Za co wiceprezydentowi naszego miasta “wlepiono” pierwszy w jego życiu mandat? Co na pierwszej szkolnej wycieczce zrobiło na bohaterze dzisiejszej rozmowy największe wrażenie? Jakie marzenie ma Roman Siemiątkowski, takie którego jeszcze nie przeżył, a byłby to jego…pierwszy raz.
Wiceprezydenta naszego miasta spotykam nader często, z racji wykonywanych obowiązków służbowych – tak pana Romana jak i moich. Zawsze mocno skupiony, nie dający się zaskoczyć nawet najtrudniejszym pytaniem. Do każdej z konferencji prasowych, w których bierze udział, jest przygotowany na 6 z plusem. Często też w imieniu prezydenta Andrzeja Nowakowskiego staje na scenie, oficjalnie otwiera ważne dla miasta wydarzenia. Wiceprezydent wyjątkowo sprawdza się na scenie – jest konkretny i nigdy, ale to nigdy się nie rozgaduje. Mówi krótko, zwięźle i na temat. Za co zbiera burzę braw. I to co należy podkreślić, zawsze ma uśmiech na twarzy. Czasami zatroskany, a jednak uśmiecha się i znajduje kilka chwil aby się przywitać i podać rękę…
Bez kaligrafii po…Wiśle
Ale przecież wiceprezydentem miasta nie zostaje się od dziecka. Czy pan Roman pamięta swoją pierwszą uwagę w uczniowskim dzienniczku? – „Pisz staranniej!” – odpowiada bez zastanowienia. – Niestety z kaligrafią zawsze byłem na bakier i tak, niestety, zostało do dziś – śmieje się mój rozmówca. – Pani od polskiego próbowała nauczyć mnie ładnego pisania, ale ani uwagi, ani tłumaczenia nie przyniosły pożądanego skutku. Zawsze pisałem szybko i może przez to, niestarannie. Uważałem, że szkoda czasu na cyzelowanie okrąglutkich literek. Dla mnie ważniejsze było, aby w tym, co piszę, był sens, no i żeby nie było błędów – podkreśla.
Kiedyś za szkolnych czasów, wycieczki były na tzw. porządku dziennym. Jak wiceprezydent pamięta swoją pierwszą wycieczkę szkolną? Pan Roman zamyśla się, a oczy nabierają blasku. – To była moja pierwsza tak długa wyprawa. Ze Skępego, skąd pochodzę, wybraliśmy się z klasą do Włocławka. A stamtąd statkiem do Płocka. Rejs po Wiśle, i to jeszcze na tak długim dystansie, był naprawdę wielką frajdą. Z zaciekawieniem obserwowałem przesuwające się krajobrazy, falowanie wody. Wycieczka trwała cały dzień. W programie było zwiedzanie Włocławka i Płocka. Największą atrakcją była dla mnie właśnie przejażdżka statkiem – wspomina z nutką tęsknoty w głosie, uśmiecha się.
“Pirat” drogowy z… doświadczeniem
Nie pozwalam mojemu rozmówcy rozmarzyć się na dobre, “sprowadzam” pana Romana szybko na ziemię, pytając o pierwszy w życiu mandat. – Staram się jeździć zgodnie z przepisami, więc nie daję powodów do karania mnie mandatem. Ale… niestety, zdarzyło mi się „podpaść”, nie tak znowu dawno temu, już jak byłem wiceprezydentem – opowiada o swojej przygodzie. – Jechałem ul. Słoneczną z prędkością 55 km na godzinę, co zarejestrował fotoradar Straży Miejskiej. Za przekroczenie prędkości uiściłem mandat w wysokości 50 zł. Nie dyskutowałem, nie pomniejszałem swojej winy. Pewnie, że przekroczenie o 5 km na godzinę to w odczuciu kierowców niewiele, ale nie ma dwóch zdań, że to jest złamanie obowiązującego prawa – tłumaczy pan Roman.
Skoro doszliśmy w naszej rozmowie do obecnie pełnionej funkcji. Jaka była pierwsza myśl Romana Siemiątkowskiego, kiedy został powołany na fotel wiceprezydenta? – Pomyślałem, że…czekają mnie niełatwe zadania, ale na pewno sobie poradzę. Inaczej nie podjąłbym się pełnienia tej funkcji – mówi z uśmiechem. – Znam moje atuty, mam bogate doświadczenie zawodowe i to jest najlepszy kapitał, który przydaje mi się w codziennej pracy na tak odpowiedzialnym stanowisku. Niezwykle ważne jest też to, że mogę liczyć na profesjonalizm, kreatywność i zaangażowanie współpracowników, którzy pomagają mi w skutecznym działaniu dla dobra naszego miasta – dodaje.
Z bagażem decyzji do…Meksyku
Wiadomym jest, że funkcja jaką pełni mój rozmówca jest bardzo odpowiedzialna, każdego dnia trzeba podejmować decyzje – raz łatwiejsze, raz trudniejsze. Która z decyzji jaką podjął wiceprezydent miasta była pierwszą bardzo trudną? – W tej chwili niełatwo mi sobie przypomnieć konkretne decyzje sprzed sześciu lat – zastanawia się chwilę. – Jednym z obszarów, którymi się zajmuję, jest organizacja systemu edukacji w mieście – zaznacza. – Dzięki zrealizowaniu przez obecne władze miasta wielu inwestycji w poprawę bazy oświatowej, a także wdrożeniu różnych przedsięwzięć, jak np. zatrudnienie asystentów w klasach pierwszych, w których uczyły się sześciolatki, zwiększenie puli pieniędzy na stypendia dla uczniów, przyznanie podwyżek dodatku motywacyjnego dla nauczycieli, podwyżek wynagrodzeń dla pracowników administracji i obsługi, wprowadzenie dzienników elektronicznych i innych działaniach, płockie szkoły coraz lepiej zaspokajają edukacyjne potrzeby i oczekiwania uczniów, a także rodziców i pracowników oświaty – opowiada.
– Niestety, zmiany ustawowe wprowadzone przez obecny rząd, jak np. „cofnięcie” sześciolatków do przedszkoli, wprowadziły wiele perturbacji dla samorządów. Staraliśmy się zrobić wszystko, by ta niekorzystna zmiana nie odbiła się na dzieciach, ich rodzicach i całym środowisku szkolnym. Udało nam się naprawdę dużym wysiłkiem zapewnić miejsca w przedszkolach dla dzieci i pracę dla większości nauczycieli. Ale niestety, słyszymy, że to nie koniec zmian w oświacie, które szykują rządzący… – wiceprezydent zawiesza głos i ucina swoją odpowiedź.
I na koniec, jakie marzenie ma pan Roman, takie które byłoby spełnieniem tego pierwszego razu… – Kiedyś takim marzeniem, które długo pozostawało niezrealizowane, był wyjazd na Zachód. Udało się to dopiero w 1980 roku, ponieważ wcześniej nie dostawałem paszportu. To była podróż do Wiednia, a następnie do Belgii i Paryża. Teraz mam za sobą wiele podróży do różnych zakątków świata, ale są miejsca, które nadal pozostają przez mnie nie odkryte. Jednym z nich jest Meksyk, z ruinami starożytnych miast Majów i Azteków – opowiada mi o swoim marzeniu z uśmiechem na twarzy. I mówi to tak przekonująco, iż wierzę że się spełni nie tylko to marzenie ale także wiele innych. Czego życzę panu Romanowi z całego serca.
Fot. Archiwum prywatne Romana Siemiątkowskiego oraz Lena Rowicka.