Masowa wycinka drzew w powiecie płockim. Mocne słowa radnych: to rabunek! Leśnicy odpierają zarzuty [FOTO]

Ponad dwie godziny trwała emocjonalna dyskusja na październikowej sesji Rady Powiatu. Dotyczyła ona masowej wycinki drzew w okolicznych lasach. Leśnicy, obecni na sali, przekonywali, że robią wszystko co należy zgodnie z prawem. Z kolei radni przedstawiali wręcz przytłaczające argumenty, że wycinka lasów w ostatnich latach się nasiliła. Mieszkańcy powiatu bowiem widzą, wciąż przybywające nowe hałdy drewna, piętrzące się w lasach i… gołe pola, które zostają po wycince.

Podczas dyskusji na sali obrad w Starostwie Powiatowym w Płocku emocje sięgały zenitu. Atmosfera chwilami była rozgrzana do czerwoności. Argumenty przedstawiane przez leśników kompletnie nie przekonywały ani radnych, ani starosty płockiego, Sylwestra Ziemkiewicza. Może za wyjątkiem radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy starali się bronić pracowników Nadleśnictw. 

70 tysięcy metrów sześciennych rocznie… 

W temat wycinki drzew wprowadził obecnych na sali Marek Włoczkowski, zastępca Nadleśniczego Nadleśnictwa Płock. – Gospodarka w lasach państwowych opiera się na podstawie ustalonego dokumentu, jakim jest Plan Urządzania Lasu, który jest sporządzony przez ekspertów niezależnych od nadleśnictwa na okresy dziesięcioletnie. Każdy kawałek lasu jest dokładnie pomierzony, co jakiś czas sporządzane są dokumenty, które inwentaryzują gatunki roślin, zwierząt, badana jest również gleba – tłumaczył leśnik. W oparciu o te badania sporządzany jest 10-letni Plan Urządzania Lasu.

– Wszelkie działania, które podejmuje nadleśnictwo, jest oparte o ten plan. Plan zatwierdzany jest przez ministra i w zasadzie nie ma odstępstw od zawartych w nim wytycznych – podkreślał Włoczkowski.

Na terenie powiatu płockiego, Nadleśnictwo Płock, gospodaruje na gruntach skarbu państwa tj. na ok. 7 tys. hektarów. Do pozyskania w ostatnim PUL (obowiązuje w latach 2015 – 2024 r.), jak wyliczyli fachowcy można pozyskać z lasu ok. 700 tys. metrów sześciennych drewna. Ta liczba metrów jest dzielona na 10 lat. 

– Pozyskiwanie drewna to nie jest główny motyw nadleśnictwa – kontynuował Włoczkowski. – Jest to niejako dbanie o trwałość lasu. Te 70 tys. m sześc. drewna ma zabezpieczyć mieszkańców danego regionu, ludność, ale także zabezpieczyć surowiec niezbędny do działalności firm, które zajmują się przerobem drewna. Jest to liczba ograniczona. A że ilość takich firm rośnie, przy ograniczonej podaży, cena będzie rosła – stwierdził leśnik.

– Drewno wycinamy wtedy, kiedy ono osiąga swoją dojrzałość i jest w najlepszej możliwości do wykorzystania przede wszystkim przez przemysł. Dłuższe przetrzymywanie takiego drzewostanu na gruncie powoduje spadek i pogorszenie jego jakości, a także zwiększenie drzew chorych i ich obumieranie – argumentował. – Nie wiem czy zasadne byłoby takie przetrzymywanie, bo trzeba sobie zdawać sprawę, że oczekiwania społeczne z wykorzystaniem lasów do celów turystycznych, też się zmieniają.

– Ten las, który my widzimy, piękny 70-80 czy 100-letni, on nie będzie w nieskończoność w tej samej formie na tym gruncie istniał – przekonywał leśnik. – Z czasem te drzewa obumierają, ilość drewna się zmniejsza, jego jakość się pogarsza – uzasadniał wycinanie drzew.

