Mecz godny T-Mobile Ekstraklasy

Doskonałym widowiskiem na zakończenie pierwszoligowej jesieni 2015 uraczyli kibiców piłkarze lidera i wicelidera tabeli. Niestety, w meczu na szczycie lepsza okazała się Arka.

Wisła jechała do Gdyni z czteropunktową przewagą. Oznaczało to, że w przypadku wygranej różnica między obydwoma zespołami wzrośnie do siedmiu punktów. A w razie porażki podopieczni trenera Marcina Kaczmarka pozostaną wprawdzie na szczycie tabeli, ale ich przewaga stopnieje do jednego oczka.

Na kameralnym stadionie w Gdyni pojawiło się ponad sześć tysięcy widzów, co jest rekordem tego obiektu. W tym gronie znalazło się, oczywiście, również miejsce dla niewielkiej, ale słyszalnej grupki kibiców z Płocka.

Konfrontacja dwóch najlepszych obecnie pierwszoligowców zaczęła się od wzajemnego badania sił. Oba zespoły myślały przede wszystkim o zabezpieczeniu tyłów. Później jednak przyszedł czas na rozwinięcie skrzydeł. Swoich szans szukał więc Arkadiusz Reca, a po drugiej stronie boiska nie pozostał mu dłużny Antoni Łukasiewicz.

Wynik meczu otworzył w końcu Paweł Abbott, który wykazał się największym refleksem, gdy Seweryn Kiełpin odbił przed siebie piłkę po uderzeniu Marcina Warcholaka. Jeszcze przed przerwą umiejętnością znalezienia się w polu karnym błysnął również Mikołaj Lebedyński, strzelając z półobrotu pod poprzeczkę.

Wydawało się, że remis do przerwy powinien gwarantować spore emocje w drugiej połowie. Niestety, wkrótce po wznowieniu gry gospodarze ponownie objęli prowadzenie. Ponownie dał znać o sobie Paweł Abbott. Jego strzał wydawał się wprawdzie niezbyt groźny, ale piłka minęła Seweryna Kiełpina i wpadła do bramki.

Wisła szukała okazji do wyrównania, ale miejscowi doskonale spisywali się w defensywie, rozbijając akcje podopiecznych trenera Marcina Kaczmarka. Arka szukała tymczasem okazji do kontrataków. Niestety, skutecznie. Najpierw na listę strzelców wpisał się Paweł Wojowski, później zaś Rafał Siemaszko.

Tuż przed końcem meczu Mikołaj Lebedyński nieco osłodził nam gorycz porażki, zdobywając swego drugiego gola. Dzięki temu ma na koncie dziesięć trafień i wraz z Grzegorzem Goncerzem z GKS-u Katowice przewodzi tabeli pierwszoligowych strzelców. Mecz w Gdyni śmiało można uznać za widowisko godne najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju. A oba zespoły za pretendentów do gry w T-Mobile Ekstraklasie w sezonie 2016/2017.

Wisła zachowała pozycję lidera, chociaż ma już tylko jeden punkt przewagi nad Arką. Paradoksalnie, może jej to wyjść na dobre, bo wiosną będzie musiała w każdym meczu grać na sto procent swoich możliwości. A o tym, że są one niemałe, przekonaliśmy się w tym sezonie już wiele razy.

 

Arka Gdynia – Wisła Płock 4:2 (1:1)

Bramki: Abbott 2 (28. i 48.), Wojowski (79.) i Siemaszko (82.) dla Arki oraz Lebedyński 2 (37. i 90.) dla Wisły

Arka: Jałocha – Socha, Fialho, Marcjanik, Warcholak – Łukasiewicz, Nalepa (88, Mosiejko) – Vinicius da Silva, Siemaszko (85. Tomasiewicz), Yussuff (74. Wojowski) – Abbott

Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Szymiński (68. Łuczak), Sielewski, Stępiński – Rogalski, Wlazło – Piotrowski, Iliew (83. Mroziński), Reca (78. Kun) – Lebedyński

Żółte kartki: Fialho, Łukasiewicz i Socha (Arka) oraz Rogalski i Stępiński (Wisła)

Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź)

Widzów: 6,1 tys.

Fot. Archiwum DP