Głównie o zakończonym niedawno sezonie, ale również o przyszłości – tej bliższej, jak i tej trochę bardziej odległej, porozmawialiśmy z bramkarką MMKS Jutrzenki Płock – Martą Pietrzak, która obok kapitan zespołu – Marty Krysiak – w płockim klubie jest już od 16 lat.
Dziennik Płocki: Rok temu grałyście na zapleczu Superligi, a teraz ligę niżej, na trzecim poziomie rozgrywkowym. Jak ocenisz zakończony sezon 2015/2016, ze swojej perspektywy?
Marta Pietrzak: Na pewno jest wiele aspektów, z których należy się cieszyć. Klub – po raz pierwszy odkąd pamiętam – wyglądał bardzo profesjonalnie pod względem organizacyjnym. Z kolei pod względem sportowym udało nam się zjednoczyć drużynę, którą wielu skazywało na porażkę i całkowite rozwiązanie…
Początkowo trudno było nam się zgrać, jednak wraz z każdym kolejnym meczem stawałyśmy się mocniejsze i zawsze wierzyłyśmy w zwycięstwo. Miałyśmy cichą nadzieję, że awansujemy. Niestety piłka ręczna jest nieprzewidywalnym sportem. Uważam jednak, że na awans zasłużyłyśmy tak samo, jak SPR Sośnica Gliwice. Niestety to rywalki – po rzutach karnych – okazały się lepsze.
Pomimo końcowego niepowodzenia był to bardzo dobry rok dla Jutrzenki. My rozwinęłyśmy się sportowo, klub medialnie, ale niedosyt i tak pozostanie. Mnie boli to szczególnie, gdyż wraz z kapitanem zespołu i moją wieloletnią przyjaciółką – Martą Krysiak – jesteśmy pionierkami tej drużyny… Od pierwszego naszego wspólnego treningu minęło 16 lat, razem świętowałyśmy historyczny awans do I ligi… W tym sezonie się nie udało.
Przed rozpoczęciem drugoligowych rozgrywek opuściły Was ważne zawodniczki: Karolina Mokrzka, Dominika Waszkiewicz i Dorota Dobrowolska. Zastąpiły je młode zdolne: Dagmara Woźnica, Kamila Wójciak, Julia Prus i Justyna Brudzyńska oraz Aneta Chodań i Hiszpanka Raquel Suarez Ramos. W Płocku mówiono wówczas o tym, że Jutrzenka nie ma najmniejszych szans na walkę o wysokie miejsce w II lidze. Stało się zupełnie inaczej. Skąd wzięła się ta nowa jakość Jutrzenki?
Wzięło się to chyba z tego, że chciałyśmy za wszelką cenę udowodnić, że nie grają nazwiska, a przede wszystkim ludzie. Ważne jest też podejście, a najbardziej istotna atmosfera w drużynie. My stałyśmy się jednością, rodziną, która zawsze trzymała się razem, płakała, śmiała się. Miałyśmy wspólny cel, to jest nasz sukces.
W ostatnich czterech spotkaniach poniosłyście jednak dwie porażki (z Varsovią Warszawa i SPR Sośnicą Gliwice). Dodatkowo, przeciętnie zaprezentowałyście się w wyjazdowym meczu z łódzkim ChKS-em, ale już w pierwszym barażu w Gliwicach zagrałyście świetnie. Taka huśtawka nastrojów nie zburzy tego, co pochwaliłaś przed chwilą?
Na pewno się nie cofniemy, bo nasze motto jest jedno: „Nigdy się nie Poddawaj”. Cały czas mamy nad czym pracować na treningach. Możemy przecież jeszcze bardziej się zjednoczyć. Takie sytuacje jak ta podczas meczu z Sośnicą muszą „budować” sportowca. Oczywiście wielką sztuką jest zwyciężać, ale jeszcze większą jest podnieść się po porażce. Moja drużyna to potrafi.
Zarząd informował już o tym, co czeka Was w sezonie 2016/2017?
Ja mam cichą nadzieję, że pierwsza liga zostanie powiększona i wszystkie drużyny, które wygrały swoje drugoligowe grupy znajdą się szczebel wyżej. Myślę, że wszystko wyjaśni się w przeciągu kilku najbliższych dni.