– Wycinka, która jest w tej chwili realizowana, nie jest pomysłem nadleśniczego. To jest ściśle określony proces, uwarunkowany decyzją ministerialną – przyznał zs. nadleśniczego płockiego Nadleśnictwa. Dalej wyjaśniał, że „każda wycinka przeprowadzona jest na mocy ustawy, która wymusza na Lasach Państwowych, odnowienia tej powierzchni, czyli posadzenia nowego lasu w ciągu pięciu lat. Plany Urządzania Lasu są wykonywane przez instytucje niezależne od Lasów Państwowych, są konsultowane ze społeczeństwem – stwierdził Włoczkowski. – Społeczeństwo nie korzysta z tych uprawnień. A informacje na ten temat ogłaszane są na stronach nadleśnictwa oraz w prasie lokalnej – bronił się leśnik. 

Każde wycinane drzewo…

W te słowa leśnika wszedł starosta płocki Sylwester Ziemkiewicz. – Jest ogromny niepokój społeczny, i naszych mieszkańców, którzy obserwują dużą skalę wycinki tych drzew. Lasy Państwowe to nasze wspólne dobro, które powinno służyć całemu społeczeństwu. Wycinka budzi ogromny niepokój, ponieważ są dostępne analizy i raporty, które potwierdzają, że skala wycinania lasów jest o połowę większa, niż było to, powiedzmy, 15 lat temu – mówił starosta.

– Dokumenty potwierdzają również, że dochody LP są dużo większe, natomiast inwestowanie w działania proekologiczne nie wzrasta. To widzą mieszkańcy naszego powiatu, na którym znajduje się 17 proc. zalesienia, a są gminy, gdzie jest to jedynie 4 proc. Stąd niepokój o każde wycinane drzewo.

Ziemkiewicz stwierdził również, że słowa leśnika go nie uspokoiły. – Słysząc o tym, że ta kompensacja ma być w ciągu 5 lat, a skala wycinki jest bardzo duża, to utwierdza nas w tym niepokoju. Dbałość o środowisko, może nie do końca idzie w parze z działaniami, które państwo prowadzicie – zaznaczył. 

„Rząd potrzebuje pieniędzy na kampanię”

Na większą skale wycinki drzew, zwrócił też uwagę Paweł Jakubowski, powiatowy radny z gminy Radzanowo. W tym miejscu należy zaznaczyć, że lasy na terenie gminy Radzanowo zajmują 250 hektarów, czyli bardzo mało, a lesistość wynosi 2,4 proc.. Gmina pod tym względem zajmuje jedno z ostatnich miejsc w woj. mazowieckim. Wycinka drzew w tym przypadku powinna być prowadzona tylko w ostateczności. – Dla państwa polskiego dobro mieszkańców i środowiska, powinna stanowić wartość zdecydowanie wyższą niż zysk ze sprzedaży drewna – podkreślił Jakubowski. – Niestety tak się nie dzieje.

– Ewidentnie widzimy, że wycinki drzew nasiliły się w ostatnim czasie. Może trzeba sobie zadać pytanie czemu tak jest? – dopytywał radny. – Moim zdaniem odpowiedź jest jedna. Ceny drewna w ostatnich dwóch latach, w niektórych przypadkach wzrosły nawet o 200, 300 proc. W efekcie mamy jedną z najwyższych, o ile nie najwyższe ceny drewna w Europie. Handel drewnem to teraz żyła złota. Rząd potrzebuje pieniędzy na kampanię, kosztem lokalnej ludności i środowiska przyrodniczego – stwierdził Jakubowski. 

Więcej o… 240 tys. metrów sześciennych

–  Ile metrów sześciennych mieliście w poprzednim planie 10-letnim PUL w naszym obrębie? – dopytywał z kolei radny Marcin Hubert Piotrowski. – W poprzednim operacie mieliśmy do wycięcia 560 tys. metrów do wycięcia, w tej chwili jest to 700 tys. Jest przyrost, ale jak się okazuje są to ilości za małe – odpowiedział Włoczkowski.

Leśnik dodał: – teraz zastanówmy się czy te lasy chcemy wycinać dla firm, które zajmują się przerobem drewna, albo… trzymamy te lasy dla mieszkańców, którzy chcieliby w nich spacerować?

