Mój pierwszy raz. Michał Twardy: To był bardzo dziwny stan umysłu i ciała [FOTO]

Jak zarobił swoje pierwsze, „większe” pieniądze w życiu i na co je przeznaczył? Co zrobił, kiedy urodziło mu się pierwsze dziecko, a co kiedy dowiedział o trzeciej ciąży swojej, wspaniałej żony? O tych bardzo osobistych przeżyciach, i nie tylko, opowiedział nam dziś Michał Twardy, sekretarz Powiatu Płockiego.

Pana Michała poznałam bardzo dawno temu. Był wówczas dyrektorem delegatury urzędu marszałkowskiego w Płocku. Starałam się o stroje dla drużyny piłkarskiej, którą tworzyłam w Zągotach. Wspaniała młodzież, której bardzo chciałam pomóc. Jeździli na mecze drużyn niezrzeszonych, zdobywali puchary. Był jeden problem. Nie mieli strojów. Na boiskach kazano im zakładać kamizelki, których bardzo nie lubili. Trzeba było coś zrobić, aby się nie wstydzili, bo każdy grał w innej koszulce. Ponieważ marszałek Adam Struzik znany jest z tego, że lubi pomagać, dzielnie pojechałam walczyć o „moją”, zągocką drużynę piłkarską do urzędu.

Na miejscu zastałam Michała Twardego. Po wejściu do gabinetu, nasza rozmowa trwała… 8 minut. Efekt? Za dwa dni drużyna piłkarska z naszej wsi, otrzymała koszulki z logo, jakie sobie wymyśliła młodzież. Radości było co nie miara. Duma rozpierała chłopaków na meczach, bo wszystkie drużyny im zazdrościły, że mają jednakowe stroje. Pan Michał ujął mnie uśmiechem, serdecznością, ciepłem i chęcią niesienia bezinteresownej pomocy. I tak sekretarzowi Powiatu zostało do dziś, co widać, po zaangażowaniu w wiele akcji charytatywnych w naszym mieście, a także na terenie powiatu.

Ależ się rozpisałam. A przecież nie po to się spotkałam z Michałem Twardym, aby mówić o mojej rodzinnej wsi, tylko o jego… „pierwszych razach”.

Zalewanie stropu z pewną dozą… nieśmiałości

Tradycyjnie zaczynamy od dzieciństwa. To bowiem czas, który w wieku dojrzałym wspominamy dość często z rozrzewnieniem. Jak pan Michał wspomina pierwszy dzień w szkolnej ławce? – To było tak dawno, że trudno mi odpowiedzieć na to pytanie – mówi po chwilowym zastanowieniu. – Wydaje mi się, że nie miałem z tym jednak większego problemy, gdyż do klasy szedłem razem z koleżankami i kolegami z zerówki – dodaje. Mój rozmówca przyznaje jednak, że trochę się stresował. – Byłem kiedyś osobą trochę nieśmiałą – uśmiecha się, wspominając szkolne czasy.

A jak obecny sekretarz Powiatu Płockiego zarobił swoje pierwsze pieniądze i na co je przeznaczył? Pan Michał roześmiał się głośno. – Pierwsze pieniądze zarobiłem u babci i dziadka za prace przy… trzepaniu dywanów i porządkach w piwnicy. I dokładnie nie pamiętam, ale wydałem je na przyjemności mojego podniebienia – tłumaczy. – Ale chcę powiedzieć jeszcze jedno. Taką bardziej poważną kasę zarobiłem, pracując w wakacje na budowie u znajomego. Byłem tam na zasadzie przynieś i podaj, czyli taki pomocnik. Było ciężko bo miałem jakieś 16 lat, ale doświadczenie bardzo ciekawe – przyznaje. – Najgorszy był jednak dzień zalewania stropu – 11 godzin przy betoniarce. Jak wróciłem do domu, to nie miałem siły zjeść kolacji, a następnego dnia włóczyłem się jak cień z psem po osiedlu – wspomina. – Sylwetka za to mi zmężniała. Wtedy kupiłem sobie buty sportowe i gramofon marki philips – dodaje z dumą w głosie.

