Trzecia kolejka EHF Velux Ligi Mistrzów już za płocczanami, a po stronie punktów w końcu pojawił się pierwszy punkt. Dzisiaj udało się dotrzymać kroku finalistom ubiegłorocznej edycji najlepszych europejskich rozgrywek i wielokrotnemu mistrzowi Węgier – Telekom Veszprem!
Pierwsze dziesięć minut wyglądało jak… bezpośredni pojedynek Arona Palmarssona z Sime Iviciem. Islandczyk rzucił w tym czasie cztery z pięciu bramek dla gości, a Chorwat trzy z czterech dla gospodarzy. Z biegiem czasu ta sytuacja zaczęła się zmieniać i skuteczne rzuty zaczęli oddawać także inni zawodnicy. Po kwadransie na tablicy świetlnej widniał remis 6:6, a po dwudziestu minutach Palmarsson z Iviciem jeszcze poprawili swoje dorobki, odpowiednio na sześć i pięć trafień. Wówczas cały czas nie było drużyny lepszej (9:9), ale już cztery minuty później to płocczanie odskoczyli na 12:10, po szybkich akcjach zakończonych przez Lovro Mihicia i Gilberto Duarte. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 26. minuty, po której trzy bramki z rzędu zdobyli Węgrzy, a dokładnie Gasper Marguc, Andreas Nilsson i będący nie do zatrzymania Palmarrson, przez co momentalnie zrobiło się 13:12 dla przyjezdnych. W końcówce Wiślakom udało się wyrównać dzięki trafieniu Mihicia, ale tuż przed przerwą czternastego gola dla Veszprem zdołał rzucić Gabor Ancsin.
W drugiej części gry strzelanie rozpoczął Marko Kopljar (15:13), ale tak jak w przypadku Nafciarzy była to tylko chwilowa ucieczka mistrzów Węgier. W 38. minucie – po czterech z rzędu celnych próbach miejscowych – to zawodnicy z Orlen Areny prowadzili 17:15, lecz również nie na długo. Szesnaście minut przed końcem spotkania oczywiście nikt nie był bliżej bliżej zwycięstwa (19:19), a na dobre rozstrzelali się obrotowi – Renato Sulić i Tiago Rocha, którzy zmienili rezultat na 21:21. W kolejnych minutach Veszprem grało kołem i lewym skrzydłem, a Corralesa co i rusz pokonywał Sulić i Mate Lekai. Po drugiej stronie parkietu płocczanie „nękali” Mirko Alilovicia rzutami z drugiej linii i jeszcze w 55. minucie było 25:25. Dwie minuty później sytuacja gospodarzy znacznie się pogorszyła (27:25), ale i to nie stanęło im na drodze do pierwszego punktu w obecnej edycji Champions League! Największa w tym zasługa Corralesa, który na dziesięć sekund przed końcem – przy stanie 28:28 – w wielkim stylu obronił rzut karny wykonywany przez Ilicia. Płocczanie mogli więc nawet zwyciężyć, ale Żytnikow zwolnił ostatnią akcję, w której sekundy uciekały nieubłaganie i ostatecznie do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść zabrakło po prostu czasu.
Orlen Wisła Płock – Telekom Veszprém 28:28 (13:14)
Orlen Wisła Płock: Corrales, Morawski – Daszek, Toledo 1, Duarte 3, Maciej Gębala, Tomasz Gębala, Ghionea, Ivić 8, Kwiatkowski, Mihić 3, Pusica 1, Rocha 5, Tarabochia 3, Wiśniewski, Żytnikow 4.
Telekom Veszprém: Alilović, Mikler – Ancsin 2, Blagotinšek, Fekete 1, Gajić, Ilić 2, Kopljar 2, Lékai 4, Marguc 1, Nilsson 1, Palmarsson 8, Rodriguez, Schuch, Sulić 7, Terzić.
Upomnienia (żółte kartki): Pusica – Kopljar, Ilić.
Wykluczenia (2 minuty): Pusica, Kwiatkowski (x2), Ivić (x2), Tarabochia, Toledo – Kopljar, Ancsin, Schuch (x2), Sulić.
Fot. Dziennik Płocki