Trzeci mecz, w którym Wisła musiała grać bez swojego niedawnego jeszcze lidera. I pierwsza wygrana. Trzy punkty za ogranie Sandecji są bardziej istotne od stylu, w jakim zostały wywalczone.
Jeszcze całkiem niedawno temu wydawało się, że ekipa prowadzona przez trenera Marcina Kaczmarka jest na dobrej drodze do T-Mobile Ekstraklasy. A jednym z zawodników, którzy mieli zapewnić płocczanom awans, był Filip Burkhardt. Niestety, niespodziewanie dla wszystkich (poza nim samym) Bury przeprowadził się do Górnika Łęczna. Z jego słów wynikało jasno, że marzy o grze w najwyższej klasie rozgrywkowej, więc skoro nadarzyła się okazja, chciałby z niej czym prędzej skorzystać.
Przegrany u siebie pojedynek z GKS-em Katowice oraz wyjazdowy remis z Dolcanem Ząbki mogły zasiać w płockich kibicach poważny niepokój. Wprawdzie tuż po odejściu „Burego” do Łęcznej sztab szkoleniowy Wisły zapewniał, że dotychczasowego lidera da się jakoś zastąpić, jednak ani gra, ani wyniki wcale na to nie wskazywały. Po trzecim meczu w dalszym ciągu można mieć wiele zastrzeżeń do gry. Na szczęście jednak tym razem płocczanie schodzili z boiska bogatsi o trzy punkty.
Coraz lepiej czuje się w Płocku Dymitar Iliev. Bułgarski napastnik, który „wygryzł” z podstawowego składu Marcina Krzywickiego, był niezwykle aktywny w polu karnym Sandecji. Świetnie się zastawiał, grając tyłem do bramki. A co najważniejsze, zdobył bramkę, dającą Wiśle prowadzenie. Gdyby miał nieco lepiej ustawiony celownik, powinien trafić raz jeszcze, ale po jego efektownej główce piłka przeleciała obok bramki.
Fabian Hiszpański, który w pierwszej połowie asystował przy bramce na 1:0, po przerwie sam wpisał się na listę strzelców. Zdobył gola, po którym ręce same składały się do oklasków. Wydawało się, że Wisła ułożyła sobie mecz i ma wszystko pod kontrolą. Tymczasem po golu kontaktowym Sandecja ostro ruszyła do przodu, licząc na wywalczenie co najmniej jednego punktu. Kilka razy była tego całkiem blisko.
O ile na słowa najwyższego uznania zapracował Mitko Iliev, to Marcin Krzywicki powinien konfrontację z „Góralami” jak najszybciej wymazać z pamięci. Rosły napastnik, który w sezonie 2013/2014 był najlepszym strzelcem Wisły, teraz jest zaledwie cieniem samego siebie. Jeśli nie weźmie się do pracy i nie wróci do formy sprzed wakacji, jego przyszłość w Płocku może rysować się nie do końca różowo.
A jak rysuje się przyszłość drużyny prowadzonej przez trenera Marcina Kaczmarka, powinny pokazać już najbliższe mecze. I na razie bardziej niż efektownej gry będziemy w nich oczekiwać kolejnych zdobyczy punktowych.
Wisła Płock – Sandecja Nowy Sącz 2:1 (1:0)
Bramki: Iliev (21.), Hiszpański (75.) dla Wisły oraz Rudolf (87.) dla Sandecji
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Magdoń, Radić, Hiszpański – Kostrzewa (90. Sielewski), Góralski, Janus, Wlazło, Kacprzycki (62. Stępińśki) – Iliev (73.)
Sandecja: Kozioł – Szufryn, Bartków, Cicman, Słaby – Frańczak, Nather, Kuźma, Szczepański, Bębenek – Fałowski (85. Traore)
Żółte kartki: Radić, Kacprzycki (Wisła) oraz Frańczak, Bębenek (Sandecja)