Pogrzeb czy święto Dnia Pracownika Socjalnego?

Na znak protestu wszyscy, którzy zebrali się przed Ratuszem, byli ubrani na czarno. Prawie każdy trzymał w ręku kubek z czarną kawą. Na stole obok termosu z kawą stały palące się znicze. Wydarzenie bardziej przypominało pogrzeb, niż święto-Dzień Pracownika Socjalnego, który przypada na 21 listopada.

W piątek 20 listopada, dokładnie o godzinie 15.50 przez płockim urzędem miasta zebrała się około stu osobowa grupa osób, pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku aby zamanifestować swoje niezadowolenie. – Nie planuje się nas na podwyżki w 2016 roku. Osoba, z dwudziestoletnim stażem z wyższym wykształceniem zarabia 2100 zł do 2300 zł z 5 proc. premią. Na dzień dzisiejszy domagamy się aby traktowano nas poważnie. Nam się obiecuje ciepłe buty, dostajemy ciepłe słowo. Cały rok chodzimy i szlifujemy posadzki w urzędzie. Dyrekcja również wie co się dzieje, bo dostaje od nas pisma do wiadomości – tłumaczyła nam Bożena Sobczyńska, pracownik MOPS w Dziale Pomocy Rodzinie i Dziecku oraz szefowa Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w placówce.

Pomimo tego, że godziny urzędowania w Ratuszu już się zakończyły to jednak prezydent Andrzej Nowakowski przyszedł do manifestujących – Witamy, witamy zapraszamy na kawę – zachęcała przewodnicząca „Solidarności” w płockim MOPS. – Zapraszam do środka – zreflektował się prezydent. – Nie! Świętujemy tu – odpowiedziała na zaproszenie Sobczyńska. – Trochę dziwny sposób świętowania w takim razie – mówił spod parasola prezydent. – Powiedziałbym, że raczej oryginalny sposób na świętowanie. I raczej nie świętowania, a protestowania, tak mi się wydaje – dodawał.

Następnie pomiędzy Bożeną Sobczyńską i prezydentem Nowakowskim wywiązał się dialog. – Nie chodzi nam o wczasy na Majorce ale o tak prozaiczne rzeczy jak opłacenie rachunków. Panie prezydencie opłaty za energię od czasu ostatniej naszej podwyżki wzrosły kilkakrotnie. Nie wszyscy w tym mieście- pana mieście – zaczęła Sobczyńska. – W naszym mieście – zaprotestował prezydent. – W naszym mieście! – podkreśliła rozmówczyni.

– Nie wszyscy mają ciepłą wodę, żeby dzieci miały ciepłą wodę ludzie mają termy. Pan sobie wyobraża jaki to jest rachunek? – pytała. – Zgadzam się, ale nie każdy ma termę w mieszkaniu to po pierwsze. Po drugie jeśli chodzi o ceny prądu nie zależy to od prezydenta miasta. Dzisiaj możemy się zastanowić, żeby faktycznie państwa wynagrodzenie było wyższe. Żebyście nie tylko mieli państwo na rachunki ale także na godne życie. Rachunki to jest to minimum. Jeśli ktoś ma termę musi sobie z tym radzić. Z tego co mi wiadomo otrzymali państwo zapewnienie, że będziemy patrzeć na sytuację budżetową miasta. W poprzednim roku nie zaplanowaliśmy żadnych podwyżek dla pracowników sfery budżetowej. Natomiast mając świadomość, że faktycznie państwa wynagrodzenia należą do najniższych, uzyskali państwo informację od skarbnika miasta, że w pierwszej kolejności, jeśli będą środki na podwyżki, to będą one skierowane właśnie w stronę państwa.- spokojnie tłumaczył Andrzej Nowakowski.

–  Nie proponuję pani ani ciepłych słów, ani ciepłych butów, przede wszystkim bardzo państwu dziękuję, że państwo, dbając o swoich podopiecznych mają świadomość, jak ciężko żyje się w Płocku z różnych powodów. Dlatego zależy mi bardzo, abyście swoją pracę wykonywali w godnych warunkach za godziwe wynagrodzenie. Cieszę się, że tu się spotykamy, jednak proszę jeszcze o cierpliwość. Spotkamy się w marcu i sądzę, że będziemy mieli więcej konkretów – podsumował dyskusję prezydent.

Protest przed Ratuszem na dzień przed świętem Dnień Pracownika Socjalnego zorganizował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, działający w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Płocku. Pracownicy jednostki chcieli zwrócić uwagę prezydenta Andrzeja Nowakowskiego na trudną sytuację finansową pracowników placówki. Pracownicy wyrazili swoje niezadowolenie z powodu szczególnie niskich płac oraz rozbieżności w zarobkach pomiędzy pracownikami innych jednostek budżetowych miasta, a urzędem miasta.

Lena Rowicka