„Ceną jest płocka kultura i przyszłość płockich festiwali”

Wymiana zdań pomiędzy organizatorami Polish Hip-Hop Festival i Gazetą Wyborczą trwa. 

Cała odpowiedź Gazety Wyborczej na zarzuty organizatorów Polish Hip-Hop Festival:

„Rap-plaża nabiera rezonu…

W artykule autorstwa Krzysztofa Blinkiewicza opublikowanym na portalu plock.gazeta.pl zatytułowanym „Rap-plaża nabiera rezonu, ale trzeba czegoś więcej” zostały podane nieprawdziwe informacje godzące w wizerunek Polish Hip-Hop Festival. Co więcej, na nich została oparta nieprawdziwa teza udawadniana przez autora artykułu w dalszej jego części.

Krzysztof Blinkiewicz podał informację, że w festiwalu wzięło udział 3,5 tysięcy widzów. Faktycznie widzów było 4,1 tysiąca. Dziennikarz nie kontaktował się z żadnym z organizatorów w sprawie frekwencji, można więc mówić co najmniej o nierzetelności informacji.

Dziennikarz jest jednocześnie współorganizatorem konkurencyjnego festiwalu Reggaeland (we współorganizującym festiwal stowarzyszeniu Uhuru Culture pełni funkcję sekretarza; dziennikarz tytułuje się „organizatorem Reggaelandu” w wielu mailach wysyłanych do partnerów festiwalu; zarządza kontem Reggaelandu na Facebooku; zajmuje się promocją; kontaktuje się z mediami). W artykułach poświęconych Reggaelandowi w płockim wydaniu „Gazety Wyborczej” padały z kolei zawyżone liczby dotyczące frekwencji, od 7 do nawet 10 tysięcy. W rzeczywistości liczba publiczności wynosiła 5,5 tysięcy i spadła znacznie w stosunku do roku ubiegłego.

Działanie dziennikarza Krzystofa Blinkiewicza nosi znamiona nieuczciwej konkurencji – zarówno Reggaeland, jak i Polish Hip-Hop Festival korzystają z miejskiej dotacji. Do działania noszącego znamiona nieuczciwej konkurencji jest wykorzystywany dziennik „Gazeta Wyborcza”.

Krzysztof Blinkiewicz w swoim artykule krytykuje organizatorów Polish Hip-Hop Festival. Nie wspomina, że wydarzenie z widownią 4,1 tysiąca otrzymuje 200 tys. miejskiej dotacji, natomiast organizowany przez niego Reggaeland otrzymuje 800 tys. dotacji przy frekwencji 5,5 tysiąca.

Mimo że dziennikarz nie znalazł czasu, aby pozyskać informację o ilości widzów Polish Hip-Hop Festival, znalazł go, aby zwrócić się do organizatorów o prywatną wejściówkę VIP dla swoich znajomych. Mimo że złożył wniosek o akredytację po terminie, otrzymał ją.

Za dużo emocji, za mało chłodnej analizy

W oświadczeniu, które podpisał Marcin Siwek z agencji Event Time Promo, która była głównym organizatorem Polish Hip-Hop Festival, znalazło się, niestety, dużo zarzutów, które uznajemy za bezpodstawne. A już zwłaszcza to, że Krzysztof Blinkiewicz, dziennikarz „Gazety Wyborczej Płock”, godził w wizerunek festiwalu.

Zacznijmy od tego, że autor oświadczenia taki wniosek wysnuł na podstawie artykułu podsumowującego tę imprezę. Czy za negatywną krytykę można uznać zdania: „Drugą edycję Polish Hip-Hop Festival firmował świetny koncerty grupy Kaliber 44, której twórczość młode pokolenie zna pobieżnie, oraz kapitalne występy młodych wilków i starych wyg krajowego rapu”? Już same przymiotniki: „świetny”, „kapitalne” – świadczą o życzliwym stosunku i dobrej ocenie piszącego te słowa. Mało tego – zestawiając frekwencję hiphopowego festiwalu z Audioriver podkreślił, że nie można tego mierzyć jedną miarą. Chwalił też: „Spójrzmy – festiwal nabiera rezonu [czyli mężnieje, nabiera krzepy], dojrzewa, rośnie organizacyjny animusz stojącej za nim ekipy”. Czy takie określenia mogą psuć czyjś wizerunek?

Owszem, jako recenzent imprezy wskazał też, że można ją robić jeszcze lepiej. Nie napisał – skończmy z tym, po co w Płocku taki niewypał, ale z całą życzliwością podpowiedział, jak rozwinąć Polish Hip-Hop Festival.

