Najbardziej zagadkowa płocka rzeźba. Też się kiedyś zastanawialiście, co właściwie przedstawia?

Ten sam autor, dwie rzeźby o tym samym tytule. Jedna znajduje się w Warszawie od kilku dekad, druga trafiła do Płocka. Widzimy ją przechodząc al. Kilińskiego w stronę ul. Norbertańskiej czy Warszawskiej. Zagadkowa, nurtująca, wręcz tajemnicza z uwagi na to, co właściwie przedstawia.

Nie żadna przypadkowa bryła, tylko sztuka, przy której zostajemy, a ona zostaje z nami, w naszej świadomości. Znamy ją, przecież stoi tam od lat, wtopiła się już w dziecięcą znajomość rodzinnego miasta, w postrzeganie konkretnego miejsca, kiedy już dosięgła nas dorosłość. Jednocześnie jest nieodkrytą kartą, bez jakiejkolwiek informacji.

W Płocku mamy lepiej bądź gorzej opisane pomniki i rzeźby, ale jakoś ta w świadomości wielu osób najczęściej „przyczepiła się” do Ogrodu Zoologicznego. Poddając się tej sugestii miejsca po prostu widzimy żabę. Ale czy na pewno? – To klęcząca matka, która karmi niemowlę – mówi ktoś inny. W mediach społecznościowych sypią się interpretacje te bardziej i mniej poważne…

– Hipopotam.

– Pięść.

– Dziura w polskim budżecie…

Rozmawiam z kilkoma osobami. Wszyscy tę rzeźbę kojarzą, ale na ogół nie wiedzą od kiedy tam stoi i jaką skrywa historię.

Pierwszy trop

Mamy połowę kwietnia 2020 r. My zakleszczeni w domach, koronawirus dyktuje warunki naszego funkcjonowania. Na ulicach pustki, ale remont al. Kilińskiego na pełnych obrotach. Rzeźbę mimo wszystko pozostawiono – jakby była nieszczególnie istotna w przestrzeni…

– Temat intrygował mnie od dawna. Jedyny trop, na jaki trafiłam, to rozmowa z panią Bożeną Śliwińską, pierwszą dyrektorką Płockiej Galerii Sztuki – mówi Monika Mioduszewska-Olszewska z płockiego Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego, jedna z osób oprowadzających po Płocku. – Opowiedziała mi, że w latach 60. w Płocku były popularne plenery malarskie i rzeźbiarskie. Miasto kupiło rzeźby z ośrodka rzeźbiarskiego w Orońsku.

Obecnie to Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku (istnieje od 1981 r.).

– Już od 1965 – 1966 roku przyjeżdżali do Orońska rzeźbiarze, żeby tu pracować, korzystając z miejscowych złóż – przede wszystkim piaskowca. Do 1981 ośrodek był administrowany  – najpierw przez Towarzystwo Przyjaciół Rzeźby – potem przez Związek Polskich Artystów Plastyków – tłumaczy Dorota Monkiewicz, kierownik działu komunikacji w Centrum Rzeźby w Orońsku.

Do Płocka ostatecznie dostarczono cztery rzeźby – jedna obecnie stoi przy zoo, pozostałe są wyeksponowane w pasażu Vuka Karadzica. Zanim jednak tam trafiły… Monika Mioduszewska-Olszewska dopowiada: Zarastały trawą w różnych częściach miasta, np. przed dawnym dworcem autobusowym. Pani Bożena Śliwińska zebrała je, trzy przeniesiono na plac przed Płocką Galerią Sztuki – a ta niegdyś mieściła się w budynku teatru, z kolei czwartą ustawiono w al. Kilińskiego, u zbiegu ulic Mostowej, Norbertańskiej i Warszawskiej. Trzy rzeźby w pasażu Vuka Karadzica mają innych autorów (to m.in. Barbara Falender, Ryszard Wojciechowski), natomiast twórcą czwartej, odosobnionej jest znany rzeźbiarz Ryszard Stryjecki. Nasza rozmówczyni ubolewa: – Szkoda, że my tego nie wykorzystujemy…

