Po kapitalnym widowisku i heroicznej postawie w ostatnich minutach Nafciarze zremisowali w pierwszym meczu finałowym PGNiG Superligi z PGE VIVE Kielce 26:26. Mecz odbył się w środę w płockiej Orlen Arenie, rewanż już w sobotę w Kielcach.
Początek pojedynku z kategorii wymarzonych. Kapitalna obrona, skuteczność Zigi Mlakara i w 5.min. prowadziliśmy 3:0. Każdy jednak zdawał sobie sprawę z tego, że kielczanie tak tego nie zostawią. Tym bardziej, że ci grali niesamowicie szybko i zasadzie cztery z pięciu bramek gości padło do kontrach lub szybkich wznowieniach. Mecz się szybko wyrównał, a kibice w hali i przed telewizorem oglądali kapitalne widowisko.
W 13.min. Michał Daszek po indywidualnej akcji ponownie wyprowadził Nafciarzy na trzy bramki przewagi, ale niedługo później nasza przewaga stopniała do jednego oczka. Każdy obserwator zauważył również, że oba zespoły grały innymi stylami – Nafciarze długo w ataku pozycyjnym, cierpliwie wypracowując swoją szansę rzutową, kielczanie natomiast szybko, bazując na kontrze i szybkim wznowieniu. Bardzo długo skuteczniejsza okazywała się strategia trenera Xaviera Sabate, którego podopieczni przez większość pierwszej połowy byli bliżej zwycięstwa. Wiślacy mimo dwuminutowych kar przyśpieszyli w końcówce, wychodząc na prowadzenie 14:11 i przy takim stanie zeszli do szatni.
W drugiej połowie kielczanie postawili bardzo wymagającą obronę, która sprawiła Nafciarzom sporo problemów. Dość powiedzieć, że przez dziesięć minut trafiliśmy tylko raz, gubiąc piłkę w kilku sytuacjach, lub po prostu przegrywając pojedynek z Vladimirem Cuparą. Na nasze szczęście gubili się również kielczanie i gdy o czas poprosił trener Sabate, wynik brzmiał 15:14. Niestety nasza niemoc strzelecka trwała w najlepsze i wreszcie w 42.min. na jednobramkowe prowadzenie wyszło PGE VIVE. Potwierdziło się jednak to, co mówił przed meczem Xavier Sabate – Nafciarze to drużyna wojowników i to pokazała na boisku. Wiślakom udało się odrobić straty, ale wciąż brakowało, aby przełamać mecz. Jak się okazało, brakowało zimnej krwi.
Grając w przewadze jednego zawodnika Wiślacy nie dość, że tracili bramki, to jeszcze nie zdobyli żadnej. W efekcie w 53.min. wynik brzmiał 20:23, a o czas poprosił trener Xavier Sabate. Odrabianie strat szło jednak bardzo mozolnie. Mimo, że ORLEN Wisła odzyskiwała piłki w obronie, to brakowało wykończenia w ataku. Przy takiej drużynie, jak PGE VIVE Kielce, to się musiało zemścić. Gospodarze jednak walczyli do końca. Od stanu 23:26 ostatecznie doprowadzili do remisu 26:26. Wyrównującą bramkę na kilka sekund przed końcem spotkania zdobył Michał Daszek, przedłużając tym samym nadzieje na mistrzostwo Polski. Rewanżowy mecz w sobotę w Kielcach.
ORLEN Wisła Płock – PGE VIVE Kielce 26:26 (14:11)
ORLEN Wisła: Wichary, Morawski, Borbely – Daszek 6(2k), Krajewski, Racotea, Moya 2, Zdrahala 3, Obradović 4, Piechowski 1, Źabić 1, Mihić 6, Toledo 1, Sulić, Mlakar 3
PGE VIVE: Ivić, Cupara – A.Dujshebaev 5, Aginagalde 5(3k), Jachlewski 2, Janc 2, Lijewski 1, Jurkiewicz, Kulesh 3, Moryto 2, Mamić, Cindrić 4, Fernandez Perez, Karalek 2
Źródło: SPR Wisła Płock
Fot. DR.