W pierwszym meczu pierwszej rundzie play-off Wisła nie pozostawiła mieleckiej Stali żadnych złudzeń, komu należy się awans po półfinału. Nieprawdopodobną wręcz skutecznością w bramce popisywał się Marcin Wichary. Zbigniew Kwiatkowski w 44. minucie zobaczył czerwoną kartkę.
Kluczowy obrońca płockiego zespołu nie opuścił boiska po brutalnym faulu. Jego czerwona kartka była konsekwencją trzech dwuminutowych kar. Pozostała jednak bez wpływu na końcowy rezultat. Wisła po raz kolejny zagrała na poziomie, który jest absolutnie nieosiągalny dla zdecydowanej większości polskich ligowców (oczywiście, z wyjątkiem Vive Targów Kielce).
Doskonały w bramce Marcin Wichary, bezbłędni w akcjach ofensywnych Valenin Ghionea i Adam Wiśniewski, coraz bardziej kreatywny Janko Kević, błyskotliwy Kamil Syprzak… Praktycznie o każdym z płockich zawodników można byłoby po meczu ze Stalą pisać w samych superlatywach. Nawet pomijany zazwyczaj miłosiernym milczeniem Bostjan Kavas kilka razy pokazał się z dobrej strony, a jedna z dwóch zdobytych przez niego bramek mogłaby być ozdobą każdego meczu najwyższej rangi.
Mielczanie zdawali sobie sprawę, że niewiele są w stanie zrobić, oddając rzuty z drugiej linii (różnica wzrostu na niekorzyść Stali była aż nadto widoczna), starali się więc jak najwięcej piłek dogrywać do koła lub na skrzydła. Marcin Wichary z łatwością jednak radził sobie z większością rzutów. Przez pierwszych 30 minut meczu goście pokonali go zaledwie sześć razy. Skuteczność „Wichury” w tej części gry przekraczała 50 procent.
A że reszta zespołu dostosowała się do niezwykle wysokiego poziomu swojego bramkarza, Stal chwilami wręcz nie wiedziała, co dzieje się na boisku. Mizerny dorobek bramkowy mielczan po pierwszej połowie udało się im poprawić w drugich 30 minutach tylko dlatego, że trener Manolo Cadenas dał szansę gry młodemu Adamowi Morawskiemu. Ten zaś, chociaż miał kilka doskonałych interwencji, nie okazał się aż tak skuteczny jak jego starszy kolega.
Wisła wygrała wysoko, ale w rewanżu nie będzie to miało żadnego znaczenia. Jeśli nafciarze chcą zakończyć rywalizację ze Stalą w dwóch meczach, musi wygrać również w Mielcu. Przynajmniej jedną bramką. Nie jest to niemożliwe, ale wbrew pozorom wcale nie będzie łatwe. Wystarczy przypomnieć, że w fazie zasadniczej PGNiG Superligi podopieczni trenera Manolo Cadenasa wygrali ze Stalą w jej hali różnicą zaledwie dwóch bramek.
Wisła Płock – PGE Stal Mielec 36:20 (17:6)
Wisła: Wichary, Morawski – Kwiatkowski, Nenadić 2, Ghionea 8, Jurkiewicz 2, Syprzak 7, Lijewski, Nikcević 2, Eklemović, Kavas 2, Wiśniewski 5, Zrnić 2, Milas 2, Kević 4
PGE Stal: Lipka, Kryński – Janyst 4, Sobut 3, Szpera 1, Dżono 3, Pribanić 4, Gudz, Chodara, Kostrzewa 4, Gliński, Krępa 1