Gdyby autor oświadczenia spróbował na chłodno przeanalizować ten tekst, gdyby zauważył, jak wiele artykułów zachęcających do zejścia na koncerty nad Wisłę napisał i opublikował Blinkiewicz w ciągu zaledwie trzech dni, może obaj poszliby razem na kawę pogadać sobie od serca.

Tymczasem postawił pan, panie Marcinie, zarzut nieuczciwej konkurencji. Bo – jak pan napisał – Krzysztof współorganizował Reggaeland, więc zapewne chce utrącić „konkurencyjną” imprezę. Mało tego, podkreśla pan, że robił to jako dziennikarz! Otóż nieprawda. Owszem, Blinkiewicz był zaangażowany – nieodpłatnie – w Reggaeland, ale jako prywatna osoba, pasjonat tego rodzaju muzyki. Zajmował się tym festiwalem na długo przedtem, zanim rozpoczął pracę w naszej gazecie. Redakcja wyraziła zgodę na jego działania przy Reggaelandzie, ale właśnie dla czystości przekazu odsunęła go od relacjonowania tego festiwalu; robił to ktoś inny, w ogóle niezwiązany z organizatorami.

Warto jednak przypomnieć, że dziennikarze bardzo wielu redakcji wymyślają różne akcje i wydarzenia, często je organizują i nadają im medialny rozgłos, firmując własnym nazwiskiem. Dla przykładu – prekursorem masowego biegania był nieżyjący już słynny dziennikarz sportowy Tomasz Hopfer. To on wymyślił „Bieg po zdrowie” i Maraton Warszawski. Czy można sobie wyobrazić, że nie wolno by mu było mówić w telewizji o innych tego typu imprezach? Czy my w „GW Płock” mamy nie pisać o akcji „Ratujmy Płockie Powązki”, skoro od samego początku jesteśmy jej współorganizatorem? Albo nie relacjonować, a nawet w uzasadnionych przypadkach odnosić się krytycznie do innych zbiórek publicznych w mieście, bo to nieuczciwa konkurencja? Proszę się zastanowić…

Marcin Siwek zarzuca też naszemu dziennikarzowi kłamstwo w sprawie frekwencji na obu festiwalach. Według niego ta na Reggaelandzie została przez Blinkiewicza zawyżona, bo miał w tym swój interes, a ta na Polish Hip-Hop Festival zaniżona, żeby zdyskredytować ten ostatni. Pisze, że dziennikarz „Wyborczej” nie skontaktował się w tej sprawie z organizatorami. Nieprawda. Orientacyjne dane o liczbie sprzedanych biletów oraz wydanych bezpłatnie wejściówek uzyskał od pracownika POKiS-u, a Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki jest wymieniony jako współorganizator hiphopowej imprezy. Dopiero kiedy po otrzymaniu mailem oświadczenia zwróciliśmy się oficjalnie do POKiS-u o informacje dotyczące frekwencji, odpowiedzieli, że: „Informację tyczącą frekwencji na Polish Hip Hop Festival możesz uzyskać od agencji Event Time Promo, my nie mamy takich informacji”. Co zaś do Reggaelandu, napisali, że w 2014 roku wyniosła 7438 osób (dla ścisłości: wliczyli w to nie tylko sprzedane karnety, ale również bilety promocyjne i zaproszenia), natomiast w roku 2013 – odpowiednio 9135 osób.

I jeszcze jeden zarzut Marcina Siwka. Wypomina pan Krzysztofowi prywatną prośbę „o wejściówkę VIP dla swoich znajomych”. Zapewne istnieje taki niepisany zwyczaj pomiędzy znajomymi z jednej branży, wiemy, że chodziło o jedną wejściówkę dla jednej znajomej osoby. Ale nasz kolega uczestniczył w festiwalu jako dziennikarz i rzeczywiście w tej sytuacji nie powinien tego robić. Ta historia będzie na pewno nauczką na przyszłość.

Anna Lewandowska, zastępca redaktora naczelnego „GW Płock” ”

Odpowiedź organizatorów na artykuł Gazety Wyborczej:

„Rozumiemy, że redakcja „Gazety Wyborczej” musi bronić swojego dziennikarza. Jednak nie powinna tego robić za wszelką cenę. A tutaj ceną jest płocka kultura i przyszłość płockich festiwali. A także etyka dziennikarska. Rozdział 5 Kodeksu Etyki Dziennikarskiej jest zatytułowany „Konflikt interesów”, a treść jego drugiego punktu brzmi: „dziennikarzowi nie wolno zajmować się akwizycją oraz brać udział w reklamie i public relations – wyjątkiem mogą być jedynie akcje społeczne i charytatywne”. Działalność Krzysztofa Blinkiewicza to czysty PR, a nie działalność charytatywna.

