Cuda-wianki. „Osip M.”

Nadieżda żyła 81 lat. 19 lat była żoną Osipa M. Osip został zabity z powodu wiersza o góralu z Kremla, który ma „palce tłuste jak czerwie” i „karalusze wąsiska”.

Wszystko zaczęło się w maju. Osip M. musiał wrócić do Moskwy po tym jak dał w mordę Aleksemu Tołstojowi. Tej nocy, gdy rozległo się pukanie do drzwi, była u nich Achmatowa. Nocowała w kuchni. I tak z niej nie korzystali, bo nie było gazu. A to jedno jajko, które mieli zjeść na kolacje, Nadia ugotowała w korytarzu na kuchence naftowej.

Za drzwiami stali mężczyźni. Wszyscy po cywilnemu. Nadia miała nadzieje, że to jeszcze nie to. Nie mieli mundurów. W istocie płaszcze też były mundurami. Nie powiedzieli „dzień dobry”. Niestety, tacy przybysze zwykle nie przestrzegają ceremoniału. Nocni goście zawsze spodziewali się prób oporu. Dla podtrzymania ducha opowiadali sobie legendy o takich przypadkach. Na przykład tę, że Izaak Babel w czasie „nocnej operacji” niebezpiecznie ostrzeliwał się. Ba! – wręcz ranił jednego z nocnych gości! Nadii te legendy przypomniały o maleńkiej dziurce w czaszce ostrożnego Babla, który nigdy nie wziął pistoletu do ręki.

Nocni goście rozpoczęli wizytę od nawiązania klasycznych stosunków łączących państwo i obywatela – od sprawdzenia dokumentów i rewizji mieszkania. Po chwili wzajemne stosunki stały się bliższe. Nocnych gości było pięciu – trzech agentów i dwóch świadków. Ci drudzy rozwalili się na kanapie i ucięli sobie drzemkę. (Trzy lata później – w trzydziestym siódmym – pewnie chrapali by ze zmęczenia.) Społeczna dwójka asystentów aresztowania stała się nieodłącznym elementem krajobrazu. Za dnia byli urzędnikami, ślusarzami, mechanikami, a nocami siedzieli w cudzych mieszkaniach i chrapali. W tym czasie agenci wybebeszali wszystko, częstując Nadię landrynkami z blaszanego pudełka.

Kiedy zabierali ze sobą Osipa M., z troską zawartą w instrukcji, pytali Nadieżdę po co daje mężowi tyle rzeczy. Przecież tylko porozmawiają z nim i wypuszczą!

Oto przykład „wzniosłego humanizmu” autorstwa górala z Kremla. – Nawet nie wiedziałem, że jestem w rękach humanistów – rzekł Osip M. przy innej okazji.

Rankiem następnego dnia wszyscy goście proszeni i nieproszeni wyszli z mieszkania. Nieproszeni zabrali ze sobą pana domu. W 1938 roku NKWD zabrało go po raz drugi. Tym razem dla Nadieżdy stało się jasne, że już się nie zobaczą, że góral z Kremla zniszczy każdy ślad życia jej męża. Nauczyła się na pamięć jego wierszy, żeby przetrwały. Przemyciła je za granicę.

Zabito go w łagrze w grudniu 1938 r.

Po latach Nadieżda opublikowała „Wspomnienia” – jedno z najbardziej poruszających świadectw stalinowskiego terroru. Opowiada w nich o ostatnich latach życia jednego z największych poetów XX wieku i jednego z najbardziej nieszczęśliwych – o swoim mężu Osipie Mandelsztamie.

Książka ukazała się w całości miesiąc temu w nowym, znakomitym tłumaczeniu Jerzego Czecha. Dziś możemy naocznie przekonać się, że Gustaw Herling-Grudziński miał rację przepowiadając, iż „Wspomnienia” będzie wymieniać się jednym tchem z powieściami Sołżenicyna i „Doktorem Żywago” Pasternaka.

Osip Mandelsztam urodził się 125 lat temu, 15 stycznia 1891 r. w Warszawie.

 

 

Robert Majewski.

Grafika: www.batkovfile.narod.ru