Szczęście zmierzone miesiącami… czytania

Jak wiemy, pan Michał jest szczęśliwym tatą trójki dzieci. Co poczuł kiedy państwu Twardym urodziło się pierwsze dziecko? Bohater rozmowy chyba nie był przygotowany na to pytanie, wyraźnie się wzrusza. I widać, że myślami wraca do tamtej chwili. – To był bardzo dziwny stan umysłu i ciała, zdenerwowanie i szczęście jednocześnie. Zdenerwowanie żeby cały zabieg się udał bez krzywdy dla mamy i dziecka i szczęście po usłyszeniu pierwszego słabiutkiego płaczu, który za chwilkę nabrał mocy. No i poleciała łza wzruszenia – opowiada swoim spokojnym głosem. – I tak za każdym razem – podkreśla. – Po udanych rozwiązaniach zawsze miałem obawę, że moje duże dłonie zrobią krzywdę tym maluszkom i bałem się – za każdym razem tak samo – brać noworodki na ręce. Później oczywiście mi to przechodziło i bardzo czynnie brałem i biorę udział w opiece i wychowaniu dzieci – mówi to, o czym mnóstwo osób z otoczenia pana Michała dokładnie wie. – Chociaż tak już to pewnie w genach jest, że jednak mama dla dzieci to mama – słychać w głosie nutkę zazdrości o tę cudowną miłość.

– Jak człowiek przystępuje do aktu poczęcia dziecka, nie zdaje sobie sprawy w 100 proc. ile może czyhać zagrożeń. Dopiero po pierwszych 3 wizytach u lekarza ginekologa zacząłem spokojniej funkcjonować – wyznaje. – Ile ja się naczytałem informacji o rozwoju płodu – od połączenia dwóch komórek do 4 miesiąca ciąży – to tylko ja wiem – uśmiecha się. Okazuje się, że nabyta wiedza przy pierwszym dziecku pana Michała, przydała się przy kolejnych ciążach.

– Informacja, że po raz trzeci zostanę ojcem wbiła mnie w ziemie – wyznaje pan Michał. – Mając już dwójkę – można powiedzieć odchowanych – dzieci bo 9 i 5 latków, byłem z nietęgą miną. Przez weekend chodziłem rozbity – przyznaje się. – Unormowane życie jest łatwe, przyjemne i spokojne, a tu po kilku latach zmiana. Doszedłem jednak do siebie i już dalej było podobnie, jak przy dwójce starszych dzieci – żartuje w swoim stylu. – Wyczekiwanie na dobre wiadomości, łzy i nieprzespane noce, ale na szczęście wszystko odbyło się bez większych problemów – mówi, a oczy nabierają blasku szczęścia. – Kto nie ma dzieci, nie pozna prawdziwego życia, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy są takimi szczęściarzami jak ja. Czasami człowiek po całym dniu pracy nie ma humoru, ale te moje szkraby potrafią pocieszyć, choć i zdenerwować – nie ukrywa wzruszenia.

Głęboka woda… samorządu

No to odkryliśmy najczulsze miejsca w sercu Michała Twardego. Ale przecież nie samą rodziną człowiek żyje. Jest też praca. Pomimo młodego wieku mój rozmówca ma w swoim życiorysie ma wpisane bardzo odpowiedzialne funkcje. Jedną z nich było – wcześniej wspomniane – dyrektorowanie urzędowi marszałkowskiemu.  Nie mogę pominąć tego stanowiska w naszej rozmowie, bowiem to od niego zaczęła się nasza znajomość. Jaka była pierwsza myśl Michała Twardego, kiedy usiadł w fotelu dyrektora? Po pytaniu zalega nagle cisza… Pan Michał bierze głęboki wdech, widać, że stara sobie przypomnieć sytuację. – Trudne pytanie – mówi po dłużej chwili.