Gospodarka rabunkowa, czyli o… gołych polach 

– Czy ta gospodarka rabunkowa, która trwa w tej chwili – rozpoczął swoje pytanie powiatowy radny Bogdan Matczak. Na te słowa oburzył się  Nadleśniczy Nadleśnictwa Gostynin, Jacek Liziniewicz. Matczak jednak nie odpuścił: – tak rabunkowa, bo zostają gołe pola i następne nasadzenie, które będzie nadawało się do wycięcia, będzie potrzebowało 50 lat. Nas już nie będzie panie leśniczy – radny nie ukrywał emocji.

Radny dopytywał, czy za chwilę nie będzie tak, że Polska będzie musiała sprowadzać drewno. – Bardzo szybko je wywozimy i nie trzeba udawać, że go nie wywozimy. W portach, a my jeździmy ze zbożem, widzimy, co tam się wyprawia i gdzie te nasze drewno płynie – mówił radny.

– Czy ma pan pewność, że to drewno jest z płockich lasów – dopytał Włoczkowski. – Nie jestem śledczym, ani prokuratorem. Widzę drewno. Jak widzę, że wjechało z innego terenu, to wy też powinniście być zainteresowani, jakim prawem ono tam jest – błyskawicznie zripostował Matczak. – Może się okazać, że jest to drewno przywożone i wysyłane przez nasze porty – starał się bronić leśnik. – Zadałem panu pytanie i proszę o odpowiedź – naciskał dalej radny. 

– To co mówi pan nadleśniczy, że wiek drzew wzrasta, objętość też wzrasta, zatem nie ma tu jakiejś rabunkowej gospodarki. Każda wycinka wzbudza kontrowersje, bo się przyzwyczajamy do tych terenów – bronił nadleśniczego radny Maciej Jabłoński.

Ogromne wzrosty sprzedaży…

 – Wspomniał pan o tym, że to drewno, które możemy widzieć w porcie, nie jest koniecznie drewnem z Polski. Otóż, Urząd Statystyczny przy ONZ ds. Wyżywienia i Leśnictwa oraz Eurostat, podaję takie oto dane: w roku 2018 eksport drewna polskiego do Chin, roku do roku, wzrósł – uwaga – o 496 proc. w 2019 r. – nastąpił wzrost rok do roku o 167 proc. – zabrał głos Bogdan Banaszczak, z zarządu Powiatu Płockiego.

– Okazuje się że Lasy Państwowe nie sprzedają bezpośrednio drewna do Chin i to jest prawda, według Eurostatu, trzydzieści niezależnych podmiotów niezarejestrowanych w Polsce, kupuje od LP drewno, pakuje je na samochody, nie mając nawet w Polsce magazynów i nieprzetworzone drewno właśnie w ten sposób trafia do Chin – tłumaczył Banaszczak. – Dla mnie, jako obywatela tego kraju, jest to bardzo smutne. W drewno nie mogą się zaopatrzyć polskie firmy, które tu płacą podatki.

– Wspomniał pan o braku surowca, jak może nie być braków, skoro tyle drewna z Polski wyjeżdża – stwierdził radny. – My te informacje otrzymujemy od mieszkańców, a ludzie mówią, że trwa rabunkowa wycinka lasów. I ktoś uprawia ze mną polemikę, że jest to zaplanowana wycinka drzew – podkreślił. – Jeżeli drzewo od drzewa – niemające 40 lat – w lesie, który był pięknym, zdrowym, rosnącym – co widać po ściętych pniach – okazuje się nagle, że drzewo od drzewa rośnie 15 metrów, to nie jest wycinka? – dopytywał Bogdan Banaszczak.

Deska, a surowe drewno… 

– Jesteśmy tu po to, aby powiedzieć to głośno. Jak pan się odniesie do tych danych, które podają te instytucje? – dopytywał dalej członek zarządu Powiatu Płockiego. – Czy jest pan pewien, że te ponad 400 proc., bo brzmi to niepokojąco, jakich liczb to dotyczy, ile zostało wyeksportowane do Chin, co stanowi 400 proc., jaki to jest procent, co pozyskujemy w kraju? – przerwał Banszczakowi, Włoczkowski.

