Krajobraz po 34. kolejce. Wisła i Zagłębie zostają w elicie, Ruch jedną nogą w I lidze

Po dwa zwycięstwa gospodarzy i gości oglądali kibice w 34. kolejce Lotto Ekstraklasy w grupie spadkowej. We wszystkich czterech meczach lepsi wygrywali do zera, zdobywając przy tym w sumie 9 bramek. Po raz pierwszy żadna z nich nie padła z rzutu karnego. Dodatkowo, sędziowie pokazali 17 żółtych kartek oraz również po raz pierwszy 2 czerwone: Michałowi Marcjanikowi z Arki Gdynia i Sito Rierze ze Śląska Wrocław.

34. seria gier rozpoczęła się równocześnie w Gdyni i Lublinie. Oczy płockich kibiców skierowane były oczywiście na boisko Arki, gdzie grała Wisła Płock. Właśnie GRAŁA. Słowo klucz. Drużna Marcina Kaczmarka na te spotkanie wyszła pewna siebie i mocno zdeterminowana. Wręcz chciałoby oglądać się Nafciarzy nastawionych tak na każdym wyjeździe.

Płocczanie od początku mieli kontrolę nad spotkaniem i szybko wyszli na prowadzenie po ładnym uderzeniu zza „szesnastki” Arkadiusza Recy. Później Wiślacy oddali inicjatywę na jakiś czas, ale do 45. minuty powinni wykończyć słabego przeciwnika. Dobre okazje marnowali jednak chociażby Jose Kante i Piotr Wlazło. Po przerwie kolejne świetne sytuacje marnowali z kolei Reca, Damian Byrtek i znów Kante, przez co do końca wynik był sprawą otwartą.

Gdynianie jednak wyglądali fatalnie. Sami nie potrafili zbytnio stworzyć zagrożenia pod bramką Mateusza Kryczki, a goście dwa razy popełnili błędy, po których gospodarze mogli wyrównać. Właściwie to mogliby, ale płoccy obrońcy asekurowali się nawzajem i nic Arkowcom z tego nie wyszło i jak się okazało dzięki czwartej zdobyczy punktowej w grupie spadkowej…

https://www.facebook.com/dziennikplocki/posts/799537206868108

Arka Gdynia – Wisła Płock 0-1 (0-1)
Arkadiusz Reca 16

Dwaj ostatni rywale drużyny Kaczmarka – Górnik Łęczna i Cracovia grali ze sobą w Lublinie. Pierwsza połowa – bez żadnego celnego strzału jak najbardziej była do zapomnienia. Przez wszystkich. Druga natomiast głównie ze względu na postawę gospodarzy wszystko zrekompensowała.

Dwie gole po przerwie strzelili obrońcy Leandro i Adam Dźwigała, którzy najlepiej odnaleźli się w polu karnym Pasów po rzutach rożnych wykonywanych przez Javiego Hernandeza i Szymona Drewniaka. Wynik spotkania na 3-0 ustalił w końcówce Bartosz Śpiączka, o którego pytają kluby z 2.Bundesligi. Rezultat mógł być jeszcze bardziej okazały, ale w 87. minucie Piotr Grzelczak trafił z woleja w poprzeczkę.

Górnik Łęczna – Cracovia 3-0 (0-0)
Leandro 50, Adam Dźwigała 77, Bartosz Śpiączka 82

O godzinie 20:30 rozgrywane były dwa kolejne mecze. Oba derbowe. Pierwszy z nich to Derby Dolnego Śląska, które w 15. minucie napoczął Filip Starzyński bramką bezpośrednio z rzutu wolnego. To trzecie takie trafienie „Figo” w tym sezonie i czwarte Zagłębia, co jest najlepszym pod tym względem wynikiem w lidze.

Miedziowi nie zamierzali jednak na tym poprzestać. Byli świadomi stawki o jaką grają. Wygrana dawała im pozostanie w elicie. Lublinianie mecz zaczęli dobrze, ale utrzymanie w ekstraklasie przypieczętowali dopiero po zmianie stron, gdy – pisząc pół żartem pół serio – asystę przy golu Łukasza Piątka zanotował… sam strzelec, przed trafieniem strzelający w słupek bramki strzeżonej przez Mariusza Pawełka.

Tym samym Zagłębiu udało się nie tylko pozostać w gronie najlepszych polskich drużyn na sezon 2017/18, ale także zrewanżować się wrocławianom za remis z 30. kolejki, który pozbawił ich wejścia do grupy mistrzowskiej.

Zagłębie Lubin – Śląsk Wrocław 2-0 (1-0)
Filip Starzyński 15, Łukasz Piątek 54

W drugich derbach, tym razem Górnego Śląska, sprawę zwycięstwa rozstrzygnęli rezerwowi przyjezdnych, którzy w poczynania Piasta wnieśli sporo ożywienia. Wprowadzony jako pierwszy Patrik Mraz zanotował asystę przy samobójczej bramce Pawła Oleksego. Trzeci ze zmienników Łukasz Sekulski trzy minuty późnij wyłożył piłkę jak na tacy Gerardowi Badii, a drugi – Denis Gojko w 88. minucie posłał ostatnie podanie do Heberta, który zakończył szybką strzelaninę przy Cichej.

3 bramki z 4 celnych strzałów i dzięki temu gliwiczanie awansowali na 11. miejsce w tabeli, choć niczego nie mogą być jeszcze pewni. Od strefy spadkowej cały czas dzielą ich tylko 2 punkty. Ruch natomiast jedną nogą jest już w I lidze. 2 remisy, 2 porażki i 11 straconych bramek w grupie spadkowej to nie jest przepis na utrzymanie.

Ruch Chorzów – Piast Gliwice 0-3 (0-0)
Paweł Oleksy 72 (samobój), Gerard Badia 75, Hebert 88

CZYTAJ DALEJ