Zaczęło się od prezentacji zespołu przygotowanej w sposób wręcz zapierający dech w piersiach. A później był mecz z mistrzem Białorusi. I wygrana, która nie pozostawiała wątpliwości, która z drużyn jest lepsza.
Tak efektownej prezentacji zespołu przed rozpoczęciem się nowego sezonu jeszcze w historii płockiej Wisły nie było. Zaczęło się od informacji na temat projektu „Niebieski paszport” połączonej z prezentacją terminarza PGNiG Superligi oraz Ligi Mistrzów. Nie zabrakło przy tym materiałów filmowych, prezentujących różne oblicza płockiego klubu oraz jego działalności. Nie tylko stricte sportowej. Poważnym atutem każdego z materiałów była nie tylko jego dynamika, ale i doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa. A później rozpoczęła się właściwa prezentacja drużyny, podczas której każdy z nowych zawodników musiał powiedzieć kilka słów na swój temat.
Kiedy kibice poznali już każdego z graczy, a fotografowie zrobili grupowe zdjęcia, zespoły rozpoczęły przedmeczową rozgrzewkę, a kibice rozpamiętywali to co dane im było obejrzeć. Większość z nich oceniła jednoznacznie, że tak właśnie powinno wyglądać rozpoczęcie każdego sezonu.
Kolejnym sparingpartnerem Wisły był Mieszkow Brześć. Białorusini, podobnie jak Motor Zaporoże, przygotowują się do udziału w turnieju eliminacyjnym Ligi Mistrzów. W ekipie gości grają między innymi znani z występów w Kielcach Dzmitry Nikulenkau i Rastko Stojković. Obaj zostali przywitani przez płocką publiczność tak, jak zazwyczaj wita się w Orlen Arenie ekipę Vive Targów.
Płocczanie od pierwszych minut narzucili rywalom swoje warunki gry, dość szybko wypracowując sobie kilkubramkową przewagę. Doskonale w bramce spisywał się Marcin Wichary, świetnie funkcjonowała defensywa. W ataku wprawdzie wciąż jeszcze nie wszystko wyglądało idealnie, nie można jednak zapominać, że płocczanie dopiero niedawno skończyli pracę nad wytrzymałością i siłą, przechodząc do zajęć poświęconych taktyce i technice. Podopieczni trenera Manolo Cadenasa pokazali jednak sporo całkiem efektownych, a przede wszystkim – efektywnych zagrań.
Gdy w płockiej bramce Marcina Wicharego zastąpił Adam Morawski, bardzo szybko popisał się kilkoma efektownymi interwencjami. A później jeszcze nieraz doprowadzał rywali do rozpaczy, broniąc ich rzuty oddawane z czystych pozycji. Jakby tego było mało, równie dobrze między słupkami płockiej bramki spisał się Rodrigo Corrales. Trener Manolo Cadenas będzie więc miał niemały ból głowy w meczach, w których jednego ze swoich trzech bramkarzy będzie musiał odesłać na trybuny.
Po pierwszych 30 minutach płocczanie wypracowali sobie sześciobramkową przewagę, którą w drugiej połowie powiększali powoli, ale systematycznie. A kiedy zabrzmiała końcowa syrena, różnica wyniosła jedenaście bramek na korzyść gospodarzy.
Orlen Wisła Płock – Mieszkow Brześć 32:21 (16:10)
Orlen Wisła: Wichary, Morawski, Corrales – Racotea 2, Ghionea 1, Jurkiewicz 2, Syprzak, Montoro 5, Nikcević 4, Tioumientsev 2, Kwiatkowski 1, Daszek 5, Wiśniewski 1, Pusica 2, Rocha 3, Zelenović 4
Mieszkow: Pesić, Charapenka – Babichev 1, Manojlović 6, Nikulenkau 2, Vukić, Rutenka, Shylovich, Bozović 6, Spiler 3, Stojković 2, Baranau, Razgor, Karacić 1, Kamyshyk