Głos Riedla, skoki Kamila, szalone Tokio

Reggaeland 2015 przeszedł do historii. Zupełnie inny, niż wszystkie wcześniejsze. Głównie dlatego, że jubileuszowy. Ale również dzięki wykonawcom, jakich w Płocku jeszcze nie było. Tym razem słów kilka i mnóstwo zdjęć z drugiego dnia.

Kto usłyszał wokalistę formacji Roots Rockets, mógł odnieść wrażenie, że wokalista kultowego Dżemu Ryszard Riedel wcale nie umarł. Niemal idealnie taki sam głos, a na dodatek Roots Rockets nie śpiewają klasycznego reggae, lecz muzycznie mocno zbliżeni są do bluesa. O Tabu powiedzieć można mniej więcej tyle samo, co o Bongostanie. Byli, zagrali, pokazali wszystko, co w ich muzyce najlepsze. Ale…

Wszyscy czekali na Kamila Bednarka. Ten zaś pokazał się z jak najlepszej strony. Skakał nie tylko po scenie, ale i ze sceny, dobiegając do barierki oddzielającej go od publiczności. Jego energa była wręcz porażąjąca. A śpiewane w jednej z piosenek wyznanie „Ja nie chcę wyjeżdżać stąd” brzmiało wyjątkowo prawdziwie.

Po Kamilu Bednarku był jubileuszowy tort, którym obdzieleni zostali mający najwięcej szczęścia Reggaelandowicze. Było też „sto lat” i wszystko, co kojarzyć się mogło z dziesięcioleciem festiwalu. A później stało się coś, co przeszło wyobrażenia wszystkich ludzi zgromadzonych na płockiej plaży. Na scenie pojawiła się Tokyo Ska Paradise Orchestra i skradła show Kamilowi Bednarkowi. Japończycy połączyli w swoim występie typową dla tego narodu perfekcję (w tym przypadku chodzi o grę na instrumentach) i zupełnie niespotykaną w tej nacji żywiołowość. To było show godne wielkiego jubileuszu. A po TSPO nic już nie było takie jak dawniej…