W pierwszym rewanżowym spotkaniu w obecnym sezonie EHF Velux Ligi Mistrzów Orlen Wisła Płock zmierzyła się z Kadetten Schaffhausen i ze Szwajcarii wróci bez punktów.
Przed rozpoczęciem spotkania miała miejsce dość kuriozalna sytuacja. Zamiast hymnu Ligi Mistrzów, pojawił się dźwięk… alarmu przeciwpożarowego, który włączył się po odpaleniu pirotechniki przez kibiców gości. O spokój apelował wówczas prezes SPR Wisły Płock Artur Zieliński, a szczypiorniści zeszli do szatni. Gdy wrócili na parkiet ponownie zaczęli się rozgrzewać. Mecz rozpoczął się więc o 20:19, czyli z blisko 20-minutowym opóźnieniem.
Niespodziewana przerwa wybiła obie drużyny z rytmu, choć Nafciarze w pierwszych minutach i tak grali lepiej, ale byli bardzo nieskuteczni. Dmitrij Żytnikow, Lovro Mihić, Michał Daszek – każdy z nich miał w ciągu pięciu minut przynajmniej jedną 100% okazję, lecz za każdym razem górą był bramkarz gospodarzy Aurel Bringolf. Niemoc gości trwała do 8. minuty i bramki Żytnikowa na 1-0, z kolei ich przeciwników chwilę dłużej – do trafienia Gabora Csaszara (1-1). W międzyczasie swoją obecność na parkiecie mocno zaznaczyli sędziowie, którzy cztery razy pokazali miejscowym dwuminutowe kary. Tych przewag Wiślacy nie potrafili jednak wykorzystać.
W kolejnych minutach wynik oscylował wokół remisu, a żaden z zespołów nie mógł odskoczyć. Jeszcze w 20. minucie było 7:6 dla Kadetten, ale później zawodnicy Orlen Wisły zagrali fantastyczne pięć minut, po których zrobiło się 11:7. Pięć bramek z rzędu to oczywiście zasługa skutecznej gry w ofensywie, choć swój wkład miał w to również Rodrigo Corrales, który odbił trzy rzuty rywali. Końcówka tej części meczu pod względem bramkowym należała jednak do graczy z Schaffhausen, którzy zmniejszyli stratę do dwóch oczek (12:14).
Na tym gospodarze nie zamierzali poprzestać i w 36. minucie Csaszar doprowadził do wyrównania (16:16). Co więcej na kwadrans przed końcową syreną Nik Tominec dał im długo wyczekiwane prowadzenie (20:19). Płocczanom wyraźnie nie szło, ale Kadeci długo nie potrafili uciec na dwa trafienia. W decydującej fazie spotkania podopiecznym Larsa Walthera w końcu to się udało i w 52. minucie Lucas Meister rzucił na 23:21. Szwajcarzy złapali wiatr w żagle i na cztery minuty przed końcem wygrywali 25:22. Takiej przewagi gospodarze nie mogli już roztrwonić i po raz pierwszy w tym sezonie – kosztem Nafciarzy – wygrali mecz w EHF Velux Ligi Mistrzów.
Kadetten Schaffhausen – Orlen Wisła Płock 27:25 (12:14)
Kadetten Schaffhausen: Bringolf, Stokholm – Alili, Csaszar 8, Delhees 4, Graubner 1, Koch 2, Kuttel 1, Liniger, Marković, Maros 1, Meister 1, Muggli 2, Pendić 4, Szyba, Tominec 3.
Orlen Wisła Płock: Corrales 1, Morawski – Daszek 1, Toledo, Duarte 4, Maciej Gębala 1, Tomasz Gębala 1, Ghionea 3, Ivić 2, Mihić 1, Pusica, Rocha 2, Tarabochia 4, Wiśniewski, Żytnikow 5.
Upomnienia (żółte kartki): Szyba, Meister – Ivić, Pusica, Kisiel.
Wykluczenia (2 minuty): Meister, Graubner (x2), Szyba, Kuttel, Delhees – Żytnikow, Toledo, Ivić (x3), Wiśniewski, Maciej Gębala, Rocha.
Czerwona kartka: Ivić – w 59. minucie z gradacji kar.
Fot. Dziennik Płocki