Niemal przez cały mecz schowani za podwójną gardą piłkarze Wisły odpierali ataki Arki. Ruszyli do ataku dopiero w końcówce. Po akcji przeprowadzonej już w doliczonym czasie gry od pełni szczęścia dzieliły ich dosłownie centymetry.
Stadion gdyńskiej Arki nie należy do ulubionych obiektów piłkarzy z Płocka, którzy do tej pory tylko raz zdołali wywieźć z niego komplet punktów. Trener Marcin Kaczmarek zdecydował się więc na wariant defensywny w myśl zasady „przede wszystkim zagrać na zero z tyłu”.
Gdynianie atakowali od pierwszego gwizdka sędziego. Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka czekali na nich 20-30 metrów od własnej bramki. Kilka razy musieli uciekać się do zagrań niezgodnych z przepisami, zazwyczaj jednak bez większych problemów rozbijali akcje miejscowych, którzy mieli wprawdzie sporo zapału, ale nie potrafili znaleźć sposobu na czujnie grającą płocką defensywę. Wisła w pewnym momencie zdołała przejąć inicjatywę. Kilka razy jej ofensywni gracze postraszyli miejscowych obrońców, ale niewiele z tego wynikało. W tej sytuacji płocczanie wrócili do wcześniejszej taktyki, polegającej na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki i czekaniu na błąd rywali, który stworzyłby okazję do kontrataku.
Po zmianie stron na boisku nie pojawił się już Maciej Kostrzewa. Defensywny pomocnik Wisły narzekał na drobny uraz, a na domiar złego został ukarany żółtą kartką. Pozostawienie go na placu gry stwarzałoby więc podwójne niebezpieczeństwo. Piotr Wlazły, który pojawił się w miejsce Kostrzewy, rozruszał nieco drugą linię Wisły. Szanse na zdobycie bramki mieli Marko Radić, Dymitar Iliev i Marcin Krzywicki. Żaden z nich nie zdołał jednak pokonać dobrze dysponowanego Jakuba Miszczuka.
Z drugiej strony fantastyczne zagranie Marcina Warcholaka otworzyło drogę do płockiej bramki Marcusowi Viniciusowi da Silvie. Seweryn Kiełpin popisał się jednak doskonałą interwencją, zażegnując niebezpieczeństwo.
Kilka minut przed końcem meczu Krzysztof Sobieraj bezpardonowo zatrzymał jednego z płockich graczy. Sędzia ukarał go za to żółtą kartką. A że gdyński zawodnik już wcześniej zobaczył kartonik tego koloru, musiał opuścić boisko.
Płocczanie, wyczuwając swoją szansę, ruszyli do przodu. Miejscowi, mimo osłabienia, nie zamierzali ograniczać się do defensywy, dzięki czemu widowisko w końcowych minutach nabrało rumieńców. Niespełna 30 sekund przed upływem doliczonego czasu gry Wisła przeprowadziła akcję, która mogła jej przynieść trzy punkty. Wprawdzie jeden z gdynian zdołał przeciąć lot piłki, ale uczynił to tak niefartownie, że niemal nie zaskoczył własnego bramkarza. Na jego szczęście (a na nieszczęście Wisły) piłka trafiła w słupek i wyszła w pole.
Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka wywieźli z ciężkiego gdyńskiego terenu jeden punkt. Wisła zanotowała trzynaste w tym sezonie wyjazdowe spotkanie bez porażki i dziewiąte bez straty gola. To jednocześnie siódmy z kolei mecz, w którym płocczanie zdobyli co najmniej jeden punkt.
Arka Gdynia – Wisła Płock 0:0
Arka: Miszczuk – Stolc, Marcjanik, Sobieraj, Warcholak – Ława (76. Lech), Łukasiewicz – Renusz (71. Szubert), Nalepa (90. Rzuchowski), Wojowski – da Silva
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Szymiński, Radić, Hiszpański – Kostrzewa (46. Wlazło), Góralski – Janus, Iliew, Darmochwał (84. Ruszkul) – Krzywicki (72. Kacprzycki)
Żółte kartki: Sobieraj, Lech i Nalepa (Arka) oraz Kostrzewa, Ilie i Kiełpin (Wisła)
Czerwona kartka: Sobieraj (Arka – 78.)