Muzykująca rodzina, Lew, Paw i Zakochani

Ryszard Stryjecki zajmuje się rzeźbą, medalierstwem i pedagogiką, naucza również rzeźbienia osoby głuchonieme. Brał udział w wystawach sztuki polskiej m.in. w Oslo, Hadze, Kuwejcie, Hawanie, Caracas, Moskwie, Petersburgu, Rydze. Miał wystawy indywidualne w Płocku, Wrocławiu, Poznaniu czy Gdańsku-Oliwie. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, w zbiorach British Museum w Londynie, w Watykanie, Muzeum im. Puszkina w Moskwie, kilku muzeach niemieckich, w zbiorach prywatnych w Europie i Ameryce. To on stworzył monumentalny pomnik Zamordowanych podczas Powstania Warszawskiego 50 tys. Mieszkańców Woli. Cykle rzeźb prezentowano chociażby we wnętrzach Sądu Najwyższego w Warszawie i Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. Prowadził pracownię rzeźby w kamieniu na warszawskiej ASP.

Stryjecki zorganizował w 1977 r. plener rzeźbiarski, który doprowadził do powstania z wapienia – wśród ciężarówek z piaskiem i dźwigów – 10 rzeźb dla nowopowstającego osiedla Ursynów (tu można je zobaczyć). Jedna z nich ma tytuł „Zakochani” (ul. Pięciolinii 5). Stryjecki w jednym z wywiadów wspominał, że te rzeźby mogłyby stanąć na rondach, a jedno z nich – sugerowal – można nazwać rondem zakochanych. W 2018 r. zakończono prace konserwatorskie, zniknęły ubytki, powierzchnię rzeźb zabezpieczono przed wnikaniem wilgoci.

Z Warszawy do Płocka

Powróćmy do rzeźby Stryjeckiego znajdującej się w Płocku…

– Rzeźba była wystawiana przed warszawską Zachętą na dorocznej wrześniowej wystawie „Warszawa w Sztuce”. Wówczas zobaczył ją pełniący funkcję naczelnego plastyka Płocka Jerzy Mazuś i postanowił kupić dla miasta – tłumaczy Ryszard Stryjecki. – To rzeźba z okresu kiedy byliśmy jeszcze wszyscy pod ogromnym wrażeniem wystawy rzeźb Henry’ego Moore`a. Organizowałem wówczas plener rzeźbiarski w celu realizacji rzeźb dla nowo otwartej Trasy Łazienkowskiej w Warszawie i korzystaliśmy gościnnie z placu budowy Zamku Ujazdowskiego. Wykonałem wówczas dwie rzeźby w pińczowskim wapieniu i ta druga trafiła do Płocka.

Wystawa „Warszawa w sztuce”, a właściwie kolejna edycja tego wydarzenia, odbyła się w 1973 r. Później rzeźbę przewieziono do naszego miasta.

– Niewykluczone, że było to związane z przebudową tego skrzyżowania, które nastąpiło przy okazji remontu starego mostu przez Wisłę. Od tego momentu rzeźba znajduje się przy al. Kilińskiego – twierdził w połowie kwietnia Hubert Woźniak z Referatu Informacji Miejskiej w płockim Ratuszu.

Remont al. Kilińskiego zintensyfikował działania, aby pewne pytania uzyskały wreszcie odpowiedzi.

– O usytuowaniu sztuki w przestrzeni miejskiej decydował plastyk miasta – przypomina dyrektorka Płockiej Galerii Sztuki, Alicja Wasilewska. – Ryszard Stryjecki sugerował, aby została umieszczona na jakimś wysklepieniu albo podwyższeniu.

Co przedstawia rzeźba? Hubert Woźniak dodawał: – Pozwólmy dziś tym, którzy ją widzą, na indywidualną interpretację. W końcu na tym polega odbiór sztuki…

O wiele więcej zdradził sam autor. Opisuje swoją wizję: – Widzimy w górnej partii dwie przytulone do siebie głowy, poniżej pozioma forma obejmujących się nawzajem rąk. Rzeźba jest zatytułowana „Zakochani”. Przedstawicielowi władz Płocka, który pytał jak chciałbym usytuować rzeźbę po przebudowie ronda, zasugerowałem, że bardzo podoba mi się ich pomysł, by umieścić ją na rondzie w centrum lekko uniesionej, tak na ok. 60 cm, czaszy kuli, obsadzonej płożącymi tujami w odcieniu niebieskawym. Tak, by „Zakochani” sprawiali wrażenie bujających w obłokach.

