Andrzej Nowakowski: Płock dziś i ten sprzed 10 lat, to dwa zupełnie inne miasta

Kilka dni temu minęło równo 10 lat od kiedy funkcję prezydenta Płocka sprawuje Andrzej Nowakowski. Bez wątpienia jest to czas podsumowań pracy włodarza miasta, jako polityka i samorządowca. Dlaczego w ogóle zdecydował się kandydować na tak odpowiedzialne stanowisko? Jak sam ocenia te wszystkie lata? Co udało się zrobić, a której z obietnic wyborczych niestety nie dało się zrealizować?

Pomimo przedświątecznej gorączki udało nam się zamienić z prezydentem Płocka kilka zdań. Andrzej Nowakowski powiedział nam też, co myśli o płocczanach, jak traktuje wszechobecny hejt i zdradził swoje plany na przyszłość. 

Dziennik Płocki: – Wpis „10 lat temu na Mikołajki” na Pana blogu zakończył Pan słowami: „ – No cóż, doba nieraz bywa za krótka…”. Gdyby była dłuższa, na co poświęciłby Pan ten czas?
Andrzej Nowakowski: – To najczęstszy wyrzut sumienia wielu pracujących rodziców, że za mało czasu poświęcają swoim dzieciom. Staram się być z nimi jak najwięcej, ale gdyby pojawiły się takie bonusowe godziny, to razem z nimi chętnie spędziłbym ten czas na aktywnym wypoczynku.

DP: – Dekada za prezydenckim biurkiem to sporo. Co widziane w mieście z tej perspektywy zmieniło się – według Pana – najbardziej?
AN: – Płock dziś i ten sprzed 10 lat, to dwa zupełnie inne miasta. Zmiany widać na każdym kroku. Wyremontowaliśmy i przebudowaliśmy wiele ulic, powstała obwodnica, wiadukt w al. Piłsudskiego, zmodernizowaliśmy kilometry infrastruktury sanitarno-kanalizacyjnej. Po Płocku jeździ się łatwiej i płynniej. Osoby korzystające z Komunikacji Miejskiej mają do dyspozycji nowoczesne, ekologiczne autobusy, a rowerzyści mogą korzystać ze spójnej sieci dróg rowerowych, a także z rowerów miejskich.

Zadbaliśmy o dzieci i młodych rodziców. Wyremontowaliśmy wiele szkół i przedszkoli. Niektóre wybudowaliśmy na nowo, od podstaw. Dziś wystarcza nam miejsc w przedszkolach dla wszystkich chętnych. Mnóstwo innych miast zazdrości nam takiej sytuacji. Do młodych rodzin skierowaliśmy też nasz program „Mieszkania na start”. Oddaliśmy już ponad 170 mieszkań, a kolejne są w trakcie realizacji. Wiele z tych inwestycji to także rewitalizacja Starówki, bo remontujemy bądź budujemy od podstaw budynki w tej części miasta.

Powstało wiele miejsc do uprawiania sportu i aktywnego spędzania czasu. To zarówno boiska, siłownie terenowe, ale także nowe tereny zielone, w tym zmodernizowane bulwary wiślane. Co warto podkreślić, udało nam się osiągnąć tak wiele również dzięki skutecznemu pozyskiwaniu środków zewnętrznych, w tym kilkuset milionów złotych z funduszy Unii Europejskiej. Potrafimy pisać wnioski, mamy dobrze przygotowane inwestycje, posiadamy pieniądze na wkład własny. I to procentuje!

Myślę, że zmienili się także sami mieszkańcy. Reaktywacja rad osiedli czy powstanie budżetu obywatelskiego zainspirowały wiele osób do działania. Społecznicy w Płocku są bardzo aktywni, a efekty ich działań widać na każdym kroku.

DP: – Wiadomo, że prezydentem nikt się nie rodzi, ale trzeba mieć predyspozycje do sprawowania takich funkcji. Jaka cecha charakteru – Pana zdaniem oczywiście – pozwoliła wygrać wybory prezydenckie już trzykrotnie?
AN: – Myślę, że na zaufanie płocczan zasłużyłem z różnych powodów. Za pierwszym razem, kiedy 10 lat temu wybrali mnie na prezydenta, zapewne zdecydował dobry plan dla Płocka. Miasto potrzebowało zmian, impulsu do rozwoju, skutecznego zaspokajania różnorodnych potrzeb mieszkańców. Kolejne wybory, to już ocena tego, co razem z moimi współpracownikami zrealizowaliśmy. Przy akceptacji mieszkańców, otwarciu na ich propozycje, sugestie. Moim zdaniem, tą decydującą cechą może być to, że lubię ludzi, chętnie się z nimi spotykam, rozmawiam, czerpię z tych spotkań siłę i inspirację do działania.

DP: – Wybory i zaufanie wyborców opiera się na spełnionych obietnicach. Wiemy, że tych ma Pan już sporo na swoim koncie. A czego nie udało się zrobić?
AN: – Jest kilka spraw, które nie ułożyły się tak, jak planowałem. To np. budowa drugiej nitki ulicy Wyszogrodzkiej. Zrobiliśmy wszystko, co leżało po stronie miasta, aby przygotować się do tej inwestycji. Wypracowaliśmy niezbędne uzgodnienia i przygotowaliśmy koncepcję realizacji drogi wraz z pozyskaniem części nieruchomości. Włożyliśmy w tę sprawę wiele energii i pracy, a też i ponieśliśmy określone koszty. Kolejne kroki zależą jednak od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, bo my nie możemy inwestować pieniędzy miasta poza naszymi granicami. Jednak GDDKiA, mimo deklaracji, nie zrealizowała tego przedsięwzięcia.

