Było po prostu kosmicznie. Audioriver 2016 za nami [FOTO]

Już chyba nikogo nie dziwi fakt, że Audioriver ściąga do Płocka tłumy festiwalowiczów tak z Polski jak i z zagranicy. W tym roku nie było inaczej. Bogaty line-up, tłumy na plaży, imprezy towarzyszące – to wszystko sprawia, że festiwal od lat ma nie powtarzalną atmosferę. I wszystko wskazuje na to, że największa impreza, na której króluje muzyka elektroniczna, zmierza w kierunku rozwoju.

W piątek, 29 lipca, festiwal rozpoczął się właściwie na Starym Rynku, gdzie już o godzinie 16 przed Burn Stage bawili się pierwsi goście. Przy okazji trwały Targi Muzyczne, które od siedmiu lat przyciągają do naszego miasta wystawców z kraju i z zagranicy. Na starówce prezentowało się w tym roku 25 marek. Wśród nich można było spotkać organizatorów festiwali, dystrybutorów sprzętu i nagrań oraz przedstawicieli klubów. Była to świetna okazja aby dotknąć sprzętu do produkowania muzyki, a także jej posłuchać. Największym zainteresowaniem cieszyły się jednak…ubrania ze zwykłego szmateksu. Odpowiednio przerobione, wyznaczały kierunek festiwalowej mody.

Około godziny 20, uczestnicy festiwalu zaczęli przemieszczać się na plażę. Powoli, bo kontrola ochrony była bardzo dokładna. Każdy kto chciał przekroczyć bramki, był skrupulatnie sprawdzony. Powodowało to ogromne kolejki ale zważywszy czasy zamachów terrorystycznych, nie było się czemu dziwić. Ochrony było dużo więcej niż w latach poprzednich i było to widać gołym okiem.

Na plaży, jak co roku, stanęło drugie miasteczko. Było 5 scen, z których płynęła muzyka oraz kilka stref; w tym strefa mody czyli Fashion Nights powered by Co Jest Grane24 czy strefa gastronomiczna, w której można było dobrze zjeść i się napić. Z kolei w namiocie gdzie odbywało się Fashion Nights można się było ubrać, jednak ceny na targach przyprawiały o lekki zawrót głowy. I naprawdę trzeba było mieć bardzo gruby portfel aby coś kupić od wystawców. Dla przykładu – plecak z materiału, z dwoma sznurkami – najnowszy trend – kosztował „jedyne” 120 zł, ze skóry już był znacznie droższy, bransoletka zrobiona ze struny od gitary, też miała swoją „wartość” bo już za 100 zł, można się było cieszyć takim cackiem. Ale były też topy damskie i męskie gdzie za 60 zł, można było mieć aż dwie koszulki. Trzeba podkreślić, że tłumów na Targach Mody nie było, tak pierwszego jak i drugiego dnia. I namiot raczej nie cieszył się popularnością.

Tymczasem na plaży festiwal się rozkręcał na dobre. Jeżeli ktoś spodziewał się wiodącej gwiazdy, która sprowadzi tłum pod którąś ze scen, mógł się bardzo pomylić. Przy wszystkich scenach gromadzili się festiwalowicze praktycznie w takich samych ilościach. Przy żadnym artyście nie było jakiegoś ogromnego „wow”. Wielkie nadzieje wśród uczestników festiwalu budziło nazwisko Elli Eyre. – Czekamy na koncert Elli, ma niesamowity głos i cieszę się, że zobaczymy ją na żywo – tłumaczyła nam Magda, która do Płocka przyjechała z Ostrołęki. I nie zawiodła się, bo gwiazda dała z siebie wszystko.

– W tym roku faktycznie postawiliśmy na wyrównany poziom wykonawców. Chcieliśmy aby ludzie byli pod każdą ze scen. A zresztą wielkie gwiazdy kosztują ogromne pieniądze, a przed takimi festiwalami podnoszą ceny za swój występ o 10 – 20 proc. – tłumaczył nam Łukasz Napora, rzecznik prasowy Audioriver. – Cieszy to, że ludzie migrują spod jednej sceny pod drugą, szukają artystów których chcą posłuchać – dodawał.

