Kibice – serce płockiej drużyny

To Oni kiedy jest źle śpiewają – Nic się nie stało! Wiślacy nic się nie stało! A kiedy jest dobrze, potrafią cieszyć się jak nikt. Obdzielać radością wszystkich wokół. Nie tylko siebie. Zarażać dobrymi emocjami, wydobywać nawet z zatwardziałego przeciwnika piłki nożnej uśmiech i poniekąd zazdrość, że stanowią jedność, jak zaciśnięta pięść, jak wielka rodzina.

Nie lubiłam kibiców. Dlaczego? Kojarzyli mi się z hałasem, krzykiem, bijatykami i zniszczonymi stadionami. Wielu zapyta, co takiego się wydarzyło, że spojrzałam na nich inaczej? Otóż, dostrzegłam mnóstwo pozytywnej energii, którą „podzielili” się ze mną na płockiej ulicy, idąc na piątkowy mecz.

Zebrali się na płockiej Starówce. Według szacunków płockiej Policji była to grupa około sześciuset osób. Skrzykiwali się wcześniej na forach internetowych i przez Facebooka. Idąc ulicami Płocka, nie wiedzieli jaki będzie wynik meczu – szli, wspierać Swoją drużynę! Nie ważne, że do stadionu było daleko i trzeba było przemierzyć połowę miasta. Był upał. Komu by się chciało? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – Im, Kibicom Wisły Płock. Z niebiesko-białego pochodu płynęła radość w stronę płocczan, którzy zatrzymywali się, robili zdjęcia i nakręcali filmiki. Ale Im nie zależy na rozgłosie, nie mają tzw. „parcia na szkoło”, oni zarażali mieszkańców miasta miłością do rodzimego Klubu.

Pokusiłam się o zapytanie Policji, czy były w trakcie tego marszu jakieś incydenty związane z zakłócaniem porządku, czy mieszkańcy się skarżyli? – Nie było takich zdarzeń – poinformował mnie Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej Policji. A jedyne co stróże porządku mieli do zarzucenia kibicom Wisły Płock, to że …- Wtargnęli na płytę boiska – tłumaczył mi rzecznik. Powiem więcej, kompletnie mnie to nie zaskoczyło. Bo jak nie cieszyć się z czegoś, na co cierpliwie czekało się tyle lat. Przypomnę, otóż dziewięć.

Na stadionie przy ulicy Łukasiewicza 34, kiedy padały kolejne gole, zdzierali gardła w entuzjastycznych okrzykach. Wyrażali swoją radość racami i świecami dymnymi, pomimo tego, że to zabronione. – O tym mówi ustawa, to jest karalne. Za użycie rac oraz świec dymnych grozi grzywna lub nawet pozbawienie wolności – tłumaczył Krzysztof Piasek. – Po piątkowym meczu wszczętych jest kilka postępowań. Do tej pory żadna osoba nie została ukarana. Poza tymi incydentami żadne wybryki nie miały miejsca – podkreślał.

Kiedy na stadionie emocje na chwilę opadły, Zarząd Wisły Płock zaprosił kibiców i płocczan na Starówkę, aby uczcić wejście do ekstraklasy. I znowu kibice ruszyli przez miasto, aby dzielić się radością z kolegami, drużyną, trenerem i Zarządem. Na Starówce stawiło się Ich aż trzy tysiące. Były śpiewy, tańce, szampan i okrzyki radości. Oczywiście nie zabrakło także rac, które podgrzały atmosferę do…czerwoności – dosłownie. Ale pokazały także, że do ekstraklasy w piątkowy wieczór nie wszedł jedynie Klub Wisły Płock ale także płoccy Kibice.

Dodam tylko, że rozgrywka była bardzo ważna, chodziło o wejście „na piłkarskie salony” czyli o ekstraklasę. Na płockim stadionie mecz obejrzało na żywo ponad osiem tysięcy osób. Mecz Wisły Płock z Zawiszą Bydgoszcz zakończył się wynikiem 5:0. Tym samym płocka drużyna przypieczętowała swój awans.