Odrobię to, co lewica straciła w Płocku

Rozmowa z Włodzimierzem Czażastym, numerem 1 listy Zjednoczonej Lewicy w okręgu płockim

Jak to się stało, że został pan „jedynką” listy Zjednoczonej Lewicy w okręgu płockim?
Cztery lata temu proponowano mi start z innego okręgu, ale się nie zgodziłem. Powinienem startować właśnie stąd i tak właśnie się dzieje. Jeżeli jakiś facet zechce nazwać mnie spadochroniarzem, powiem mu do słuchu. Jeżeli zrobi to kobieta, spojrzę na nią karcącym wzrokiem. Trzeba koniecznie pamiętać o tym, że ten okręg składa się nie tylko z Płocka. Tymczasem moja mama urodziła się w Żyrardowie, a moja ojcowizna to Przasnysz i Ciechanów, a dokładnie wieś Łabudy, gdzie się urodziłem i wychowałem. Rodzice przygotowywali mnie, abym z czasem przejął i poprowadził ich gospodarstwo. Życie jednak potoczyło się inaczej. Chociaż wszystkie rodzinne uroczystości, z dziewięćdziesięcioleciem mojego taty, odbywały się i odbywają w Przasnyszu. Z samym Płockiem nie mam praktycznie żadnych związków, nie licząc obozów młodzieżowych, które swego czasu prowadziłem w Soczewce w powiecie płockim. Nie zamierzam dorabiać sobie jakiegoś sztucznego życiorysu, jak czynią to niektórzy, bo po prostu nie muszę, pamiętając, jakie są granice tego okręgu.

W tej sytuacji staje się jasne, dlaczego Płock, a nie Warszawa.
Tak, ale chciałbym dodać coś jeszcze. Stolica ma to do siebie, że tam można wiele ludziom naobiecywać i wcale nie trzeba się z tego później nikomu tłumaczyć. W Płocku trzeba mówić o konkretach. Ale jeśli ma się „to coś”, to bez względu na kompetencje, można spełnić wszystkie obietnice w stu procentach. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że obiecuję coś wraz z moimi koleżankami i kolegami z płockiej listy, a później tego nie załatwiam. Doskonale pan wie, że jeśli zechcę w dowolne miejsce tego okręgu wyborczego ściągnąć media centralne, na pewno mi się to uda. Trzeba tylko chcieć.

Płocczanie doskonale pamiętają i wspominają bardzo dobrze posłankę Sojuszu Lewicy Demokratycznej Jolantę Szymanek-Deresz. W pewnym sensie zmuszony pan będzie do zmierzenia się z jej legendą.
To prawda. Nota bene będę namawiał jej męża Pawła, aby wystartował w tych wyborach. Chciałbym zaprosić na naszą listę wyborczą jak najwięcej wyrazistych osobistości. Jestem pewien, że dzięki temu zbierzemy sporo głosów. Znałem się z Jolą bardzo dobrze. Ona prowadziła kancelarię prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a ja w tym samym czasie zostałem przez niego nominowany na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Można więc powiedzieć, że mieliśmy z Jolą tego samego szefa. Bardzo ją szanowałem, a teraz szanuję pamięć o niej. Muszę przy okazji wspomnieć, że doskonale znałem również poprzednika Joli w parlamencie czyli Andrzeja Piłata. Trudno sobie wyobrazić, aby lewica w tak dużym okręgu jak płocki nie miała przynajmniej jednego swojego człowieka. Trzeba więc odrobić to wszystko, co straciliśmy i jestem przekonany, że jestem w stanie to zrobić.

Lewica w Płocku była przez wiele lat bardzo mocna. I nie mówię tu wyłącznie o parlamentarzystach, ale również o samorządzie. Wojciech Hetkowski był prezydentem przez dwie kadencje, podczas których wiele rzeczy zostało w naszym mieście zrobionych lub przynajmniej rozpoczętych. O czym nie zawsze chciał pamiętać jego następca.
Tak zwykle bywa, że nie chce się pamiętać o ludziach, którzy coś zaczynali. Za to zawsze pamięta się o sobie. Doskonale wiem, jak wiele dla Płocka zrobił Wojciech Hetkowski i jak cenionym politykiem jest w tym mieście. Dlatego z wyrozumiałością przyjąłem jego rezygnację ze staru w wyborach spowodowaną chorobą żony. Proszę zauważyć, że Płock był pierwszym miastem, w którym pojawiłem się po nominowaniu mnie na „jedynkę” z tego okręgu. Jedni po takiej nominacji jeżdżą na festiwal kaszy, inni do Strasburga. Ja przyjechałem tutaj.

Kiedy poznamy całą listę Zjednoczonej Lewicy z naszego okręgu?
Myślę, że do końca przyszłego tygodnia. Chciałbym zaprosił na tę listę jak najsilniejsze osobowości. Kształtowanie list tak, aby na pierwszym miejscu był debil, a na kolejnych jeszcze głupsi od niego, by on pozostał tym najlepszym, nie jest w moim stylu. Zależy mi na tym, by z każdego powiatu zaprosić jak najmocniejsze osobowości, bo wówczas będziemy mieli najmocniejszą ekipę. Kiedy patrzę na działania Platformy Obywatelskiej i na płocką jedynkę PO, jestem przekonany, że nasze ekipa będzie zdecydowanie mocniejsza. I barwniejsza. Proszę mi powiedzieć, kim jest pan Kierwiński? To taki człowiek trochę podobny do nikogo.

