Vardar jest kolejną, po Barcelonie i Flensburgu, ekipą, która nie zdołała podbić Orlen Areny. Wisła ograła mistrza Macedonii 32:26 i na rewanż do Skopje pojedzie z sześciobramkową zaliczką. Czy to wystarczy aby znaleźć się w TOP 8 Ligi Mistrzów?
Początek meczu nie nastrajał optymistycznie. Dzięki doskonałym interwencjom Arpada Sterbika goście szybko objęli prowadzenie 3:0. Strzelecką niemoc nafciarzy przełamał w końcu Nemanja Zelenović, a tuż po nim trafili również Ivan Nikcević i Valentin Ghionea (z rzutu karnego), doprowadzając do remisu.
Przez pierwszy kwadrans Wisła cały czas występowała jednak w roli zespołu goniącego wynik. Dopiero w 16. minucie po golu Mariusza Jurkiewicza miejscowi po raz pierwszy zdołali objąć prowadzenie. Oddali je wprawdzie jeszcze na moment, ale od 24. minuty większa liczba bramek widoczna była już tylko po stronie jednej ekipy – Wisły.
Pierwszą część meczu gospodarze wygrali zaledwie dwiema bramkami, co zwiastowało wiele emocji po zmianie stron. Tymczasem po dziesięciu minutach drugiej połowy bramkowe konto Vardaru powiększyło się zaledwie o jedno oczko, a Wisły – aż o siedem.
Gra Wisły w defensywie bliska była perfekcji. Niemal wszystko miejscowym wychodziło również w ataku. Nic dziwnego, że w pewnym momencie przewaga podopiecznych trenera Manolo Cadenasa wzrosła aż do dziewięciu oczek.
Macedończycy doskonale wiedzieli, że nie mają żadnych szans na wygranie meczu, ale do końcowej syreny walczyli o jak najkorzystniejszy dla siebie rezultat. Doskonale zdawali sobie bowiem sprawę, że przed rewanżem w Skopje każda bramka może okazać się niezwykle istotna. I wykorzystali fakt, że aż sześć z ostatnich dziesięciu minut Wisła grała bez jednego zawodnika, redukując straty z dziewięciu do sześciu oczek.
Nafciarze rozegrali kolejne kapitalne spotkanie, udowadniając tym samym, że ich zwycięstwa z Barceloną i Flensburgiem nie były wyłącznie dziełem przypadku czy osłabień rywala. Vardar przyjechał do Płocka w najmocniejszym składzie, a sześciobramkową porażkę może uznać za wyjątkowo dla siebie szczęśliwą.
Fenomenalnie w płockiej bramce spisywał się Rodrigo Corrales, który miał skuteczność sięgającą 40 procent. Nie można jednak pominąć milczeniem dokonań Marcina Wicharego, który w bramce Wisły pojawiał się tylko przy rzutach karnych, broniąc trzy z nich.
Z siedmiu metrów nie mylili się za to Valentin Ghionea i Michał Daszek, którzy do pięciu bramek z rzutów karnych dorzucili jeszcze cztery zdobyte z gry. Tradycyjnie już wysoką skutecznością błysnął Ivan Nikcević, który przyćmił gwiazdę Timura Diborova.
W pierwszej połowie defnsywa Vardaru pieczołowicie opiekowała się Kamilem Syprzakiem, nie pozostawiając mu wolnego miejsca. Trener Manolo Cadenas zareagował na to, nakazując rozgrywającym, by wykorzystali to, szukając okazji do rzutów. Po zmianie stron „Sypa” miał już dużo więcej swobody, dzięki czemu i on mógł powiększyć swoje konto bramkowe. Najefektowniejsze trafienia zanotowali Mariusz Jurkiewicz i Dan-Emil Racotea, którzy wykorzystali fakt, że grając w osłabieniu Vardar wycofywał bramkarza. Obaj płoccy rozgrywający po przechwytach piłki popisywali się rzutami przez całą długość boiska.
W sobotę, 21 marca o 20.15 rozpocznie się mecz rewanżowy. Hala w Skopje słynie z atmosfery jeszcze gorętszej niż Orlen Arena. Jeśli jednak nafciarze nie ulegną presji trybun, mają gigantyczną szansę na historyczne osiągnięcie, jakim byłby awans do fazy TOP 8 Ligi Mistrzów.
Orlen Wisła Płock – Vardar Skopje 32:26 (14:12)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary – Kwiatkowski,Tioumentsev 1, Ghionea 5, Jurkiewicz 4, Syprzak 4, Zelenović 3, Nikcević 6, Racotea 3, Daszek 4, Montoro 2
Vardar: Sterbik, Milić – Toskić 2, Karacić 5, Dujshebaev 9, Abutović, Rastvortsev, Gorbok 1, Shishkarev 1, Dibirov 5, Lazarov 2, Chipurin, Brumen, Pribak 1, Marković, Stoilov
Sędziowali: Thierry Dentz i Denis Reibel (Francja)