– Skoro istnieje cos takiego jak przekleństwo złych uczynków, to musi być też błogosławieństwo dobrych czynów – swoimi refleksjami, w sposób niesamowicie pogodny, dzielił się profesor Bartoszewski.
W piątkowe popołudnie Muzeum Żydów Mazowieckich wypełniło się po brzegi, czego właściwie można było się spodziewać. Do Płocka przyjechał bowiem profesor Władysław Bartoszewski – człowiek będący żywą historią. Profesor urodził się w 1922 roku, był więźniem Auschwitz, żołnierzem Armii Krajowej, działaczem Polskiego Państwa Podziemnego oraz uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Po dzisiejszym spotkaniu bez wątpienia można stwierdzić, że takiego zdrowia i wigoru, jakim cieszy się profesor, może pozazdrościć niejeden zdecydowanie młodszy człowiek. Władysław Bartoszewski podzielił się z płocczanami wieloma refleksjami, wykazując się przy tym fantastycznym humorem. Zapytany o zdrowie powiedział, że unika lekarzy, a jeśli dobrze pójdzie, to w przyszłym roku skończy 92 lata.
– Moje życie było trudne, ale nie nudne – przyznał profesor, po czym opowiadał o pobycie w Auschwitz oraz złości jaką czuł w tamtych czasach. Wówczas przeżył nawet kryzys wiary. Trafił jednak, jak wspomina, do mądrego spowiednika, który kazał mu się zastanowić co może zrobić dla innych, skoro Bóg zdecydował, że stamtąd wyszedł. Niedługo potem o pomoc w ratowaniu Żydów poprosiła go Zofia Kossak. Jak powiedział, wstydził się jej odmówić. Bartoszewski o pomocy Żydom mówił, iż było to zadanie beznadziejne ale konieczne. – Jaka była różnica między Polakami a Żydami? Polak miał dużą szansę, żeby zginąć, a Żyd znikomą szansę żeby przeżyć – powiedział profesor Bartoszewski. Mówił, że pomógł dziesiątkom Żydów, ale ilu z nich przeżyło wojnę tego wiedzieć nie może. Władysław Bartoszewski, mówiąc o relacjach Polaków z Żydami, przywołał zupełnie różne zdarzenia jakie miały miejsce w czasie wojny. Były sytuacje, gdy ludzie stracili życie za pomoc Żydom, ale zdarzało się również, że płacono żandarmom za możliwość wywożenia dóbr po Żydach. Jak jednak mówił profesor, skoro istnieje cos takiego jak przekleństwo złych uczynków, to musi być też błogosławieństwo dobrych czynów.
Bartoszewski przypomniał też swój pobyt w więzieniu, jaki miał miejsce po wojnie. W dość zaskakujący sposób profesor wyjaśnił, że było warto. – Jak ktoś miał dziadka w UB to się tym nie chwali – powiedział Bartoszewski, po czym tłumaczył, że warto być przyzwoitym. – Jednak „warto” nie znaczy to samo co ”opłaca się” – tłumaczył Władysław Bartoszewski.