– Z jednej strony duma, że marszałek województwa mi zaufał, a z drugiej obawa żeby nie nawalić – zaczyna opowiadać. – Przecież przede mną dyrektorem był obecny poseł Piotr Zgorzelski i to ci dwaj panowie wprowadzili mnie do delegatury. Zostałem dobrze przyjęty prze koleżanki i kolegów w delegaturze. Ostro zostałem rzucony do pracy. Jak to się mówi – na głęboka wodę. Oprócz administracyjnych obowiązków, do których byłem bardzo dobrze przygotowany, doszło reprezentowanie najważniejszego człowieka w województwie wobec wójtów, burmistrzów, prezydentów i starostów z terenu powiatu płockiego, gostynińskiego i sierpeckiego. A tu już nie powinno być wpadek – tłumaczy. – Przy okazji serdecznie pozdrawiam samorządowców i dziękuje, że przyjęli mnie ciepło do swojego grona.

Z mądrymi politykami… na koncert i dookoła świata

Oprócz kilku odpowiedzialnych funkcji, jakie pan pełnił i pełni, jest pan radnym Miasta Płocka. Czego dotyczyła pierwsza interpelacja, a czego najważniejsza przez lata zasiadania w radzie? – Pierwsza dotyczyła ułatwienia parkowania mieszkańcom osiedla Wyszogrodzka przy szkole podstawowej nr 12 – odpowiada bez zastanowienia, wręcz jednym tchem. – A te najważniejsze interpelacje – to wszystkie dotyczące budżetu miasta Płocka – dodaje.

– Dzięki naszej pracy to miasto się zmienia. Oczywiście prezydent ma wizje i my te wizje wspieramy. Jednocześnie staramy się walczyć dla mieszkańców o te zdecydowanie mniejsze zadania. Nie jest łatwo, bo każda koalicja jest tylko koalicją, ale w sumie uważam, że idzie to w dobrym kierunku – podkreśla Michał Twardy. – Taka indywidualna interpelacja, ta najważniejsza, dotyczyła wybudowania ulicy dojazdowej do posesji pomiędzy ulicami Lenartowicza i Zdziarskiego. Mieszkańcy czekali na ta uliczkę około 16 lat i dzięki mojemu i ich uporowi to stało się faktem – z czego jestem dumny i dziękuje im za wsparcie.

Wiadomo, że każdy z nas ma marzenia. Jedne się spełniają inne nie. Są jednak takie wśród nich, które byłyby pierwsze, tych których dotychczas nie udało się spełnić. Jakie marzenie ma Michał Twardy? Mój rozmówca uśmiecha się tajemniczo. – Moje marzenia od kilku lat związane są z najbliższą rodziną – mówi na wstępie. – Ale takie prywatne marzenie to myślę, że chciałbym odbyć podróż dookoła świata. Taką długą, kilkumiesięczną, z dobrym przewodnikiem – głośno wypowiada te słowa.

– Muszę się przyznać, do jeszcze jednego marzenia, które było we mnie od zawsze, a już się spełniło – bardzo mnie zaciekawia wypowiedzią. – Zawsze chciałem grać na perkusji no i, jak strzeliła mi 40 lat na kark, zapytałem żonę czy mogę zaszaleć i spełnić swoje marzenie. Odpowiedziała bez zastanowienia, że tak. No i zamówiłem… perkusję! – śmieje się bohater dzisiejszej rozmowy. – Z uwagi na to, że polityka nie jest mi obca, chciałbym, aby trafiali do niej naprawdę mądrzy ludzie. I to jest chyba to marzenie, które będzie najtrudniejszym do spełnienia…

Z całego serca życzymy Michałowi Twardemu spełnienia wszystkich marzeń. To ostatnie będzie naprawdę bardzo trudne, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Bo jak kiedyś napisał Paulo Coelho – „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu”.

Fot. Archiwum prywatne Michała Twardego i „Dziennika Płockiego”.