Głucho, ciemno i do domu daleko. Awarie autobusów KM to już codzienność?

– Po raz czwarty w ciągu ostatniego tygodnia zepsuł się autobus. Znowu stoimy w polu – żalił się młody chłopak, pasażer linii nr 6. – Ileż można to znosić, ciekawe co będzie jak przyjdą mrozy? – złościła się z kolei kobieta w średnim wieku.

Autobus linii nr 6 Komunikacji Miejskiej w Płocku swoją trasę zaczyna na Dworcu PKP i dojeżdża do Proboszczewic w gminie Stara Biała lub do Rempina w gminie Gozdowo. Większość pasażerów aby dojść od przystanku do domu i odwrotnie, ma do pokonania od kilkuset metrów do kilku kilometrów. Jeżeli zatem autobus się spóźnia – czas dojścia w jedną i drugą stronę automatycznie się wydłuża. Zważywszy porę roku ma to ogromne znaczenie.

W poniedziałek, 21 listopada, autobus linii numer 6 wyruszył na trasę zgodnie z planem o godz. 14.39. Jak wszystkim wiadomo są to godziny szczytu. Pojazd był wypełniony po brzegi osobami, które wracały z pracy oraz uczniami. W Trzepowie autobus zatrzymał się na przystanku…i tak został! W szczerym polu. – Zepsuł się autobus. Już dyspozytor wysłał zastępczy, który powinien zaraz przyjechać – wyjaśnił nam młodziutki kierowca. Jak dowiedzieliśmy się od pasażerów – w ciągu ostatnich siedmiu dni – była to czwarta awaria autobusu na tej linii!

Część pasażerów wysiadła z autobusu, i niestety nie jestem w stanie zacytować słów, które padały pod adresem Komunikacji Miejskiej w Płocku. Wiele osób dzwoniło do rodzin, informując…że znowu się spóźnią. Kilkoro młodych ludzi ruszyło na pieszo do domów. Zdenerwowanie podróżujących sięgnęło zenitu, na dworze się już ściemniało i zaczął wiać chłodny wiatr. – Teraz się psują, to co będzie zimą? – pytali pasażerowie… (i znowu padał szereg epitetów).

– Rozumiem zdenerwowanie pasażerów i dlatego, jak tylko się dało najszybciej, zadysponowałem autobus zastępczy na tę trasę. Kierownictwo zostało poinformowane, że autobusy linii nr 6 często się psują, dlatego zaczęły jeździć tą trasą dobre autobusy – ale nie wszystko da się przewidzieć. W tym przypadku pękł przewód, z którego wyciekał płyn. Kierowca nie mógł dalej jechać, bo zatarłby silnik – tłumaczył nam dyspozytor komunikacji miejskiej. Dodamy jedynie, że zanim dojechał z miasta autobus zastępczy duża część podróżujących, wezwała rodziny, przyjaciół i sąsiadów, którzy samochodami osobowymi zabrali ich z miejsca awarii.

– Kupujemy bilety miesięczne, nie po to aby ktoś po nas wyjeżdżał i za paliwo płacił. Albo żeby znowu spóźnić się do pracy czy po nocy wracać do domu – mówili oburzeni pasażerowie. – Jeżeli któryś z pasażerów jest niezadowolony z naszych usług, może złożyć reklamację i wtedy zdecydujemy, co w tej sytuacji zrobić – tłumaczyła nam z kolei Kinga Wochowska, rzecznik prasowy płockiego przedsiębiorstwa.

Jak to jest z tą naszą komunikacją miejską? Z jednej strony czytamy o najnowocześniejszych autobusach hybrydowych czy taborze, do którego wciąż dokupowane są nowe autobusy. Nie tak dawno też oddano do użytku nowiuteńką halę, wyposażoną od a do zet w najlepszy sprzęt do naprawy autobusów. – I co z tego, jak autobusy psują się gorzej jak kiedyś – komentował, podróżujący dziś „szóstką” pan w średnim wieku.

Pasażerowi, który wraca do domu po ciężkiej pracy lub lekcjach, nie bardzo zależy na „hybrydach” czy nowoczesnej i komfortowej hali do naprawy autobusów. Pasażerowi zależy, aby dojechać do domu, do pracy lub szkoły na czas. A jeżeli pracownik lub uczeń spóźnia się kilka razy w tygodniu do pracy lub na lekcję – bo..zepsuł się autobus – to konia z rzędem temu właścicielowi firmy i nauczycielowi, który w to uwierzy! Co więcej, pewnie nawet sam prezes Komunikacji Miejskiej Płock by nie uwierzył. A jednak tak się dzieje!

Fot. Dziennik Płocki