– Proszę pana tutaj to ja zadaję pytania, a pan na nie odpowiada, bo to pan jest z branży, którą my chcemy poznać – zareagował Banaszczak. – My zgłaszamy problem, i to nie jest kwestia radnych, to jest poważny problem, który zgłaszają mieszkańcy powiatu płockiego. W takim razie proszę zdementować to na podstawie dokumentów i faktów – dopominał się polityk.

– Dane w tych raportach dotyczą także drewna przerobionego, czyli w formie desek i to… nie jest już drewno surowe – odpowiedział leśnik. – Akurat te dane mówią o drewnie nieprzetworzonym – zareagował Banaszczak. I dodał: rozumiem, że pan może tego nie wiedzieć. Poproszę w takim razie o odpowiedź pisemną, bo chciałby pokazać to mieszkańcom, jak to wygląda. – O te dane należałoby pytać GUS czy Generalną Dyrekcję Lasów Państwowych – odpowiedział zastępca nadleśniczego.

Wszyscy „wycinka i wycinka”

– Chciałbym stanowczo zaprotestować przed stwierdzeniem, że LP prowadzą rabunkową gospodarkę leśną – bronił się Marek Włoczkowski. – To się państwu wydaje. Wszyscy tu stwierdzacie, że jest wzrost wycinek. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że lasy dochodzą do swojego wieku – optymalnego okresu – kiedy możemy je pozyskiwać. Nie chodzi nam o to, aby wycinać drzewa chore, My staramy się zabezpieczyć, oczekiwania różnych podmiotów, zarówno tych, którzy chcą chodzić w pięknych lasach, jak firmy.

Na słowa leśnika, zareagował przewodniczący RP, Lech Dąbrowski. – Niepokoi radnych jedna rzecz, że mimo tego, że zwiększamy wycinkę, to drewno drożeje. I tu już wchodzi polityka, bo jeżeli więcej drewna pozyskujemy, no to powinno być tańsze. Na aukcjach tymczasem jest droższe – stwierdził. 

– Dwa lata temu, przez kryzys energetyczny wywołany przez naszego sąsiada ze wschodu, w Nadleśnictwie Gostynin nikt nie chciał się zaopatrzyć się w opał, nikt nie kupował opału. Wszyscy palili ekogroszkiem, gazem. W ubiegłym roku, pamiętamy, wszyscy rzucili się do lasu. Musieliśmy podjąć mnóstwo wysiłku, aby chociaż w części pokryć zapotrzebowanie na drewno – tłumaczył Jacek Liziniewicz. Nadleśniczy przekonywał, że powiat płocki 40 lat temu miał 11 proc. zalesienia, teraz ma 17 proc.

„Lasy Państwowe zaprzęgnięte do polityki”

–  Wszystko co się dzieje w lesie nie jest oparte na rachunku ekonomicznym, ale jest oparte na potrzeby tego lasu. Słyszymy o większej skali pozyskania drewna, ale wiele lasów dorasta do swojego wieku rębności. Ten drzewostan ma teraz 70-80-100 lat – twierdził z kolei Lucjan Żukowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Łąck. – Wycinki trwają od wielu lat. To wszystko co się dzieje w lesie, jest zaplanowane i nie wycinamy więcej niż możemy. Nasza działalność jest prowadzona w sposób racjonalny i mamy bardzo trudne zadanie, bo jednocześnie musimy pogodzić potrzeby gospodarcze, jak i społeczne – mówił.

– Lasy Państwowe zostały zaprzęgnięte do polityki – to są fakty – podsumował Bogdan Banaszczak. – Potwierdzają to liczne raporty, różnych instytucji. Potwierdza to kontrola Najwyżej Izby Kontroli, która wykazuje, że fundusz leśny powinien być przekazywany zgodnie z określonymi zasadami, a idzie zupełnie na inne rzeczy, na rzeczy polityczne, to trzeba nazwać po imieniu.

Fot. Dziennik Płocki.