Od 4 do 6 kwietnia przez całą Polskę przejedzie tzw. „Konwój wstydu”. – Na naczepach umieszczono bilbordy, które pokazują polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy otrzymali olbrzymie premie – wyjaśniała całą akcję Elżbieta Gapińska, poseł na Sejm RP.
Dziś w Płocku na tle plakatu z Wojciechem Jasińskim, byłym prezesem PKN Orlen, a także posłem PiS z dziennikarzami lokalnych mediów podczas konferencji prasowej spotkała się poseł Elżbieta Gapińska, wiceprezydent Płocka, Roman Siemiątkowski oraz radny Artur Kras.
– Mówimy tu nie o urzędnikach, tylko po politykach. Jest to oburzające. Przypomnę, że miało być inaczej. Miała być pokora, umiar, a co się stało? Jest buta i arogancja. Była premier Beata Szydło zamiast przyznać się do tego, że zrobiono źle i oddać premie, zrobiła coś takiego, że wyszła na mównicę i powiedziała, że te premie po prostu im się należały – mówiła Elżbieta Gapińska. – Jest to oburzające i karygodne i wydaje mi się, że właśnie to spowodowało duże tąpniecie, jeżeli chodzi o notowania PiS. Polacy zdali sobie sprawę, że PiS jest partią, która poszła po władzę po to, aby zarabiać duże pieniądze – dodawała.
Na głos jednego z dziennikarzy, że ministrowie zarabiają za mało w naszym kraju, Elżbieta Gapińska, odpowiedziała: Dobrze, ale to trzeba zrobić w sposób uczciwy. A nie w taki, żeby przyznawać sobie nagrody po cichu – stwierdziła. Przypomniała również rok 2016, w którym to obecnie rządzący już wówczas przyznali sobie premie od 8 tys. zł do 33 tys. zł.
– Jeżeli byłoby to uczciwie i przebiegło prawidłowo, czyli powiedzieć Polakom – pracowaliśmy, przyznaliśmy sobie premie w wysokości takiej i takiej, to robiło się to cichaczem, tak aby nikt się o tym nie dowiedział. Jak już się dowiedziano i cała afera wyszła na jaw, wtedy zaczęto o tym mówić, że im się to należało – tłumaczyła poseł. – Mówimy o pieniądzach rządu 1,5 mln zł. To są naprawdę olbrzymie pieniądze, a przypomnę, że nie ma na podwyżki dla nauczycieli, nie było dla młodych lekarzy oraz dla wielu grup społecznych, którym by się to należało.
Próbowaliśmy znieść podatek od emerytur i rent, szczególnie tych najniższych. Co ma powiedzieć emeryt, który otrzymuje tysiąc złotych miesięcznie, jak ktoś mówi, że mu się należało 7 tysięcy złotych dodatkowo, do tych pieniędzy, które zarabia – zaznaczała. Elżbieta Gapińska powiedziała dziennikarzom, że minister zarabia około 200 tys. brutto rocznie. – To czy te 75 tys. zł było mu naprawdę konieczne, aby przeżyć od pierwszego do pierwszego? – pytała.
Poseł Platformy Obywatelskiej z naszego okręgu przypomniała również podczas konferencji prasowej, że żadne ekipy poprzednio sprawujące władzę od 1989 roku nie przyznawały premii. – Nigdy nie było nagród dla polityków, nigdy – podkreślała. – Jeżeli ktoś mówi o nagrodach dla urzędników, to mamy do czynienia z zupełnie inną kategorią. Urzędnicy to są osoby pracujące, to osoby, które mogą się znaleźć w jakimś ministerstwie, ale nie są politykami – wyjaśniała. – My w tym przypadku mówimy o politykach, a to zupełnie inna rzecz – zaznaczyła.
Przez najbliższe trzy dni w większych miastach Polski będzie można zobaczyć „Konwój wstydu”. Jest to bowiem akcja, która swoim zasięgiem obejmie całą Polskę. – Chcemy aby Polacy zorientowali się, że mają obok siebie polityków, którzy z budżetu państwa zrobili sobie źródło bardzo łatwych dochodów, biorąc ogromne nagrody finansowe – mówił z kolei w Warszawie poseł Mariusz Witczak.
Cała sprawa ujrzała światło dzienne dzięki posłowi Krzysztofowi Brejzie. Ministrowie w rządzie Beaty Szydło w 2017 roku wzięli 1,5 miliona złotych premii. Nagrody jednak były już rok wcześniej, czyli w 2016 roku. Wtedy premie były wypłacone w kwotach od 8 tys. zł do 33 tys. zł. Dostali je wszyscy członkowie rządu, a była premier przyznała sama sobie wówczas 15 tysięcy zł. W roku 2017 była jednak znacznie hojniejsza tak dla ministrów, jak i dla siebie. Kwoty nagród sięgnęły nawet 82 tys. zł. Łącznie 120 polityków PiS otrzymywało nagrody – ujawnili politycy Platformy Obywatelskiej.
Fot. Dziennik Płocki.