Pojedynek Wisły z tyskim GKS-em trzymał w napięciu do ostatniej sekundy. Bramka decydująca o wyniku została zdobyta kilka sekund przed końcowym gwizdkiem.
Płocko-tyska konfrontacja zapowiadała się niezwykle interesująco. Nie tylko z czysto sportowych względów. Kibice z Tychów sympatyzują między innymi z fanami ŁKS-u Łódź, Zawiszy Bydgoszcz, Cracovii, Sandecji Nowy Sącz i Włoclavii Włocławek. Gdy wszystkie te grupy połączyły swe siły, okazało się, że w sektorze gości zasiadło grubo ponad 500 osób.
Mobilizacja przyjezdnych sprawiła, że miejscowi również pojawili się na stadionie w liczniejszej grupie niż podczas ostatnich meczów. Dzięki temu konfrontację Wisły z GKS-em obejrzało ponad trzy tysiące osób. I na pewno nie mogli narzekać na nudę.
Zaczęło się od akcji gospodarzy, którzy za wszelką cenę chcieli udowodnić swoim kibicom, że wygrana w Olsztynie nie była wyłącznie dziełem przypadku. Największą chęć do gry wykazywali Marcin Krzywicki i Filip Burkhardt. Nie po raz pierwszy jednak okazało się, że płoccy gracze mają poważne problemy ze skutecznością. Dotyczyło to głównie wymienionej dwójki, ale również Fabiana Hiszpańskiego, który usiłował zaskoczyć Piotra Misztala strzałem z dystansu.
Kiedy wydawało się, że w pierwszej połowie nie wydarzy się już nic ciekawego, jedną z nielicznych akcji ofensywnych przeprowadzili goście. Kończący kontratak Pavol Ruskovsky strzelał z prawej strony pola karnego, ale trafił w spojenie słupka z poprzeczką.
Po zmianie stron na chwilę do głosu doszli goście. W 52. minucie Denis Popović z dziecinną łatwością przełożył piłkę z nogi na nogę. Dlaczego nie zdecydował się strzelać po ziemi, ale podniósł piłkę w górę, pozostanie jego słodką tajemnicą. Faktem jest, że zamiast do bramki, trafił w poprzeczkę.
Chwilę później niemal kopię tej sytuacji można było oglądać pod bramką GKS-u. Po dośrodkowaniu Łukasza Kacprzyckiego Piotr Wlazło trafił w poprzeczkę, a dobitkę Marko Radicia wybił z linii bramkowej Piotr Misztal.
Goście ostatnie 20 minut grali w osłabieniu, bo czerwoną kartkę za brutalny atak na Seweryna Kiełpina zobaczył Tomas Docekal. Chwilami w polu karnym GKS-u znajdowali się niemal wszyscy tyszanie. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, a przyjezdni wyprowadzili kontratak, który nonsensownym faulem w polu karnym powstrzymał Jacek Góralski. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Denis Popović.
Wisła nie zamierzała składać broni. Trener Marcin Kaczmarek zdecydował się wzmocnić siłę ofensywną swojego zespołu, zastępując Jacka Góralskiego i Cezarego Stefańczyka Januszem Dziedzicem i Tomaszem Grudniem. Pod bramką przyjezdnych było coraz bardziej gęsto. Znalazł się tam nawet Seweryn Kiełpin, który zawędrował w „szesnastkę” rywali przy rzucie rożnym. I popisał się bardzo efektowną, chociaż minimalnie niecelną główką.
Na szczęście piłka szybko wróciła do gospodarzy, którzy jeszcze raz rzucili się do ataku. I dokonali tego, co wydawało się niemal niemożliwe. Doprowadzili do wyrównania w ostatniej akcji meczu. A bohaterem Płocka został Paweł Kaczmarek, który pokonał Piotra Misztala. – Nie jestem w stanie powiedzieć nawet słowa – nie krył rozczarowania trener GKS-u Jan Żurek. – Grając w osłabieniu, mogliśmy wywieźć z tak ciężkiego terenu niezwykle cenne trzy punkty. Nie udało się, bo straciliśmy gola kilka sekund przed końcem.
Wisła Płock – GKS Tychy 1:1 (0:0)
Bramki: Kaczmarek (90.) dla Wisły oraz Popovič (82. – karny)
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk (84. Grudzień), Sielewski, Radić, Hiszpański – Góralski (82. Dziedzic), Wlazło – Janus, Burkhardt, Kacprzycki (77. Kaczmarek) – Krzywicki
GKS: Misztal – Grzybek, Žunić, Masternak, Chomiuk – Ruskovský (62. Dočekal), Zganiacz, 8. Bukowiec (90. Kopczyk), Popovič, Szczęsny – Smółka (46. Wodecki)
Żółte kartki: Kaczmarek (Wisła) oraz Masternak, Grzybek, Zganiacz, Wodecki, Popovič (GKS)
Czerwona kartka: Dočekal (71.) – GKS
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 3 tysiące