Chłopaki do wzięcia, czyli witamy na portalach randkowych

Już od dawna chciałam napisać coś ociekającego sarkazmem w kierunku mężczyzn z portali randkowych. Jestem posiadaczką dwóch aplikacji, z których już nie korzystam. Co nie znaczy, że zupełnie tam nie wchodzę. Czasami zaglądam, odczytać wiadomości i ogólnie zobaczyć kto tam jest…

Na portalach są moje zdjęcia, na jednym z nich mam profil uzupełniony w moje oczekiwania. Jak się okazuje nikt tego nie czyta. Nie będę tu generalizować i obrażać panów, którzy tam są, gdyż nie jest to moim zamiarem. Ale skupię się na „wybitnych” jednostkach, które są obiektem moich spostrzeżeń. Po pierwsze panowie emanują tam zwyczajną głupotą i cwaniactwem, a wszystko to skąpane w oceanie egoizmu. Piszą do mnie delikwenci o intelekcie oscylującym dalece poniżej średniej krajowej. Na moim profilu  widnieje w opisie zdanie, że „interesuje mnie wyłącznie relacja z kimś inteligentnym”. Dziwi jegomości fakt, że czytam dużo książek i dobrą prasę. Panowie potrafią zapytać czy nie szkoda mi czasu na takie głupoty.

Jeden z delikwentów, którego zapamiętałam, to mężczyzna, który raczej na okładce poczytanego pisma by się nie sprawdził, ale za to z jakimi wymaganiami…ho…ho! Otóż… mam potrafić gotować, prać, sprzątać, mam mieć dobrze płatną pracę, być mobilna i oczywiście od razu powinnam się do niego przeprowadzić. Litości idioto! Po pierwsze skarpety nie pasują do sandałów, a reklamówka z Lidla, trochę głupio wygląda na zdjęciu profilowym. Nie mogłam się powstrzymać i odpowiedziałam temu panu – że uwłacza mojej inteligencji i mojej kobiecości, składając mi taką ofertę. Facet odpowiedział mi – „będziesz żałować takiej utraconej szansy”. Nawet go polubiłam – poprawił mi humor. Niestety z oferty „nie do odrzucenia” nie skorzystałam.

Na portalach tych są również rolnicy, którzy szukają silnej kobiety do oporządzania gospodarstwa. Nie ma w tym nic dziwnego i zaskakującego, ale osobiście nie widzę siebie w roli żony dla rolnika. Na dość sarkastyczne z mojej strony odpowiedzi, dostają odpowiedzi grożące, że jak będę tak przebierać, to zostanę starą panną. Drodzy panowie, ja już jestem starą panną – jak to nazywacie – ale tylko dlatego, że mam w życiu wymagania i określone cele, a zadawanie się z panem, dla którego będę spełniała funkcję gospochy, zupełnie mnie nie interesuje. Chyba, że czytałbyś mi wieczorem wiersze Szymborskiej – na co pewnie liczyć  nie mogę, bo 99 proc. z was nie wie kim jest Wisława Szymborska.

Po rolnikach kolejna grupa to panowie z siłowni. Tłumaczę w sposób uprzejmy, że jestem daleka od fit i nie nadaję się na bycie kobietą kogoś, z kim będę ciągle jadła ryż i gotowanego kurczaka. Na siłownię chodzę, wyłącznie dlatego bo lubię, a nie muszę i że nigdy nie będę szczupła, bo od zawsze jestem gruba i zmieniać tego – z własnego wyboru – nie zamierzam. Tu dostaje reprymendę, że powinnam coś ze sobą zrobić. I że „na znajomość z nim liczyć nie mogę”, bo „gruba kobieta nie jest… zdrowa”. Rozwodzą się nad urokiem mojej twarzy i żałują, że taka ładna dziewczyna, a gruba. Drogi „kulturysto ” uwierz mi, moja nadwaga jest niczym przy twoich schorzeniach, wynikających z ograniczonej w składniki diety, picia białka na potęgę i brania anabolików lub innych specyfików. A ja zamiast na siłownię wolę zjeść sushi nad Wisłą, siedząc na trawie albo popijać wytrawne, lekko gazowane wino.

Jak ognia unikam kawalerów po czterdziestce o imieniu Tomek! Boże jeden kawaler o tym imieniu, z którym chciał zeswatać mnie mój brat, pozostawił po sobie traumę tak wielką, że na tę chwilę imię Tomek powoduje szybszy puls i gotowa jestem do ucieczki. Historię znajomości z tym kawalerem zna wielu moich znajomych. Ocieka ona takim absurdem, że przechodzą mnie dreszcze do dziś. Z tego co wiem, Tomek nadal szuka partnerki i pewnie ciągle wozi w samochodzie… ciepłe piwo. Reszty domyślcie się sami.

