązków. Mazowsze będzie miało do utrzymania 76 proc. kilometrów obecnie nadzorowanych dróg, 50 proc. szpitali i 38 proc. instytucji kultury. W sumie ze 122 wojewódzkich samorządowych jednostek organizacyjnych i spółek (urzędy, instytucje kultury, szpitale, spółki) 46 związanych jest bezpośrednio ze stolicą, a 59 z resztą województwa, przy czym 17 ma charakter ogólnowojewódzki, co oznacza, że przy hipotetycznym podziale województwa instytucje te będą musiały zostać podwojone.
Budżet nowego województwa mazowieckiego byłby poza tym tak niski, że nie miałoby ono środków na wkład własny do wielu projektów unijnych, które powinno zrealizować, by poprawić jakość życia mieszkańców Mazowsza. Jednocześnie nowo powstałe województwo warszawskie ze względu na swoje dochody musiałoby płacić jeszcze większe „janosikowe”.
Związek Województw RP za integralnością województw
Poważne wątpliwości pomysł ten budzi również wśród samorządowców. Stanowczy protest przeciwko dokonywaniu jakichkolwiek zmian terytorialnych województw wyraził Związek Województw RP. 4 marca 2016 roku, zgromadzenie ogólne związku przyjęło „Stanowisko w sprawie integralności województw, trwałości podziału administracyjnego oraz kadencyjności marszałków województw, starostów, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast”.
ZWRP argumentuje, że przez ponad 16 lat swojego funkcjonowania samorządy województw zbudowały własną tożsamość regionalną, a dla mieszkańców stały się małymi ojczyznami. Regiony efektywnie wykorzystały swoje szanse rozwojowe, w tym fundusze europejskie. Równocześnie marszałkowie zwracają uwagę, że potrzeba wykorzystania jeszcze większej ilości środków unijnych nie jest istotą działania samorządów województw, a jedynie jednym z wielu ich zadań.
Równie ważne jest dobre zorganizowanie przewozów regionalnych, utrzymanie dróg wojewódzkich i urządzeń wodnych, zapewnienie mieszkańcom dostępu do opieki zdrowotnej, instytucji kultury czy jednostek oświaty. Związek Województw RP zaapelował do Parlamentu i Rządu RP o niepodejmowanie jakichkolwiek pochopnych działań godzących w integralność województw oraz o zaniechanie manipulowania kadencyjnością organów samorządu terytorialnego.
A co na to mieszkańcy?
W lutym tego roku członkowie Koła Naukowego Strategii Gospodarczej Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadzili wśród studentów wydziałów Nauk Ekonomicznych, Prawa i Administracji, Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz Geografii i Studiów Regionalnych badanie sondażowe. Studenci odpowiadali na pytania: Jak oceniają pomysł podziału województwa? Jak powstanie dwóch odrębnych województw może wpłynąć na rozwój i funkcjonalność nowych regionów?
Z przeprowadzonych badań wynika, że większość osób podchodzi do tego pomysłu ostrożnie. Jedynie 7 proc. wypowiedziało się pozytywnie, a co drugi ankietowany wyraził negatywna opinię widząc w podziale więcej zagrożeń niż korzyści. Aż 40 proc. nie zajęło żadnego stanowiska twierdząc, że temat wymaga namysłu oraz rachunku zysków i strat.
Fot. RK.