Co zatruwa płocczanom życie? Biały puch, benzen, spaliny, a może…? [FOTO]

Jeżeli ktoś na spotkaniu mieszkańców Płocka z ekspertami od ochrony środowiska spodziewał się tłumów, to bardzo się pomylił. Takich nie było. Za to byli eksperci z tytułami naukowymi i przedstawiciele rodzimej spółki.

We wtorek, 17 stycznia, w Domu Technika odbyło się pierwsze, z zapowiadanego cyklu, spotkanie niezależnych ekspertów od ochrony środowiska z płocczanami. Otwartą debatę zorganizował PKN Orlen. I chociaż miejsc przygotowanych było bardzo dużo, to jednak niewiele osób postanowiło wybrać się we wtorkowy wieczór na spotkanie. Ekspertami, którzy wzięli udział w dyskusji byli: Andrzej Jagusiewicz – główny Inspektor Ochrony Środowiska do 2015 roku w naszym kraju, Jerzy Zwoździak z Instytutu Inżynierii Ochrony Środowiska Politechniki Wrocławskiej, Witold Lenart z Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego oraz Arkadiusz Kamiński dyrektor ds. Ochrony Środowiska w PKN Orlen.

Całe spotkanie rozpoczęło około godziny 18. i jak zapowiedział na wstępie moderator dyskusji – potrwa do godziny 20. Na początek Arkadiusz Kamiński przybliżył płocczanom temat, który wielu spędza sen z powiek, czyli niesławny komin. Podczas prezentacji lektor opowiadał o działaniu instalacji, której efekty płocczanie widzą w postaci … – okazałego białego puchu – jak usłyszeli obecni z głośników. – Jako mieszkańcy możecie czuć się bezpieczni. Na przestrzeni ostatnich lat z własnych środków PKN Orlen przeznaczył 6,5 mld złotych aby chronić środowisko – tłumaczył Kamiński. Okazuje się, że kombinat spełnia wszystkie, wyśrubowane normy narzucone przez Unię Europejską. Jak wszyscy wiemy, za przekroczenie jakichkolwiek norm rodzima spółka, płaciłaby kary. – Jak dotąd Orlen nie zapłacił ani jednej złotówki. 6,5 miliarda przełożyło się na efekty – podkreślał. Zdementował też pogłoskę o tym, że komin, według wielu płocczan, jest za niski. Okazuje się, że nie. – Płocki ma 160 metrów, w innych miastach mają po 120 metrów – informował. Dyrektor pokazał też zestawienia dotyczące zanieczyszczenia środowiska, na których Płock był daleko za innymi miastami. Plasował się w połowie, dość długiej, listy. – Główną przyczyną zanieczyszczenia płockiego powietrza jest emisja niska czyli spaliny – stwierdził.

– A te niestety są nie mierzone przez żaden monitoring – wtrącił moderator rozmowy. I tu nastąpiła pomyłka lub niedoinformowanie, ponieważ spaliny z samochodów, które jeżdżą po naszych ulicach, regularnie są mierzone przez płocką policję kilka razy w roku. O czym pisaliśmy w artykule z 15 lipca 2016 roku „Czy na pewno spaliny zatruwają płockie powietrze?”. 

Następnie mieszkańcy Płocka mogli zadawać ekspertom pytania. – Czas wypowiedzi to 1 minuta – zaznaczył dziennikarz, który prowadził spotkanie. Z sali padły pytania: Jak odparowuje woda, to potem widać brunatną smugę, dlaczego ona ma taki kolor? Jaką metodą określono, że emisje zmniejszyły się 6-krotnie? – dopytywał Paweł Stefański, płocczanin. – Normy są takie same jak na terenie innych miast europejskich. Te normy zmniejszane są systematycznie. Każdy zakład ma pozwolenie, a zakład jest zobowiązany aby monitorować stan powietrza w Płocku. Mierzymy to za pomocą przepływomierzy. Smuga jest o różnym zabarwieniu, a to charakterystyczne nadaje jej zawartość SO3. PKN Orlen podjął wszelkie działania, aby to zminimalizować – odpowiadał dyrektor Kamiński. – Z żadnych z kominów nie wydobywa się para wodna, a woda – stwierdził profesor Witold Lenart. – Woda szybko odparowuje i pozostają pyły, które dalej sobie wędrują. Pary wodnej nie widać – podkreślał. – Smuga i atmosfera to cała fizyka. Cząstki wody, które są emitowane zbierają wszelkie zanieczyszczenia, do tego dochodzi rozszczepienie światła – dowodził profesor Lenart.

