„Do Łodzi jeszcze będę się przekonywać …bo przypomina mi to duże dożynki” – napisała po tegorocznym Audioriver jedna z uczestniczek w mediach społecznościowych. Wciąż nie brakuje osób, którym brakuje festiwalu u podnóża płockiej skarpy.
Po przeprowadzce festiwalu do Łodzi organizatorzy mieli pod górkę. Wybór Parku na Zdrowiu wywołał falę protestów. Niektórzy mieszkańcy uważali, że zabytkowy park nieszczególnie nadaje się na tego typu masową imprezę z muzyką elektroniczną. Inni tłumaczyli, że troszczą się o zieleń i zwierzęta z pobliskiego zoo.
Ostatecznie stanęło na Łódzkich Błoniach. A festiwalowicze na forach zastanawiali się do ostatniej chwili, jaka będzie frekwencja, czy uda się wyczarować klimat, z którego znana była impreza od lat. Kiedy wreszcie w piątek, 12 lipca wybiła godzina otwarcia bram, a impreza zaczęła się rozkręcać, pogoda spłatała potężnego figla. Stosunkowo szybko lejący deszcz (toć to już tradycja podczas Audioriver!) zamieniał ziemię w breję błota.
„Znad Czech nadchodzi front burzowy, z nawałnicami silniejszymi niż te, których doświadczyliśmy w pierwszych godzinach imprezy” – podali w komunikacie organizatorzy. Oświadczyli, że nie mają wyboru i kończą piątkową zabawę.
Nie trzeba było długo czekać i na taki komentarz, że to „klątwa za opuszczenie Płocka”. Niemniej przez pozostałe dwa dni już nie było takich pogodowych zawirowań. Po dwóch dniach pozostało skierowane do uczestników wspomniane już pytanie o odczucia po łódzkiej edycji festiwalu.
Nie jest gorzej. Jest inaczej
Łódź zyskała swoich zwolenników. Według nich zmiana jest na na plus bądź „wychodzi na równo”. Z łódzkich zalet czytamy o lepszej bazie noclegowej, transporcie i jedzeniu na mieście, przy jednoczesnych minusach. „Brak Vibe w mieście w ciągu dnia. Sceny za blisko siebie i w strefie gastro słyszałeś hybrid cosmos i maina. Sunday kompletnie stracił piękno schodków. Niby nic, a było czuć. Ale Łódź się obroniła. Nie jest gorzej. Jest inaczej” – opisuje Radek.
Wtóruje mu Dymitr: „To już po prostu nie jest i nie będzie ten sam festiwal. Będzie już zawsze inny. To tak jak porównywać Summer Contrast z Las Festival, no jabłka i pomarańcze – i to i to z grubsza okrągłe”.
Ale już według Pawła „klimat Sunday został odtworzony i zachowany”. Jego zdaniem pewne elementy wypadają tak samo w kontekście Płocka i Łodzi, to przygotowanie scen, teren festiwalu, logistyka. Po czym dodaje: ” Lepsze niż w Płocku: zdecydowanie łatwiej znaleźć porządne kwatery nawet na dzień przed w cenach nie z kosmosu. Tym razem było więcej namiotów z alkoholem, foodtruck, usług (nawet fryzjer i tatuaże na miejscu). Toalety były kontenerowe na wypasie jak na festiwal. Gorzej niż w Płocku: po deszczu na trawie trzeba było omijać kałuże, w piasku woda znikała szybciej. Najważniejsze: Ci sami klimatyczni festiwalowicze”.
Adriana: „Fajny duży teren, który zepsuła tylko pogoda, na którą nie mamy wpływu. Miejsce ma potencjał, a no i przede wszystkim to duże miasto, można znaleźć nocleg w rozsądnych cenach, fajne restauracje są na plus”.
Piotr: „Może ceny za mieszkanie były lepsze, za to ceny taxi z kosmosu. Jak dla mnie to ostatni AR. Na pewno nie wrócę, po 21 latach czas się pożegnać.”
