Waldemar Malicki nieprzypadkowo uznawany jest za jednego z najbardziej wszechstronnych polskich pianistów. Jest niezrównanym mistrzem dowcipu, ale też doskonałym wirtuozem i mistrzem improwizacji.
Większość miłośników muzyki kojarzy urodzonego w Lublinie pianistę ze stworzoną przez niego „Filharmonią Dowcipu”. I całkiem słusznie, bo właśnie ten projekt przyniósł Waldemarowi Malickiemu największą popularność.
Elementów humorystycznych nie mogło więc, oczywiście, zabraknąć również podczas płockiego koncertu tego pianisty. Pewnym zaskoczeniem dla widowni mógł jednak być fakt, że artysta operował dowcipem bardziej w wersji słownej, opatrując swoje zapowiedzi mnóstwem anegdot. Czasami dość odległych od prawdy historycznej.
W warstwie muzycznej humoru było nieco mniej. Chociaż nie można powiedzieć, że zupełnie go zabrakło. Przede wszystkim w zestawie kolęd opracowanych przez Bernarda Chmielarza na fortepian i orkiestrę. Nie były to jednak utwory bożonarodzeniowe w klasycznych wersjach. Zaaranżowane zostały tak, że brzmiały jakby ich autorami byli Fryderyk Chopin, Wolfgang Amadeusz Mozart czy Georg Friedrich Haendel. Całkiem inna w swoim charakterze była „Szara kolęda” Krzysztofa Komedy – jazzowy utwór zagrany z feelingiem przez Waldemara Malickiego.
Płocka Orkiestra Symfoniczna miała okazję zademonstrować pełnię swoich umiejętności w poemacie symfonicznym Modesta Musorgskiego o swojsko brzmiącym tytule „Noc na Łysej Górze”. Ten urzekający utwór grywany jest wyjątkowo rzadko, bo wymaga od muzyków niezwykłej dyscypliny. Ale płoccy symfonicy poradzili z nim sobie doskonale. Podobnie jak z „Peer Gyntem” Edwarda Griega czy „Marszem Rakoczego” Hektora Berlioza.
Dwa bisy i trzykrotna owacja na stojąco to najlepszy dowód na to, że publiczność zachwycona była Waldemarem Malckim, a sam pianista oczarowany widownią, która niemal oszalała z emocji, słysząc „Libertango” Astora Piazzolli genialnie zagrane przez pianistę i orkiestrę.