Nie wszystko zagrało tak, jak planowali organizatorzy, ale jubileuszowa edycja Audioriver i tak okazała się gigantycznym sukcesem. Artystycznym i frekwencyjnym.
To chyba najbardziej specyficzny – ze względu na prezentowaną muzykę – festiwali organizowanych w naszym mieście. Wywołujący przy tym wielkie emocje. Jedni doceniają wartość promocyjną imprezy, dzięki której Płock znany jest nie tylko w całym kraju, ale również w coraz dalszych zakątkach Europy.
Drudzy mówią o zarobku, na jaki mogą liczyć płoccy restauratorzy, hotelarze, właściciele sklepów i inni ludzie z szeroko pojętej branży handlowo-usługowej. Trzeci podkreślą, że audioriverowi festiwalowicze są wyjątkowo uciążliwi dla mieszkańców, że często o swoje fizjologiczne potrzeby załatwiają w miejscach zupełnie do tego nie przeznaczonych, że zachowują się głośno i nie zawsze elegancko.
Jeszcze inni powiedzą, że dudniąca muzyka słyszalna jest niemal w całym mieście od godzin popołudniowych do wczesnych godzin porannych. Ostatni w końcu zauważą że to najmniej „płocki” z organizowanych w naszym mieście festiwali. Co ciekawe, każdy z nich – przynajmniej w części – ma rację.
Czy jednak ktoś byłby w stanie wyobrazić sobie obecnie lato w Płocku bez Audioriver? Zdecydowanie nie. I co ciekawe, dotyczy to nie tylko widowni, ale również artystów. Nie da się nie zauważyć, że do naszego miasta przyjeżdżają coraz lepsi artyści. I każdy podkreśla, że czuje się tu znakomicie. I znakomicie jest przyjmowany przez ludzi, którym nie jest w stanie przeszkodzić nawet oberwanie chmury. Co zatem można powiedzieć po jubileuszowej edycji festiwalu? Do zobaczenia za rok.