Remis z Cracovią oraz wyniki pozostałych spotkań sprawiły, że na cztery kolejki przed końcem rundy finałowej sezonu 2016/17 Wisła Płock ma siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. Właściwie to osiem, bo żeby Górnik Łęczna przeskoczył w tabeli drużynę Marcina Kaczmarka to musi uzbierać więcej punktów. Jeszcze niżej jest Ruch Chorzów, który do wyprzedzenia Nafciarzy potrzebuje dziewięciu oczek.
Będzie krótko, bo i pisać nie ma zbytnio o czym. Każdy z 4 001 obecnych na stadionie (poprzednio na Cracovii 8 127…) doskonale to widział, tak samo jak oraz tysiące (?) przed telewizorami, które zdecydowały się zrezygnować z patrzenia na konkurs Eurowizji.
Spotkaniu Wisły z Cracovią stało na marnym poziomie nawet jak na standardy ekstraklasy. Niby oddano aż 30 (ile?!) strzałów, ale w pamięci pozostanie nie więcej niż jest palców u rąk. Kilka „wyplutych” przez Mateusza Kryczkę, gol z karnego Piotra Wlazło i nieudane próby zamachu Giorgi Merebaszwilego na chorągiewkę.
Ciekawa historia jest ostatnio z „jedenastkami”, których Nafciarze mają na swoim koncie już 11. Obecnie najwięcej w lidze. Tę statystykę mocno nadrobili w czterech ostatnich kolejkach, w których sędziowie podyktowali dla płocczan 5 rzutów karnych.
Arka – karny, Ruch – 2 karne, Łęczna – karny, Cracovia – karny. Bramki padły z tego 4 – po 1 w każdym meczu. Z gry w tym samym czasie (360 minut + doliczony czas) udało się zaskoczyć jedynie bramkarza Górnika Wojciecha Małeckiego, choć bramka numer 3 dla Wisły w Lublinie również padło po stałym fragmencie gry. Wyłączając jednak ten pojedynek ostatnie trzy potyczki to:
1-1 z Arką po karnym,
1-1 z Ruchem po karnym,
1-1 z Cracovią po karnym.
Poza tym było 36 strzałów bicia głową w „mur”.
Z drugiej strony:
3 karny w 3 meczu #WPŁCRA w tym sezonie. 2 wykorzystany przez Wlazło. Pierwszego w Krakowie zepsuł Furman.
— Mateusz Lenkiewicz (@m_lenkiewicz91) May 13, 2017