Poprosiła o dane i… uciekła

Jak nieuczciwi społecznicy zbierają poparcie dla projektów, które mogą być zrealizowane w ramach Budżetu Obywatelskiego 2014.

Budżet Obywatelski to idea, która zdecydowanie przypadła do gustu płocczanom. Świadczy o tym chociażby liczba złożonych projektów, których w drugiej edycji napłynęło 111. Dużym zainteresowaniem cieszyły się też stoiska UMP, rozstawione w miniony weekend w galeriach handlowych. Od kilku dni, czy w niektórych przypadkach nawet tygodni, autorzy projektów mniej lub bardziej aktywnie promują swoje pomysły, przekonując do oddania na nie głosu. Dużą aktywność pomysłodawców można zaobserwować na Facebooku. Użytkownicy społecznościowego portalu wysyłają zaproszenia do wzięcia udziału w głosowaniu, zakładają fun page swojego projektu, wstawiają na tablicę plakaty czy najzwyczajniej przesyłają wiadomości z prośbą o poparcie propozycji. Na mieście widzimy bilbordy, w skrzynce pocztowej znajdujemy ulotki, a w galeriach handlowych czy na starówce jesteśmy zagadywani przez samych autorów bądź przez osoby współpracujące z nimi. Każda działalność, która ma na celu promocję Budżetu Obywatelskiego jako takiego, bądź konkretnych projektów wzbudza moją aprobatę, gdyż świadczy o zaangażowaniu mieszkańców naszego miasta i o szerzeniu poczucia, że możemy sami zdecydować o wydaniu 5 mln zł z miejskiej kasy. Niestety jak pokazuje sytuacja, która przytrafiła się pani Małgorzacie, znaleźli się tacy, co postanowili pójść o krok za daleko i najzwyczajniej uciec się do oszustwa, by tylko zyskać więcej głosów.

Do Dziennika Płockiego zgłosiła się pani Małgorzata, by przedstawić sytuację jaka jej się przytrafiła w galerii handlowej Mazovia w minioną sobotę.

– Z formularzami do głosowania BO 2014 w ręku podeszła do mnie młoda dziewczyna. Nie miała więcej niż 18 lat. Zapytała czy zechcę wziąć udział w głosowaniu w ramach BO. Pomyślałam, że to wolontariuszka z UMP, która promuje ideę budżetu. Czytałam wcześniej, że w weekend będzie można głosować w płockich galeriach. Gdy dziewczyna zaproponowała mi, bym oddała głos, pomyślałam, że jak zrobię to teraz, to już nie będę szukać w domu formularza w internecie i się zgodziłam. Podałam imię, nazwisko oraz numer pesel, tak jak owa młoda pani sobie życzyła. Zapisała moje dane na karcie do głosowania, a następnie… uciekła – relacjonuje całą sytuację pani Małgorzata. – W pierwszej chwili pomyślałam „gdzie ona poszła, przecież nie podałam jej jeszcze projektów, na które chcę oddać swój głos”. A zapoznałam się wcześniej już z propozycjami i wiedziałam, które pomysły chcę poprzeć. Ruszyłam w stronę, w którą „zwiała”, ale niestety przepadła z pola widzenia. Jeszcze przez chwilę chodziłam po galerii, ale już jej nie widziałam – kończy pani Małgorzata. Po powrocie do domu wysłała jeszcze raz formularz BO 2014, licząc, że może ten pierwszy, który trafi do urzędu będzie ważny. Trudno w tej chwili określić, który formularz trafi pierwszy, ale rzeczywiście, jak wyjaśniło biuro prasowe UMP, głosy oddane na karcie, jaka napłynie najpierw, będą ważne.

 W weekend, jak zwróciła uwagę pani Małgorzata, można było oddać głos w płockich centrach handlowych. Były specjalnie ustawione stoiska UMP, przy których urzędnicy tłumaczyli ideę BO, rozdawali broszury z opisami projektów czy przedstawiali jakie propozycje mogą być zrealizowane na konkretnych osiedlach. Tylko skąd przysłowiowy Kowalski ma wiedzieć, czy uśmiechnięta osoba podchodząca w galerii z formularzem do głosowania jest urzędnikiem promującym Budżet Obywatelski czy oszustem? Chciałoby się w tym momencie powiedzieć, trzeba uważać komu podajemy swoje dane, ale czy podejrzewanie wszystkich promujących projekty o próbę wykorzystania naszych danych nie będzie obłędem?

Budżet Obywatelski to rodzaj konsultacji społecznych. W przeciwieństwie do wyborów, by oddać głos nie trzeba stawić się w wyznaczonym lokalu i okazać dowodu. Karty do głosowania również nie są skrzętnie liczone, tym bardziej, że samemu można je sobie wydrukować. Gdyby nałożyć takie restrykcje o wiele mniej mieszkańców wzięłoby udział w głosowaniu, a przecież wszystkim zależy, by jak najwięcej osób wypowiedziało się na temat – czego w Płocku nam potrzeba. Szkoda, że znaleźli się tacy, którzy bojąc się nie wygrać (specjalnie nie piszę tu przegrać, bo uważam, że każdy projekt złożony do BO 2014 jest już wygrany, gdyż został zauważony przez rządzących tym miastem) uciekają się do takich metod.

Przed napisaniem tego tekstu zastanawiałam się, czy urząd miasta mógł zrobić coś, by uniemożliwić tego typu oszustwa. Doszłam jednak do wniosku, że przy przeprowadzaniu BO nie zabrakło mądrych zasad, ale zwykłej ludzkiej uczciwości.

Cóż, kończąc tę mało pozytywną refleksję mogę tylko doradzić, by formularz do głosowania, jeśli nie wysyłamy go drogą elektroniczną, wrzucać osobiście do urn.