W piachu

Już w kwietniu nie wykluczano, że rzeźba zmieni lokalizację. W miejscu, w którym rzeźba stała dotychczas, docelowo powstanie rondo. – Nie będzie to centrum nowego ronda – wykluczył jednak taką możliwość Woźniak.

Kiedy w ratuszu trwały ustalenia, rzeźba jak wcześniej stała w piachu, tak stała nadal. Bez żadnego zabezpieczenia. – Kamienia nie trzeba na razie przenosić, jest bezpieczny w miejscu, w którym się znajduje. Choć deklaruję, że sprawdzimy, czy takie ryzyko się nie pojawi i nie zajdzie konieczność takiego zabezpieczenia. Jeśli zaś zapadnie decyzja o jego przeniesieniu lub zostanie w obecnym miejscu – wtedy też możemy zająć się jego oczyszczeniem – usłyszeliśmy w Referacie Informacji Miejskiej w drugiej połowie kwietnia. – Słowem jest dużo za wcześnie, by można było konkretnie napisać, co z rzeźbą zrobimy. Pewne jest jedno: o rzeźbie pamiętamy – deklarował pracownik płockiego ratusza.

Rzeźba stoi w przestrzeni pozbawiona tabliczki z tytułem, autorem, rokiem powstania. Zdaje się być kompletnie anonimowym dziełem. Hubert Woźniak zaznacza: – Co do podpisu – podpisujemy pomniki. Rzeźb, które są artystycznym przekazem, nie podpisujemy. Przykładem jest rzeźba „Przestroga” przy ul. Łukasiewicza.

Szefowa Płockiej Galerii Sztuki sugerowała, aby rzeźbę oddać w depozyt galerii, przynajmniej zapewniając jej ochronę na czas budowy bądź do momentu, aż wreszcie zapadnie decyzja co do przyszłości „Zakochanych”. – W tym czasie można wykonać zdjęcia, opisać, powstałaby cała dokumentacja. Ale na dziś rzeźba nie jest własnością PGS, tylko miasta – podkreśla Alicja Wasilewska. Innymi słowy ostateczna decyzja i tak nie należy do niej.

Na początku czerwca w Urzędzie Miasta Płocka wciąż słyszeliśmy, że jeśli tylko zajdzie potrzeba, rzeźba zostanie wyczyszczona (a przecież wystarczyło uchronić ją, tymczasowo umieszczając w innym miejscu). – Wiemy już, że ją przeniesiemy. Nie można wykluczyć Płockiej Galerii Sztuki, ale raczej wolelibyśmy miejsce bardziej wyeksponowane i dostępne przez całą dobę, podobnie jak jest to z rzeźbami obok Teatru Dramatycznego. Mamy czas na decyzję ponieważ prace przy przebudowie skrzyżowania al. Kilińskiego skończą się na przełomie września i października równolegle z końcem robót przy budowie wiaduktu do zoo. Kilińskiego będzie w najbliższych dniach gotowa na odcinku od al. Jachowicza do ul. Krótkiej – objaśnia Hubert Woźniak.

W ratuszu nie odpowiedziano na nasze – powtarzane – pytania przynajmniej o podanie wstępnych propozycji nowych lokalizacji. Nie uzyskaliśmy ich także w Miejskim Zarządzie Dróg, chociaż jak twierdził Hubert Woźniak, „inwestorem w tym przypadku jest MZD”. – Na podjęcie decyzji i zorganizowanie nowego miejsca ekspozycji – we współpracy z Urzędem Miasta Płocka i np. Płocką Galerią Sztuki – są jeszcze trzy miesiące.

Kilka miesięcy temu z autorem rzeźby kontaktował się pracownik Urzędu Miasta Płocka. – Zwracano się do mnie w tej sprawie, chcąc uwzględnić moje sugestie odnośnie nowej aranżacji.

Tymczasem „Zakochani” wciąż stoją na obrzeżu placu budowy. Szkoda. Tak jak uczucia są delikatną materią, o którą trzeba dbać, a czasem wręcz chronić, tak i sztuka zasługuje na więcej niż tylko miejsce między kopcami z piachu. Zrozumieli to w Warszawie, oby tak było również w Płocku. A my w międzyczasie spójrzmy jeszcze raz i dostrzeżmy naszych Zakochanych w tej wapiennej bryle. Oni tam są, blisko siebie, obejmują się – patrzmy uważnie…

Fot. KB