Jednym słowem, można powiedzieć, że stawia pan głównie na mocne, wyraziste osobowości?
Zdecydowanie tak. Bo to jest, przynajmniej moim zdaniem, klucz do sukcesu w nadchodzących wyborach. Zna pan powieść „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego? Na czele naszej listy będzie taki właśnie Malowany ptak, ale i pozostałe osoby będą nie mniej ciekawe.

Co w takim razie powie pan o taktyce Biało-Czerwonych, którzy uważają, że na listach kandydatów do Sejmu powinny pojawić się zupełnie nowi ludzie, niezwiązani do tej pory z polityką?
Mam do pana prośbę, redaktorze. Proszę wymienić wśród ludzi związanych z tym ugrupowaniem trzy znane w kraju nazwiska. Dwa mogę podpowiedzieć – to Andrzej Rozenek i Grzegorz Napieralski. Ale proszę o trzecią osobę. Zdaję sobie sprawę, że postawiłem przed panem niezwykle ciężkie zadanie. Mówiąc serio, lepiej byłoby, jeśli rozmawialibyśmy o poważnych sprawach. Wydaje mi się, że jeśli Biało-Czerwoni zmądrzeją, prędzej czy później przyjdą do Zjednoczonej Lewicy. A jeśli nie, to tym gorzej dla nich. Bo trudno marzyć o wygraniu wyborów dwoma nazwiskami. Ktoś, kto idzie ewidentnie pod prąd w czasach, kiedy reszta się jednoczy, nie może być traktowany poważnie. Biało-Czerwoni to trochę różnych interesów, trochę konfliktów, trochę kompleksów i nic więcej. Lepiej więc rozmawiać o poważnych graczach.

Skoro mamy rozmawiać o poważnych graczach naszej sceny politycznej, nie możemy nie rozmawiać o Platformie Obywatelskiej oraz o Prawie i Sprawiedliwości. PO rządzi naszym krajem od ośmiu lat, a PiS się do sprawowania władzy szykuje.
Ale porozmawiajmy w kontekście tego okręgu. Robert Musil napisał kiedyś taką książkę „Człowiek bez właściwości”. Czy ktokolwiek słyszał o programie, który przedstawia pan Kierwiński? Ja nie. To człowiek, który jest idealnie podobny do nikogo. W związku z tym nie wróżę mu tutaj sukcesu. PiS natomiast to bardzo poważni gracze. Potrafili wskazać jednego prezydenta, potrafili wskazać i drugiego. Przyznaję, że nie jestem zwolennikiem PiS-u. Ale na pewno nie powiem o tej partii, że nie umie robić polityki. Kiedy zaś patrzę na PO, widzę, że co tydzień wybucha u nich jakiś poważny konflikt. Tymczasem w Zjednoczonej Lewicy mowy nie ma o żadnych konfliktach. SLD nie zawsze było tak mądre jak obecnie. I kiedyś zachowywało się podobnie jak teraz Platforma.

Platforma Obywatelska ma poważny problem z aferą taśmową. Jedni uważają, że związani z nią ludzie w ogóle nie powinni trafić na listy, według innych to nie przeszkoda nawet w byciu na jedynkach.
Problem PO to nie tylko afera taśmowa i związani z nią ludzie. To przede wszystkim spadające stale poparcie. Jeśli nic tam się nie zmieni, odchodzić będą kolejni ludzie. Jak w Olsztynie, gdzie niedawno jedna z posłanek przeszła do PiS-u.

Skoro jesteśmy już przy słabnącym poparciu… Najboleśniej spadek w rankingach odczuwa ostatnio Paweł Kukiz. Tuż po wyborach prezydenckich jego ugrupowanie wyprzedzało nawet Platformę, ustępując jedynie PiS-owi. Obecnie spadło na trzecie miejsce, a wskaźniki poparcia wciąż idą w dół.
Zgadzam się w pełni z tym, co pan powiedział. Jest jednak w działaniach Pawła Kukiza coś, co strasznie trudno zrozumieć. Jeżeli jeden z liderów formacji, której ambicją jest wprowadzenie do Sejmu jak największej liczby posłów, sam decyduje się startować do Senatu, może oznaczać tylko jedno. Sam Paweł Kukiz nie wierzy w sukces swojego ugrupowania. Swoją drogą, na naszym terenie na podobny krok zdecydował się Waldemar Pawlak, który nie kryje, że PSL może nie przekroczyć progu wyborczego.

Paweł Kukiz podkreśla, że ma 54 lata, a według niego kandydat do Sejmu powinien mieć nie więcej niż 45.
Dla mnie tego typu argumentacja jest zupełnie bez sensu. Równie dobrze można powiedzieć, że do Sejmu nie powinni startować ludzie powyżej 43 roku życia. Mógł wymyślić coś mądrzejszego.

Czy wyobraża pan sobie Zjednoczoną Lewicę jako opozycję pozaparlamentarną?
Nie wyobrażam sobie tego, bo nie muszę. Jestem pewien, że osiągniemy w tych wyborach bardzo dobry wynik. Po to startuję do Sejmu, aby się w tym Sejmie znaleźć. I wierzę, że tak się właśnie stanie. Podobnie myślą inni nasi liderzy. Basia Nowacka i Kasia Piekarska zrobią bardzo dobry wynik w Warszawie, Leszek Miler w Gdańsku, Dariusz Joński w Łodzi, Janusz Palikot w Lublinie, Kazimiera Szczuka w Krakowie. Do tego jest jeszcze Janusz Zemke czy wiele innych osobowości o bardzo znanych nazwiskach.