Edzio pokonał Czeskiego

Kilkudziesięciu wykonawców, kilka tysięcy osób bawiących się na plaży i wygrana Edzia w Płockiej Bitwie Freestylowej. Tak można najkrócej podsumować trzecią edycję Polish Hip-Hop Festiwalu.

 

Chociaż najmłodszy z płockich festiwali ma stosunkowo krótką historię, już teraz uznać go można za jedno z najważniejszych wydarzeń polskiego hip-hopu. Kilka tysięcy osób doskonale bawiących się na plaży i kilkudziesięciu wykonawców na scenie – to liczby, które nie wymagają jakiegokolwiek komentarza. W tym roku po raz pierwszy na scenie pojawili się również artyści z zagranicy – Dope D.O.D z Holandii oraz słowacki Kontrafakt.

Zanim oficjalnie rozpoczął się Polish Hip Hop Festival, odbyły się eliminacje Płockiej Bitwy Freestylowej.

Tegoroczna edycja PHHF zaskoczyła bardzo wysoką frekwencją. Co ciekawe, średnia wieku publiczności była zdecydowanie niższa niż na Reggaelandzie czy na Audioriver. Na tym jednak polega specyfika gatunku. Hi-hop dociera przede wszystkim do młodych słuchaczy, chociaż wielu wykonawców – mówiąc delikatnie – nie przebiera w słowach. Dotyczy to przede wszystkim uczestników Płockiej Bitwy Freestylowej. Jej finał tym razem odbywał się nie na scenie głównej, ale na Red Bull Tour Bus. Rok temu najlepszym z freestylerów okazał się Czeski, wygrywając finałowy bój z Edziem. W tym roku role się odwróciły. To Edzio okazał się lepszy, wygrywając po „zaledwie” jednej dogrywce.

PHHF to jedna nie tylko bitwa freestylowa. To również koncerty gwiazd prezentujących się na głównej scenie. Gwiazdy z zagranicy udowodniły, że warto było ściągać je na nadwiślańską plażę. Swoją klasę pokazały również rapujące panie, które udowodniły, że nieźle czują się na hip-hopowej scenie.

W trakcie trwania PHHF można było wpisać się na listę potencjalnych dawców szpiku kostnego. Wystarczyło jedynie podejść do namiotu Fundacji DKMS, wypełnić stosowne dokumenty i pobrać wymaz śliny spod policzka. – W tym roku mieliśmy wyjątkowo dużo osób spoza Płocka – powiedziała nam Aleksandra Podwójci, koordynatorka akcji. – Zapisywali się ludzie z Włocławka, a nawet z Kołobrzegu. Może ktoś z nich znajdzie swojego genetycznego bliźniaka?