Co na to festiwalowicze? – Jesteśmy zachwyceni, zmęczeni ale zachwyceni. Muzyka wszędzie jest świetna. Gorzej z tym, że wręcz czasami trzeba bardzo szybko przemieszczać się po terenie festiwalu, aby posłuchać wykonawców, którzy nas interesują – mówił nam Artur z Gdyni. – No a ja zakochałam się w Audioriver od pierwszego wejrzenia. Jestem tu pierwszy raz, znajomi mnie namówili. Na pewno przyjadę za rok. Muzyka też jest w moim klimacie – tłumaczyła nam Agnieszka z Jeleniej Góry.

Podczas drugiego dnia czyli w sobotę, 30 lipca, na plaży zrobiło się jakby tłumniej, jakby ciaśniej. Ludzi wyraźnie przybyło. A przed sceną główną występ C2C zgromadził istne tłumy. Po mistrzowsku wręcz grupa muzyków wprowadziła płocką publiczność w dziwny trans. Trudno opisać to co działo podczas koncertu – ludzie po prostu szaleli. C2C dało niezwykle energetyczny i żywiołowy koncert. Do tego doszedł kontakt z publicznością. Wszystko razem dało efekt zadowolenia tak artystów, którzy na koniec zrobili sobie selfie z płocką publicznością, z kolei fani zespołu odchodzili spod sceny głosno komentując koncert. Warto dodać, że grupa po raz pierwszy wystąpiła w Polsce. I miejmy nadzieję, że nie ostatni.

Po koncercie C2C wyraźnie pod sceną główną ubyło uczestników imprezy. Ich miejsce zastąpili fani Gorgon City, jednak ciężkie brzmienie dźwięków przeszywające ciało, nie wprawiały ludzi już w taki szał jak muzyka scenicznych poprzedników. Sigma live też przyciągnęła swoich fanów. – Przyjechaliśmy specjalnie na ich koncert, są po prostu rewelacyjni. Dla nas całej reszty mogło tu nie być – entuzjastycznie zareagował młody chłopak, wydając opinię o koncercie. Zawód niestety przeżyli ci, którzy szykowali się na występ legendarnego DJ Shadow. – Zdołował mnie ten koncert. Jakieś smutne to było. Wyszłyśmy w połowie, bo nie dało się tego dłużej słuchać – tłumaczyła nam Edyta z Gdyni.

Muzyka, muzyką ale dodatek w postaci niepowtarzalnego klimatu Audioriver zdecydowanie nabiera na wartości. W tym roku jednym z partnerów płockiego festiwalu był Burn, który zadbał o dodatki w postaci ciekawych wizualizacji. Przez cały czas trwania koncertów na plaży na przeciwległym brzegu Wisły, a dokładniej na spichlerzu przy stoczni „wybuchały” co chwila płomienie, które podgrzewały atmosferę jeszcze bardziej. Dodatkowo przy wejściu na teren festiwalu oraz na samej plaży rozstawiono beczki, które „pluły” językami ognia. Nie można też pominąć, że w NovymKinie Przedwiośnie fani muzyki elektronicznej mogli obejrzeć trzy filmy w Kinie Festiwalowym.

A na koniec w niedzielę, 31 lipca, odbył się sławny już Sun/ Day. Tym razem przebiegał pod hasłem „Kosmicznie”. I chociaż tłumów nie zgromadził to jednak ci najtrwalsi festiwalowicze też dobrze się bawili. Scena główna na zakończenia festiwalu stanęła u podnóża schodów, które prowadzą do pomnika Władysława Broniewskiego. Pomiędzy drzewami można było odpocząć na hamakach, poleżeć na trawie i posiedzieć na schodach. Wkoło wisiały ozdoby rodem z…kosmosu.

Podsumowując. Audioriver to już marka. Organizatorzy nie próżnują i nie osiadają na laurach. Z roku na rok wprowadzają nowości na nadwiślańskie nabrzeże. Bogatym lin-upem starają się zadowolić nawet najbardziej wymagającego słuchacza. Jak widać po frekwencji i po sprzedaży biletów, udaje im się to z coraz większym sukcesem. Była to 11. edycja festiwalu Audioriver w naszym mieście.

Polecamy bardzo bogatą galerię autorstwa Grzegorza Lenkiewicza.