Systematycznie rewitalizujemy starówkę, dlatego ubolewam, że wojewoda mazowiecki nie chce nam sprzedać budynku po byłej komendzie policji przy ul. 1 Maja. Dopóki gmach nie jest własnością miasta, nie możemy z nim nic zrobić. A szkoda, bo to piękna kamienica, która powinna służyć mieszkańcom.

Brakuje mi też wymiernej współpracy obecnego zarządu PKN Orlen z władzami samorządu Płocka. Jest wiele obszarów do wspólnych działań, zwłaszcza w dziedzinie ochrony zdrowia mieszkańców, poprawy stanu środowiska naturalnego czy kwestii bezpieczeństwa, polegającej m.in. na rzetelnym informowaniu władz miasta i mieszkańców o sytuacjach w koncernie, które mają wpływ na pogorszenie stanu powietrza.

DP: – Kandydaci, z którymi Pan wygrał te wszystkie wybory, wydawali się być silni, ale na pewno jest ktoś, kogo Pan obawiał się najbardziej? Proszę zdradzić naszym czytelnikom, kto to był?
AN: – Każdego konkurenta trzeba traktować poważnie, rozważyć jakie ma atuty, doświadczenie w pracy samorządowej i co proponuje w swoim programie wyborczym. Dla mnie nie jest ważne, jak mocny jest konkurent, ale czy jest uczciwy w swoich deklaracjach. Trudno jest bowiem konkurować z demagogami, którzy obiecują gruszki na wierzbie, są w stanie powiedzieć każde kłamstwo, aby tylko osiągnąć swój cel. Wyborcom trudno jest nieraz ocenić, jeśli nie mają dostępu do rzetelnej informacji, że to tylko „kiełbasa wyborcza”. Dla mnie liczy się to, aby rywalizować na programy, przedstawiać własną wizję rozwoju – a wyborcy niech wówczas ocenią, który plan dla Płocka uważają za najlepszy.

DP: – 10 lat temu płocczanie postawili na Pana – człowieka młodego ale z dużym doświadczeniem politycznym. Czy kiedy Pan zaczynał działać w polityce, przyszło Panu do głowy, że będzie Pan prezydentem?
AN: – Moje zaangażowanie polityczne wynikało z naturalnej potrzeby – widziałem konieczność zmian i chciałem mieć wpływ na otaczającą rzeczywistość. Byłem aktywny już w szkole średniej, to przeniosło się na forum miasta i kraju – zostałem radnym, później posłem na Sejm. Oczywiście, angażując się w życie publiczne, nie myślałem od razu, że będę sprawował takie funkcje. Myślę, że jak każdy, dojrzewałem do pewnych decyzji. Wynikało to m.in. z nabywanego doświadczenia i aktualnych okoliczności.

DP: – Łatwo było uwierzyć w wygraną z ówczesnym prezydentem Płocka, czy nie do końca Pan w to wierzył?
AN: – Gdybym nie wierzył, że to możliwe, zapewne wcale bym nie startował w wyborach. Przede wszystkim wiedziałem, że mój program dla Płocka jest dobry, że przyniesie oczekiwaną przez mieszkańców poprawę warunków życia.

Brakowało miejsc w przedszkolach dla dzieci, drogi wjazdowe do Płocka były w strasznym stanie, tak samo jak mnóstwo ulic w mieście, kierowcy stali w korkach przed zamkniętym szlabanem w al. Piłsudskiego. Do tego kałuże na ul. Tysiąclecia czy ul. Kazimierza Wielkiego po ulewnych deszczach spowodowane przez niewydolną, starą kanalizację. Z powodu wprowadzenie progu wyborczego praktycznie zlikwidowano rady mieszkańców osiedli.

Chciałem to zmienić, płocczanie mi zaufali i dzięki temu mogę konsekwentnie ten plan realizować. Ocena moich działań przez mieszkańców jest wysoka, bo w każdej następnej elekcji głosowało na mnie coraz więcej wyborców. Na drugą i trzecią kadencję zostałem wybrany w pierwszej turze, zdobywając odpowiednio – blisko 25 tysięcy i ponad 31 tysięcy głosów.

DP: – Ma Pan mnóstwo swoich zwolenników, płocczanie Pana lubią, są jednak też tacy, którzy doszukują się igły w stogu siana, a ciągła krytyka stała się już dla wielu chlebem powszednim. Cierpliwie Pan to znosi. Proszę zdradzić, jak się Panu udaje walczyć z hejtem?
AN: – Nie walczę, takie głosy czy wpisy po prostu ignoruję. To, moim zdaniem, najlepszy sposób na hejterów. Za to cenię krytykę konstruktywną, ścieranie się poglądów czy wizji. Takie głosy bardzo szanuję, wsłuchuję się w nie uważnie i wyciągam wnioski.

DP: – Następnie wybory w sumie niedługo. Będzie się Pan ubiegał po raz czwarty o prezydenturę Płocka?
AN: – Teraz skupiam się na obecnej kadencji, aby w tym niełatwym czasie pandemii, jak najlepiej zarządzać sprawami miasta. Chcę zrealizować mój Plan dla Płocka, który przedstawiłem mieszkańcom. Oczywiście, tak jak każdy, wybiegam myślami w przyszłość, chociaż obecny rok nas nauczył, że życie może łatwo zweryfikować nasze zamierzenia. Praca na rzecz mieszkańców Płocka daje mi dużo osobistej satysfakcji. Cieszę się, że mogę widzieć efekty mojej pracy i zespołu współpracujących ze mną ludzi. Poważnie rozważam start w kolejnej elekcji.