Największą gwiazdą pierwszego dnia Reggaelandu 2015 był Jah Cure. Doskonale zaprezentował się również Mesajah, który chwilami po scenie poruszał się niemal tak prędko, jak Airton Senna po torze Formuły 1. I dzięku temu rozgrzał widownię do białości.
Zaczęło się od polsko-gruzińskiego składu Raggeon/Kompanija Reggae Sound. Nie mieli oni łatwego zadania, usiłując rozruszać publiczność, która dopiero schodziła się pod scenę. Ale podołali zadaniu. Damian Syjonfam podtrzymał gorącą atmosferę, a gdy ze sceny schodził Mesajah, widownia kipiała wprost emocjami. Doskonale wykorzystał to Grubson, doskonale bawiąc się z ludźmi obecnymi niepodal sceny.
Daab był swego rodzaju nawiązaniem do historii. To przecież jedna z najstarszych, obok Izraela, polskich grup grających muzykę reggae. Kultowy jamajski artysta Jah Cure udowodnił, że nie trzeba nakręcać publiczności do zabawy hasłami rzucanymi między kolejnymi piosenkami. Kończąca pierwszy dzień Marika zaprezentowała program będący stylistycznie nieco bliżej Audioriver niż Reggaelandu. Publiczność przyjęła ją jednak niezwykle gorąco.