– Wszyscy ręce w górę! – Rączki w górę i klaszczemy! – te słowa głównie padały ze sceny w stronę publiczności, która uczestniczyła w pierwszej edycji festiwalu Disco Nad Wisłą. Przez trzy dni minionego weekendu płocka plaża zamieniła się w wielką dyskotekę. Publikę bawiły zespoły, które na co dzień grają muzykę disco polo.
Ten gatunek muzyczny powstał w naszym kraju w latach 80. ubiegłego wieku. Na początku nazywany „muzyką chodnikową”, którą grano na wiejskich zabawach czy weselach. Muzyka opiera się na prostych melodiach i niezbyt ambitnych w treści tekstach – głównie o nieszczęśliwej miłości. Jak się okazuje muzyka nadal ma wielu fanów. Na płockiej plaży można była spotkać emerytów, osoby w średnim wieku, licealistów, gimnazjalistów ale także dzieci w wieku szkolnym i przedszkolaki. Największą grupę stanowili jednak licealiści. Dziwnym trochę wydał się fakt, że w namiocie VIP zabrakło przedstawicieli płockich mediów czy płockich urzędników, którzy właściwie są na każdej masowej imprezie w naszym mieście. A ci, którzy byli albo głośno wyrażali swoje zadowolenie z imprezy, albo wręcz odwrotnie wyrażali swoją dezaprobatę do wydarzenia.
Z tablic rejestracyjnych na autach, które stały na nabrzeżu wiślanym można wnosić, że w Płocku bawili się głównie mieszkańcy powiatu płockiego. Pole namiotowe, które przygotowali organizatorzy, świeciło pustakami. Pierwszego dnia festiwalu stanęły na nim zaledwie cztery namioty, drugiego były już tylko dwa. Przy food trucach czy stoiskach, na których można było kupić głównie zabawki dla dzieci, kolejek nie było. Za to przy stoiskach z piwem było dość tłumnie i bardzo gwarnie.
Pierwszego dnia festiwalu pod sceną tłumy zgromadził Zenek Martniuk z zespołem Akcent. Piosenkę „Przez twe oczy zielone” śpiewał chór złożony z tysiąca gardeł. I właściwie po tym koncercie plaża opustoszała. W sobotnią noc historia się powtórzyła z zespołem Boys. W tym przypadku inicjatywę przejęła publiczność przy piosence „Jesteś szalona”. A przy utworze „Niech żyje wolność” festiwalowicze wprost szaleli. Dopóki wokalista zespołu nie zakrzyknął ze sceny – Oj ludzie, ludzie co wy tu robicie? Przepłacacie za bilety! Ale chyba dobrze się bawicie! Po tych słowach zapadła lekka konsternacja na plaży. Jednak Marcin Miller zaczął śpiewać dalej…- Niech żyje wolność, wolność i swoboda…a ludzie razem z nim. Należy podkreślić fakt, że był to jedyny wykonawca tego wieczoru, który ani razu nie poprosił publiczności o…podniesienie rąk do góry.
Po legendzie polskiego disco polo na scenie miał się zjawić, zapowiadany przez organizatorów, zagraniczny gwiazdor muzyki gatunku disco Grant Miller. Niestety w ostatniej chwili występ piosenkarza odwołano, ponieważ – „spóźnił się na samolot” – jak poinformowali organizatorzy. Zamiast Amerykanina na scenie fani disco polo zobaczyli polski zespół Milano. Tylko, że tu też doszło do paradoksu muzycznego. Po występie zespołu Boys, plaża opustoszała bardzo szybko.
– Pierwszego dnia na płockiej plaży było 6 tysięcy osób, drugiego prawie 8 tysięcy. Obyło się bez incydentów, w których musieliśmy interweniować – tłumaczył nam Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji. Biorąc pod uwagę fakt, że było bardzo dużo małych dzieci, jesteśmy w stanie zgodzić się z tą liczbą. – Przyszłam z dwójką dzieci ale za wszystkie atrakcje dla nich trzeba płacić. Musiałabym mieć ze 200 złotych żeby dzieciaki dobrze się bawiły. Narobiłam sobie tylko kłopotu, bo mi płaczą, że chcą to czy tamto – narzekała młoda mama.
Drugiego dnia festiwalu na scenie, oprócz zespołów Boys i Milano, festiwalowicze bawili się przy zespołach: Magnum, Ellixir, Joł, Long&Junior, Defis, Skaner, Cliver i typowo kobiecy zespół Top Girls. W niedzielę, ci którzy nie wybawili się na plaży przez dwie noce, bawili się w „Imprezach na Fali” przy zespole Bobi.
Fot. Lena Rowicka