Dzisiejszym gościem naszego cyklu „Mój pierwszy raz” jest doskonale znany płocczanom zawodnik Sekcji Piłki Ręcznej Wisły Płock. Już widzę uśmiechy kibiców i sympatyków klubu, którzy dowiedzą się czegoś więcej o jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników drużyny.
Pan Adam opowiedział nam między innymi, jak wyglądał jego pierwszy trening. Z wywiadu dowiecie się także, co jest największym marzeniem naszego bohatera, a czego jeszcze nie udało mu się przeżyć. A także…jak wyglądał pierwszy prezent gwiazdowy małego Adasia?
Z Chicago Bulls wprost do Wisły
Każdy w dzieciństwie miał swojego idola. Pamiętacie te plakaty na ścianach czy drzwiach waszego pokoju. Zawodnik Wisły Płock, również miał swojego pierwszego idola. – Jak większości dzieciaków w tamtych latach był nim Michael Jordan, który grał w Chicago Bulls – zdradza nasz rozmówca. No i w tym przypadku sprawdza się powiedzenie-”czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Od najmłodszych lat ciągnęło pana Adama do sportu. Musiał być zatem pierwszy trening.
– Pamiętam oczywiście swój pierwszy trening. To był okres przygotowawczy do sezonu. Stresowałem się bardzo, bo przecież drużynę znałem tylko z meczy, na które chodziłem. Na wstępie przywitał mnie kapitan Andrzej Marszałek i zapytał ile mam lat, odpowiedziałem że 17. A on na to – tyle to ja już gram w seniorach – wspomina z uśmiechem na ustach. – Teraz o to samo pytam młodych zawodników – dodaje.
Katar można sobie wymarzyć
Okazuje się, że jednym z największych marzeń naszego dzisiejszego bohatera był medal z Mistrzostw Świata lub Europy. Swój debiut w kadrze miał w 2002 roku. Później w 2006 roku doznał kontuzji lewego kolana, która przez trzy lata nie pozwalała zawodnikowi wrócić na parkiet. W końcu w 2009 roku udało się. – W tym czasie reprezentacja odnosiła sukcesy. Chciałem jak najszybciej odbudować formę, chociaż łatwo nie było – wspomina sportowiec.
– W 2011 roku znowu zostałem powołany do kadry. Pojechaliśmy do Serbii ale tam nie udało nam się zdobyć medalu. Później była jeszcze Hiszpania i Dania – opowiada pan Adam. – Marzyłem o tym medalu, aż w końcu udało się w Qatarze – rozjaśnia się twarz naszego rozmówcy na samo wspomnienie.
To był pierwszy medal, ten wymarzony, jakie to uczucie? – Tego uczucia nie da się opisać w słowach, naprawdę uwierzyłem w to, że mam medal podczas ceremonii wręczania – tłumaczy wyraźnie wzruszony. – Teraz zostaje jeszcze medal z Mistrzostw Europy w Polsce – puszcza znacząco tzw. oczko. A największe marzenie, takiego którego jeszcze nie miał okazji przeżyć? Okazuje się, że pan Adam to człowiek nie tylko z talentem sportowym, ale sport oprócz rodziny to jego całe życie. Bo odpowiedź na to pytanie nas bardzo zaskakuje.
– Olimpiada to moje największe marzenie i mam nadzieję, że ten mój pierwszy raz naprawdę nastąpi – znowu oczy zaczęły błyszczeć naszemu rozmówcy. Przez każde wypowiadane zdanie, przez Adama Wiśniewskiego przebija się miłość do tego co robi, pasja i talent…Z tym człowiek się rodzi, tego nie można się nauczyć, taka konkluzja nasuwa nam się na myśl podczas rozmowy.
Gadżety i inne wierszyki
Podczas naszej rozmowy dominuje sport, jednak co będzie jeśli już zawodnik przestanie grać. Czy ma pomysł na siebie? – Pewnie, że tak – odpowiada bez namysłu. – Pierwszy pomysł na biznes pojawił się około 2008 roku. Złożyliśmy papiery o dotację z nadzieją, że się uda. Czekaliśmy ze dwa lata i niestety musieliśmy sami na własny koszt realizować budowę Pensjonatu Boss w Nowym Grabiu. Przez dwa lata prowadziliśmy tam hotel i restaurację. Teraz zdecydowaliśmy, że przekształcimy obiekt na Pensjonat dla Seniorów. Mamy już pierwsze osoby, które są bardzo zadowolone. Tu panuje taka domowa atmosfera. Organizujemy zajęcia, spacery i wycieczki. Na drugiej części chcemy od wiosny uruchomić tzw. „gadżetówkę”. Będzie pełno atrakcji – zapowiada pan Adam.
Kończąc naszą rozmowę, ze względu na szczególny, przedświąteczny czas, pytamy o pierwszy prezent gwiazdkowy. Okazuje się, że nasz rozmówca go nie pamięta, ale…- Bardziej przejęty byłem świętym Mikołajem, żeby nie kazał wierszyka mi mówić – wyznaje, śmiejąc się głośno. – Babcia miała nas kilkadziesiąt wnucząt i w święta wszyscy spotykaliśmy się u babci. Zapewniam było bardzo wesoło – dodaje z tajemniczym uśmiechem.
Aż szkoda kończyć rozmowę z zawodnikiem SPR Wisły Płock. Jednak co dobre to szybko się kończy. Mamy nadzieję, że to był nasz… pierwszy raz z Adamem Wiśniewskim, ale nie ostatni. Życzymy panu Adamowi spełniania olimpijskich marzeń oraz zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia 🙂
Fot. Archiwum prywatne Adama Wiśniewskiego.