Trafiają się również panowie po sześćdziesiątce. Ci są najlepsi 🙂 Poza tym, że widzą we mnie „potencjał”, straszą mnie dodatkowo swoim seksualnym doświadczeniem. Opowiadają o tym, ile to kobiet udało im się uszczęśliwić, i że „mogę być jedną z nich.” Są nachalni i bardzo, ale to bardzo seksualnie „idealni”. Zawsze odpowiadam, że może – nawet chętnie – ale niestety jestem w szczytowej formie jako kobieta, a on musiałby zażywać garść niebieskich tabletek, co w jego przypadku jest niewskazane. Tu pada zazwyczaj pełna jadu riposta, że „jestem beznadziejna”.

Zdarzają się też romantycy amatorzy. Oni wyciągają z zasobów internetu obrazki z różami i misiami, trzymającymi serduszka na potrzeby pierwszego kontaktu. Kopiują wiersze miłosne i obiecują, że będziemy wspólnie oglądać gwiazdy. Po kilku zdaniach czują, że „jestem kobietą stworzoną dla nich, będą mnie całować po stopach i nosić na rekach.” No i zaledwie kilka wyrazów wystarcza, aby taki romantyk „zakochał się bez reszty”. Nagle romantyk przechodzi do fazy ataku. Z pełnych, ciepłych wyznań wyłania się… seksualny tester. Przeprowadza ze mną wywiad na temat oczywisty, pyta wtedy o moje preferencje itp. I tu trzeba szybko uciekać. On nie daje za wygraną, przeszedł jak nosorożec do ataku. Pisze o swoich fantazjach i opisuje z detalami „co mi zrobi jak mnie złapie.” Tego nosorożca trzeba natychmiast zablokować.

Są też mężczyźni, którzy szukają „prawdziwej miłości”. O tak, szukają, ale wyłącznie… w jego rozklekotanym aucie. Proponują spotkania w środku nocy, ale gdzieś niedaleko, bo paliwo w Płocku drogie – niestety. Tych amatorów miłości wystrzegajmy się podwójnie. To połączenie cwaniaka i sknery.

Jest na tych tinderach i badoo cala plejada osobowości. Nie jestem zbyt wymagająca i w moim mniemaniu mam prawo do decydowania, o tym kogo chciałabym poznać. Moim podstawowym wymaganiem jest intelekt, który nas kobiety – celujące nieco wyżej – najbardziej intryguje . Za intelektem często stoi wrażliwość i emocjonalność, której w mężczyznach szukamy. Nie ma dla mnie nic bardziej intrygującego u mężczyzny jak pewny siebie inteligent. Mam prawo być na tych portalach sarkastyczna i ironiczna.

Pokrzepiające jest to, że istnieje też grupa przyzwoicie, nieprzyzwoitych mężczyzn, których intelekt powala, humor rozbraja, emocjonalnie są dojrzali i komunikatywni, są eleganccy i nie noszą do sandałów skarpetek. Potrafią intrygować każdego dnia i powodują, że nasze kobiece ego rośnie, a my szczęśliwe promieniujemy i piękniejemy. Dla was panowie warto zakładać profile na portalach różnego rodzaju. Jest was mało, ale w was nadzieja, że normalność jednak istnieje.

Takie portale w dobie internetu są dobrym narzędziem, do poznania kogoś, kogo w świecie realnym nigdy nie mielibyśmy szans poznać. Wiele osób wstydzi się przyznać, że gdzieś ma jakieś konto i kogoś szuka. Wielki błąd. To zwykła hipokryzja. Nie jestem hipokrytką i obserwując setki wiadomości na moim koncie, jestem szczęściarą, bo poznaję czasem ciekawych i wspaniałych ludzi, Kto wie czy jedno niewinne klikniecie, jedna przypadkowa wizyta na którymś z randkowych portali nie spowoduje, że spotkasz kogoś kto cie zaintryguje i zatrzymacie się przy sobie – zostaniecie parą w realnym świecie.

Chcecie wierzyć lub nie, ale internet jest tylko narzędziem, które jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że istnieje coś takiego jak przeznaczenie.

Pisała ona, która przez portal randkowy poznała…  😉 

Agnieszka Gachewicz.

Fot. egospodarka.pl/prawo.egospodarka.pl