Każdy, kto organizuje festiwal wie, że frekwencja ma ogromne znaczenie dla biznesowych rozmów ze sponsorami. Wie to także Krzysztof Blinkiewicz, który zaniżając frekwencję na Polish Hip-Hop Festival ewidentnie podkopuje jego wiarygodność. Podając nieprawdziwą informację o ilości uczestników utrudnia nam pozyskiwanie sponsorów, a nie mamy ambicji korzystania tylko z dotacji miejskiej, co udowodniliśmy zarówno przy pierwszej, jak i drugiej edycji, szukając i znajdując sponsorów na własną rękę.

„Gazeta Wyborcza” podaje, że POKiS jest współorganizatorem festiwalu i od niego Krzysztof Blinkiewicz uzyskał informacje o frekwencji. W tym zdaniu kryją się aż dwie nieprawdziwe informacje. Pierwsza – POKiS nie jest współorganizatorem Polish Hip-Hop Festival, jest partnerem generalnym. Druga – POKiS nie posiada jeszcze pełnych danych (otrzyma je niedługo wraz z raportem finansowym) na temat frekwencji, więc nie może ich podawać. Znając te fakty, Krzysztof Blinkiewicz nie mógł mieć danych o frekwencji od POKiS-u, o czym pisze „Gazeta Wyborcza”. Nie miał ich od organizatorów. Skąd więc je miał? I dlaczego podał nieprawdziwe dane? Znów wracamy do kodeksu etyki dziennikarskiej: „dziennikarzowi nie wolno wykorzystywać we własnym interesie nieujawnionych publicznie informacji uzyskanych w działalności zawodowej”. Kodeks znów mówi tu o „konflikcie interesów”.

Nieprawdą jest, że Krzysztof Blinkiewicz nie pisał o Reggaelandzie w czasie pracy nad nim. Stowarzyszenie Krzysztofa Blinkiewicza zaczęło pracować przy festiwalu w styczniu bądź lutym. I po rozpoczęciu tej współpracy Krzysztof Blinkiewicz opublikował co najmniej siedem artykułów poświęconych Reggaelandowi w płockim wydaniu „Gazety Wyborczej” oraz na plock.gazeta.pl (do dziś są dostępne w archiwum „Gazety Wyborczej”). W tym samym czasie prowadził promocję festiwalu w mediach i na Facebooku, a osoba blisko związana z dziennikarzem (także z ramienia Stowarzyszenia) pełniła odpłatnie rolę rzecznika prasowego festiwalu. Czyli kolejny raz wracamy do Kodeksu Etyki Dziennikarskie: „dziennikarzowi nie wolno zajmować się akwizycją oraz brać udział w reklamie i public relations”.

„Gazeta Wyborcza” odnosi się do „niepisanego zwyczaju między znajomymi z branży”. Też się do niego odniosę. Istnieje niepisany zwyczaj pomiędzy znajomymi z branży, że nie komentuje się ich działań na forum publicznym, stawiając się wyżej w roli eksperta, a pouczanie na forum publicznym, że imprezę „można zrobić lepiej” nie przystoi organizatorowi konkurencyjnego wydarzenia.

Kibicuję wszystkim wydarzeniom kulturalnym w naszym mieście i nigdy nie pozwoliłbym sobie bądź naszym pracownikom na tak odważne opiniotwórstwo, na jakie pozwolił sobie redaktor Blinkiewicz na łamach „Gazety Wyborczej”.

Na koniec biję się w pierś, że nie wystąpiłem o patronat medialny do „Gazety Wyborczej”, przez zwykłe niedopatrzenie powieliliśmy partnerów medialnych z ubiegłego roku – być może wtedy nie było by całego zamieszania związanego z nieprawdziwymi danymi, dotyczącymi ilości gości na Polish Hip-Hop Festival Płock 2014. Wszystkich dziennikarzy „Gazety Wyborczej” przepraszam, że mogli poczuć się zniesmaczeni tą sytuacją, ale jak lew będę bronił dobrego imienia naszej firmy, pracowników i wszystkich osób zaangażowanych przy produkcji Polish Hip-Hop Festival, który – zdaniem wielu artystów, znawców tego nurtu muzycznego – w tak krótkim czasie wyrasta do miana najważniejszego festiwalu muzyki hip-hop w naszym kraju. Do tego dążymy i zrobimy to.

Z muzycznym pozdrowieniem
Marcin Siwek
Event Time Promo”