Naprawdę ciężko otrząsnąć się po takim „widowisku”. Może i mecz we Wrocławiu był – dla kogoś – popisem (?) gry defensywnej, jednak w futbolu zawsze liczy się to co wpadnie do sieci. Dzisiaj ani zawodnicy Śląska (co kompletnie mnie nie dziwi), ani Wisły (co trochę martwi) nie potrafili zdobyć bramki i dlatego też oglądaliśmy mecz, który jeśli taki ranking byłby prowadzony, kandydowałoby do miana najgorszego spotkania świata.
Ktoś powie – aż tak źle nie było! Niestety było. Skupiając się tylko na Nafciarzach. Trzy celne strzały na dziesięć prób, w tym zdecydowanie zbyt słaba próba Kriwca z początku, wolny Furmana i uderzenie Recy w Pawełka. I to tyle. Finito. Z akcji, które mogły podobać się nie tylko koneserom też naliczyłem trzy. Trzy zepsute przez: Ilieva pod koniec pierwszej połowy i dwa razy przez Kriwca, w drugiej części gry. Przyznacie, że mało nawet nie jedno „coś” do zapamiętania na dziesięć minut. Nawet jeżeli znaleźlibyście tego więcej, to odbioru tej konfrontacji i tak nic nie zmieni. U mnie proces wyparcia już się rozpoczął i postępuje, wam również go polecam.