Jeżeli ktoś zna historię naszego kraju – chociaż trochę – tylko jedno nazwisko kojarzy się z „Solidarnością” – Lech Wałęsa. Były prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, a przede wszystkim symbol walki o suwerenność i demokrację.
– Jak mówię, że jestem Polakiem, to praktycznie każdy reaguje tak samo – wasz Wałęsa, albo wasz papież – opowiadał mi kiedyś dobry znajomy, który dużo podróżuje i zwiedził kawał świata. W czwartek, 24 listopada, w płockiej Orlen Arenie spotkali się delegaci z całego kraju na XXVIII Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ „Solidarność”. W hali sportowej stanęła scena, na której zasiadało prezydium Zjazdu, poniżej stały stoły, przy których siedzieli związkowcy. W OA było bez mała 300 osób. I chociaż kilkanaście osób przemawiało ze sceny – w tym obecny prezydent RP Andrzej Duda oraz premier polskiego rządu Beata Szydło – to nazwisko Wałęsa było ewidentnie pomijane.
Padło jedynie raz! Kiedy Tomasz Majchrowski, przewodniczący Zjazdu witał przybyłych na uroczystość gości. – Zaprosiliśmy także Lecha Wałęsę, ale nie skorzystał z zaproszenia – podkreślił. Pośród wielu wystąpień, padło bardzo dużo słów, ale… zabrakło w nich historii i jej symboli – tego, czym chwalą się prawdziwi Polacy – patrioci.
Na końcu hali sportowej, za stołami pełnymi delegatów, za sektorem dla prasy czyli na szarym końcu – stała niewielka wystawa – kilka stojaków. Były tam zamieszczone wycinki gazet sprzed 35 lat i nowszych, trochę grafik i kilka starych gazetowych fotografii.
Tam udało nam się znaleźć legendę „Solidarności”. Lech Wałęsa, jeden z najsławniejszych Polaków, był jakby ukryty na małych fotografiach, pośród pożółkłych stron… zapomnienia. A przecież to żywa historia, którą należy przypominać, która jest w wielu z nas, o której należy mówić. To właśnie historia związana z byłym polskim prezydentem, noblistą odmieniła życie Polaków. Staliśmy się krajem demokratycznym.
Podczas zjazdu solidarnościowców, nie było młodziutkich ludzi, którzy mogliby tego nie pamiętać. Każdy na sali wie, kto to jest Wałęsa. Jednak nie znalazła się tam ani jedna osoba – przynajmniej przez cztery godziny – która podeszłaby do wystawy i chociaż powspominała…
Fot. Lena Rowicka