Co jeśli jednak tej pierwszej ligi nie będzie? Jakieś roszady w składzie mogą się wtedy pojawić.
Na tę chwilę nowy sezon rozpoczniemy w drugiej lidze i tego każdy jest świadomy. Czy ktoś odejdzie? O tym przekonamy się wkrótce. Mam nadzieję, że wszystkie zostaniemy, bo każda z nas jest tutaj potrzebna.
Marta Pietrzak nie ma ofert z innych klubów i zostaje w Jutrzence?
Nie sądzę, żeby jakakolwiek oferta skusiła mnie do zmiany. Jutrzenka – aż do zakończenia kariery – zawsze będzie moim klubem.
Rozumiem, że w barwach Jutrzenki będziemy mogli obserwować Cię jeszcze przez wiele lat.
Tak, chciałabym w międzyczasie ułożyć swoje życie prywatne, założyć rodzinę i móc dalej grać w Jutrzence. To od lat było moim marzeniem. Dopóki zdrowie pozwoli zapewniam, że tak będzie.
Przejdźmy do tematu twojego zdrowia. Niewiele osób wie, że w meczu z Sośnicą w Płocku grałaś z poważnym urazem kolana. Możesz powiedzieć nam o tym coś więcej?
To prawda. W ostatnich meczach kontuzje nas nie oszczędzały. Po meczu z Varsovią nabawiłam się urazu kolana. Jako, że mam luźne wiązadło boczne, to moje kolano nie jest stabilne, przez co wyskakuje mi rzepka. I właśnie z tego powodu miałam około dziesięciodniową przerwę w treningach. Sezon pozwoliła dokończyć mi wizyta u naszego fizjoterapeuty Kamila Komorowskiego, który przekazał odpowiednie wskazówki lecznicze.
Moje treningi wyglądały tak, że się oszczędzałam… Broniłam tylko górę, bo ból kolana nie pozwalał na wiele. Ci, co mnie znają widzą jednak, że łatwo się nie poddaję. Szczerze myślałam, że nie zagram z Sośnicą, jednak trener mi zaufał. Dziękuję mu za to, zostawiłam na parkiecie tyle, ile mogłam. Sezon się skończył i trzeba wyleczyć kolano, ponieważ nie da się tak grać z ograniczeniami.
Zagrałaś i to z bardzo dobrym skutkiem. Naprawdę wielkie słowa uznania. Wielu trenerów z II ligi mówiło, że bramka w Jutrzence to poziom Superligi, a Aleksandra Rędzińska i Marta Krysiak oraz odbudowujące się lewe skrzydło to punkty, które muszą budzić respekt. Co ty o tym sądzisz?
Milo mi to słyszeć. Pozycję w bramce od dawna miałyśmy dobrą. To zasługa treningów pod okiem trenera Jarosława Krzemińskiego. Nie wiem, co mówią inni, ale w Jutrzence siła zespołu zawsze tkwiła w obronie. Rędzińska i Krysiak to zawodniczki kompletne, doświadczone, stanowiące o sile drużyny, bo zawsze musi być tzw. „mózg zespołu”. Tak naprawdę to jednak nie pojedyncze zawodniczki, a cały zespół jest ważny. Indywidualnościami nie wygra się meczów, tylko grą zespołową, a u nas – w tym sezonie – z każdej pozycji można było się spodziewać potencjalnego zagrożenia.
Na koniec powiedz nam jaki twoim zdaniem będzie kolejny sezon Jutrzenki?
Jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Mam jednak nadzieję, że zagramy w takim samym składzie, a wtedy czas pokaże na co nas stać. Za obecny sezon dziękuję drużynie, sztabowi trenerskiemu oraz wszystkim, którzy są w klubie i wspierają nas jakikolwiek sposób. To dzięki Wam nadal możemy robić to, co kochamy i nadal chcemy się rozwijać. Bądźcie z nami na dobre i złe, a z pewnością niebawem wszyscy będziemy się wspólnie cieszyć.
Rozmawiał Mateusz Lenkiewicz.
Fot. MMKS Jutrzenka Płock