Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka pokonali 2:0 prowadzącą w pierwszoligowej tabeli ekipę GKS-u Bełchatów. I to na boisku przeciwnika!
Przez ponad 80 minut wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że w Bełchatowie mecz miejscowego GKS-u z płocką Wisłą zakończy się bezbramkowym remisem. I że taki wynik miejscowi będą mogli uznać niemal za klęskę. Bo przecież dysponujący bardzo mocnym składem „brunatni” walczą o powrót do T-Mobile Ekstraklasy. Tymczasem trener Marcin Kaczmarek nie ukrywa, że podstawowym celem prowadzonej przez niego ekipy jest w obecnych rozgrywkach utrzymanie się w gronie pierwszoligowców.
I ten właśnie cel osiągnięty został właśnie dzisiaj. Do zakończenia sezonu pozostają już tylko cztery kolejki, co oznacza, że do zdobycia pozostaje nie więcej niż 12 punktów. A przewaga Wisły nad otwierającym strefę spadkową ROW-em Rybnik to już 13 oczek.
Wisła spotykała się z bełchatowskim GKS-em wielokrotnie. W ekstraklasie i w dawnej drugiej (obecnie pierwszej) lidze. I większości tych pojedynków nie wspomina zbyt miło. To rywale zdecydowanie częściej schodzili z boiska z kompletem punktów. Jesienią 2013 roku drużyna prowadzona przez trenera Marcina Kaczmarka zdołała się jednak przełamać, ogrywając u siebie bełchatowian 1:0.
W meczu u siebie faworytem był jednak GKS. Ale Wisła nie zamierzała oddawać pola bez walki. Trener Marcin Kaczmarek doskonale ustawił swój zespół pod względem taktycznym. Wisła skupiła się na defensywie, ale nie była to „obrona Częstochowy” z autobusem ustawionym na przedpolu. Gdy tylko nadarzała się okazja, płocczanie ruszali do kontrataków. Bardzo długo nie przynosiły one spodziewanych efektów, aż w końcu…
Trener Marcin Kaczmarek zdecydował się posłać do boju Janusza Dziedzica. I to był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Najpierw najbardziej rutynowany gracz Wisły doskonale wypatrzył Jacka Góralskiego, który obsłużył świetnym podaniem Filipa Burkhardta. Płocki pomocnik popisał się doskonałym strzałem, po którym bramkarz gospodarzy musiał wyciągać piłkę z siatki.
Wisła objęła prowadzenie kilka minut przed końcowym gwizdkiem. Musiała jednak zdawać sobie sprawę, że nawet na moment nie może stracić koncentracji. Wszak tydzień wcześniej płocczanie pokazali, że grać trzeba do końca, wyrównując stan meczu z GKS-em Tychy w ostatniej akcji.
Tym razem również okazało się, że grać trzeba do końca. Była przedostatnia minuta meczu, gdy akcję Fabiana Hiszpańskiego i Pawła Kaczmarka strzałem z dziesięciu metrów w długi ród wykończył Janusz Dziedzic. W tym momencie stało się jasne, że Wisła nie odda już niespodziewanego, chociaż w pełni zasłużonego zwycięstwa.
GKS Bełchatów – Wisła Płock 0:2 (0:0)
Bramki: Burkhardt (84.) i Dziedzic (89.)
Bełchatów: Malarz – Basta, Baranowski, Wilusz, Norambuena – Mateusz Mak (82. Prokić), Szymański, Baran, Wroński (73. Kirovski), Michał Mak – Turkovs (62. Renusz)
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Magdoń, Radić, Hiszpański – Janus, Wlazło (69. Sielewski), Góralski, Burkhardt, Kacprzycki (80. Kaczmarek) – Krzywicki (77. Dziedzic)
żółte kartki: Turkovs, Wroński, Norambuena (GKS) oraz Wlazło (Wisła)
sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
widzów: 1650