Następnie mikrofon powędrował w ręce Artura Jaroszewskiego, przewodniczącego Rady Miasta Płocka, który na początek przywitał wszystkich, a szczególnie…- osoby z marketingu w Orlenie, które robią za tłum – stwierdził. – Od kiedy macie państwo wiedzę, że Płock wiedzie prym w umieralności na raka płuca? – Niestety eksperci nie są przygotowani do odpowiedzi na tego typu pytania. Jutro [dziś – środa – 18 stycznia. – przyp.red] odbywa się spotkanie w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Płocku i będzie mowa na ten temat – udzielił odpowiedzi moderator dyskusji. – Jaki jest udział zanieczyszczeń w mieście z tymi z Orlenu? – dociekał Jaroszewski. – Przemysł to 5-10 proc., resztę zanieczyszczeń wytwarzają paleniska. A komin czym wyższy tym dalej roznosi zanieczyszczenia – odpowiadał profesor Andrzej Jagusiewicz.

Następnie zabrał głos inżynier Jerzy Zwoździak. – Jesteśmy pasjonatami samochodów – stwierdził. Łatwo doszedł do wniosku, że w samochodach ścierają się klocki hamulcowe czy opony. Na jednego mieszkańca Płocka – według Zwoździaka – przypadają co najmniej dwa samochody. – Które przemierzają trasę do Orlenu – podkreślił. Dalej dowodził, że to główna przyczyna zanieczyszczenia powietrza w Płocku. Swoim wywodem inżynier wywołał poruszenie wśród obecnych. Płocczanie żywo zareagowali – jedni śmiechem inni głośnymi komentarzami.

Następnie mikrofon do ręki otrzymała Anna Krzewska-Gomułka,  płocczanka. Wspomniała na początku o proteście, który wywołany był przekroczeniem norm benzenu w naszym mieście we wrześniu 2016 roku. – Stwierdziliście państwo wtedy, że to nie był benzen, co to zatem było? – pytała. – Martwi mnie fakt, że w naszym powietrzu może być coś w niewielkiej ilości co zatruje nas i nasze dzieci? Czy jesteście państwo w stanie określić 100 proc. emisji tego co wyrzucane jest w powietrze? W końcu czy średniorocznych norm nie można zamienić na dobowe? – dopytywała płocczanka. – Moim zdaniem należy zrobić coś i mieć sąsiada, z którym można normalnie żyć, a nie takiego, który ustawia instalacje ze światełek na święta, po której biegają kaszlące dzieci – skomentowała inna mieszkanka Płocka. 

– Stężenie roczne jest mniejsze niż stężenie dobowe – odpowiadał Jagusiewicz. – Co do benzenu nie jesteśmy w stanie stwierdzić co to było – odpowiedział dyrektor Kamiński. – Jednorazowy pik benzenu nie miał wpływu na zdrowie mieszkańców – udowadniał dalej. Przyznał również, że następny skok stężenia benzenu w płockim powietrzu miał miejsce 13 grudnia 2016 roku. Należy podkreślić fakt, że o tym piku nikt przez nikogo do wczoraj nie został poinformowany. Dalej była dyskusja czy potrzebna w Płocku jest kolejna stacja pomiaru czystości powietrza. Eksperci stwierdzili jednoznacznie, że nie. Natomiast o takiej stacji głośno powiedział Artur Jaroszewski. – Miasto postawi taką stację, kompletnie niezależną – podkreślił. Jakoś na sali zabrakło osób kompletnie przekonanych o tym, że Orlen nie zatruwa płockiego powietrza. Według inżyniera Zwoździaka sprawę zanieczyszczenia powietrza w Płocku rozwiązałby tramwaj, który dowoziłby pracowników z Podolszyc do Orlenu. – I pociąg, który połączyłby Warszawę z Płockiem – podsumował. – Orlen to nie fabryka czekolady – stwierdził z kolei inspektor ds. ochrony środowiska.

W sumie z dyskusji nie wynikało tak naprawdę nic. Eksperci swoje, mieszkańcy swoje. Dwie godziny pełne emocji i wniosek, że nie mieszkamy przy fabryce słodyczy, a być może zatruwają nas spaliny komunikacyjne. Na „szczęście” podczas wczorajszego nie padła teoria o…papierosach. To był plus. Czy spotkania organizowane przez Orlen zmienią podejście mieszkańców do problemu zatrutego powietrza? Osobiście wątpię, bo ze spotkania wszyscy wychodzili bez większego zadowolenia.

Na koniec zapytaliśmy Arkadiusza Kamińskiego o azbest, który nie dawno na terenie kombinatu w dużej ilości wykryła zewnętrzna firma, o czym wiedzieliśmy z nieoficjalnych doniesień. – Na terenie zakładu azbest występuje, gdyż wszystkie uszczelki są z niego robione, jest to bardzo dobry izolator – poinformował nas dyrektor ds. Ochrony Środowiska w Orlenie.

Fot. LR.