Anna: „Szczerze, to biorąc pod uwagę ten cały cyrk ze zmianą miejsca na ostatnią chwilę, ciągle niezadowolenie mieszkańców Łodzi (bo im trawę podepczemy itp), warunki pogodowe, które pierwszego dnia wpłynęły na stan terenu festiwalu, to uważam, że było naprawdę spoko! Teren festiwalu zaprojektowany z pomysłem; dużo atrakcji, fajne jedzonko, dużo toalet, dużo śmietników. Na minus jednak punkt poboru wody – z tego co pamiętam w Płocku tez zawsze był ten problem. Line up był znany wcześniej, wiec jęki, że słabo grali uważam za nie na miejscu”.
Aleksander: „Zaliczyłem większość edycji AR od 2007 roku. Dla mnie decyzja o wyprowadzce z Płocka była zrozumiała. Kilku imprez w Płocku nie zaliczyłem wyłącznie z powodu problemów z noclegiem. Te problemy dusiły festiwal i były frustrujące dla uczestników. Tymczasem w Łodzi jest duża baza noclegowa i jest fajny OFF, który dobrze się sprawdził jako punkt zborny. Szczególnie w sobotę, gdy grali DJe. I na tym, niestety, zalety tego miasta się kończą. Ulokowanie festiwalu na jakimś wypizdowie za blokowiskiem, na zwykłym klepisku to ponury żart. Podobnie jak fatalne rozmieszczenie scen i poodgradzanie ich siatką tak, żeby za każdym razem trzeba było przejść przez strefę barową, by się do nich dostać (chyba, że się coś w strefie kupiło – wtedy już napotykało się utrudnienia). Po magii i wajbie, który dla mnie definiował wcześniejsze edycje AR, nie pozostał nawet ślad. Po raz pierwszy wyjeżdżałem z tego festiwalu z poczuciem ulgi, że wracam do domu. Mamy tyle pięknych miejsc w Polsce. Szkoda, że wybrano chyba najgorsze z możliwych.”
Ten klimat…
„Nic nie zastąpi rodzinnego klimatu imprez dziennych na rynku, oraz skarpy. Płock, bo miał to „coś” – przekonuje Łukasz.
„Płock wygrywa, miasto żyło tym festiwalem. To było czuć szczególnie na rynku, z imprezy nie ewakuowali jak padał deszcz, skarpa pięknie się prezentowała pod osłona nocy i służyła jako naturalna trybuna, a Sunday to była wisienka na torcie” – wspomina Dariusz. I dodaje: „W Łodzi absolutnie nie było czuć takiego klimatu. Brak jakiś dodatkowych inicjatyw, aby trochę rozbujać głodne towarzystwo w piątkową noc. Dźwięki z różnych scen nakładały się na siebie.”
Również Magdalena wspomina, że w Płocku „cały rynek był jednym wielkim AR”, wokół pełno tańczących ludzi, jeszcze ten „nieziemski widok ze skarpy”. Ten obrazek miał też rysy w postaci braku miejsc noclegowych, drogich cen najmu, „mega tłumu” w knajpach i kolejek. Jednocześnie jej zdaniem „Łódź rekompensuje wszystkie braki Płocka, ale brakuje widoku, wajbu”. – „Dla mnie Płock mimo wszystko” – finalnie podkreśla.
Damian: „Niby lepiej, a jednak wiele się opowiedziało za Płockiem… klimat nie do przebicia tam był, choć przyznam, że przez parę ostatnich lat ten klimat zanikał niestety, zwłaszcza w ostatnim roku… Wiedziałem również, że SunDay straci… Schodów chyba nic nigdy nie pobije… Jestem za tym, żeby poza Audio w tym parku w Płocku robić tam Sunday w starym stylu – niekoniecznie łączony z festivalem Cieszę się, że w Łodzi nie było totalnej klapy, ale mimo wszystko dalej mi serce pęka po utracie Płocka…”
Audioriver wróć do Płocka
Ilona: „Płock nigdzie nie ma tak cudownego klimatu! Ze skarpy widać wszystko, można nawet fajnie zjechać Te widoki…tam było magicznie. Jak pojechałam pierwszy raz to była to miłość od pierwszego wejrzenia, która trwa do dziś ….do Łodzi jeszcze będę się przekonywać …bo przypomina mi to duże dożynki. Kocham Audioriver, ale jak dla mnie jego serce zostało w Płocku. Zmiany bolą. Zdrówko już nie te i dla mnie coś się skończyło. Kawałek dobrej i magicznej historii… Audioriver wróć do Płocka”.
Fot. Profil miasta Łodzi na Facebooku