Jak bumerang wraca sprawa aborcji. Na jakiś czas temat zniknął z pierwszych stron medialnych doniesień. Kilka dni temu temat powrócił. Kobietom znów przyszło dopominać się o swoje prawa. W polskich miastach odbyły się manifestacje pod hasłem „Czarny piątek”.
W Płocku protesty odbyły się w środę, 21 marca oraz w piątek, 23 marca. Pod płocką kurią kilkadziesiąt osób protestowało przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Protestujący trzymali transparenty, na których widniały napisy: „zarodek to nie dziecko”, „chcę decydować sama o sobie” czy„edukacja seksualna zamiast średniowiecza”. Wiele osób przyniosło ze sobą także wieszaki – symbolizujące nielegalną aborcję. W piątek frekwencja na płockim proteście była dużo większa niż w środę.
Dlaczego pod kurią? Otóż, prace nad projektem zaostrzającym ustawę, ruszyły bowiem na wezwanie Episkopatu. I to w tym wszystkim jest najbardziej zastanawiające. Niby dlaczego kler wtrąca się w życie polskich kobiet? Dlaczego obywatelski projekt, pod którym zebrano 830 tysięcy podpisów, wrócił pod dyskusję polityków? Abstrahując od tematu. Skoro tak ważne są podpisy Polaków dla rządzących należy zadać pytanie z innej półki. Gdzie się podział wniosek o referendum w sprawie reformy edukacji, który podpisało ponad 900 tysięcy osób. Czemu Episkopat wtedy milczał i nie naciskał na rządzących, aby doprowadzić do referendum?
Dlaczego polskiemu klerowi i części Polaków zależy na zaostrzeniu ustawy aborcyjnej? I to akurat tej przesłanki. Obrońcy akcji „Zatrzymaj aborcję” mają swoje teorie np. że uszkodzony zarodek ludzki ma prawo do życia, a kobieta – nawet jeśli lekarz stwierdzi ciężkie uszkodzenie płodu – musi urodzić chore dziecko. A kiedy już chore dziecko przyjdzie na świat, obarczone takimi chorobami jak np. cyklopia, bezmózgowie czy rybia łuska i wiele innych chorób, zazwyczaj żyje od kilku godzin do kilkunastu dni. Skazane jest na potworne cierpienie tak dziecko, jak i matka, która patrzy na swoje maleństwo. Niestety te argumenty nie przekonują zwolenników zaostrzenia ustawy. Dziwi ten fakt, ponieważ – co należy podkreślić – nikt, po prostu nikt nie może zdecydować za matkę, która w łonie nosi chore dziecko, że ma dokonać aborcji. Decyzja w tej sytuacji należy tylko i wyłącznie do kobiety. Polski kler oraz zwolennicy obywatelskiego projektu zdaje się, że o tym bardzo ważnym fakcie zapominają. O to właśnie walczą polskie kobiety, i nie tylko, o możliwość wyboru. Wolnego wyboru!
Co Kościół ma do śmiertelnie chorych dzieci? Na wielu forach dotyczących aborcji, czytamy tysiące komentarzy. I znajdujemy odpowiedzi Polaków. „Zmarłe dziecko trzeba pochować, a to kosztuje. Kto na tym zarobi?”, „Narodziny dziecka wiążą się z chrztem, no i księdzu znowu wpada parę groszy do kieszeni”, „Jak kler taki mądry niech pokaże, jak po narodzinach chorego dziecka, wspiera finansowo rodzinę”, „Polki już teraz są niewolnicami kleru, po zaostrzenie ustawy ten całkiem je upodli”, „Ciemnym i zajętym chorobami ludem, łatwiej się rządzi„. „W końcu podziemie aborcyjne rozkwitnie„, „Przyszedł czas na spłatę długów wyborczych„, „Zaostrzenie ustawy uderzy w najbiedniejszych, bogate kobiety wyjadą do innych krajów i ciążę usuną – będzie je na to stać”. „Nic dziwnego, że ludzie odchodzą od Kościoła„. „Niech kler zajmie się sobą i wypleni pedofilię, a nie zajmuje się polskimi kobietami„.
Komentarze można by mnożyć w nieskończoność. Wpisów są dosłownie tysiące – mniej lub bardziej obraźliwych. Są też bardzo logiczne i mądre stwierdzenia. Wniosek nasuwa się jeden – kolejny temat, który dzieli Polaków właśnie wypłynął z siłą wulkanicznej lawy. I to za sprawą polskiego kleru i obecnie rządzących.
To już kolejny raz od objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, kobiety muszą walczyć o swoje prawa i wolność w decydowaniu o sobie. Był już „Czarny poniedziałek”, potem kilka mniejszych protestów. Wczoraj protesty pod hasłem „Czarny piątek” odbyły się w miastach w całej Polsce. W manifestacjach wzięło udział tysiące Polek i Polaków. Z naszymi rodakami solidaryzują się w tej walce inne kraje. Bo jeżeli ustawa ulegnie poprawce i zniknie z niej zapis – „kiedy istnieją przesłanki na istnienie ciężkich, nieodwracalnych upośledzeń płodu lub nieuleczalnych chorób zagrażających jego życiu”, staniemy się jedynym z niewielu krajów (obok takich jak – Salwador, Gwatemala, Chile, Dominikana czy Watykan) – o najbardziej restrykcyjnym prawie aborcyjnym na świecie. Dodamy jedynie, że nawet w tych krajach rządzący starają się zliberalizować obowiązujące przepisy. Póki co prace nad polskim projektem obywatelskim zostały wstrzymane.
Przypomnijmy. Prawo w Polsce zezwala na legalną aborcję w trzech przypadkach: kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia matki, co stwierdza lekarz; kiedy istnieją przesłanki na istnienie ciężkich, nieodwracalnych upośledzeń płodu lub nieuleczalnych chorób zagrażających jego życiu; w trzecim przypadku aborcja jest możliwa, kiedy ciąża jest efektem czynu zabronionego (gwałtu, aktu kazirodczego). Obecny stan prawny jest niezmienny od 1993 roku.
Poniżej plakat, który nie wymaga komentarza…