Nadkomplet publiczności, gromkie brawa po każdym utworze, owacja na stojąco po zakończeniu koncertu i aż cztery bisy. Rację miał Robert Majewski, mówiąc, że występ Janusza Radka to jedno z najważniejszych wydarzeń w obecnym sezonie artystycznym Płockiej Orkiestry Symfonicznej.
Janusz Radek to Artysta niezwykły. (Artysta, a nie artysta – bo w przypadku Janusza Radka należy pisać to słowo wielką literą ze względu na szacunek dla jego estradowego geniuszu). Publiczność w naszym kraju kojarzy go przede wszystkim jako genialnego wykonawcę coverów. I nie bez racji. W jego wykonaniu utwory Zygmunta Koniecznego, Czesława Niemena czy Seweryna Krajewskiego brzmią czasami lepiej, niż w oryginale.
Płoccy miłośnicy muzyki, którzy szczelnie (nadkomplet) wypełnili salę koncertową Państwowej Szkoły Muzycznej, mieli nadzieję, że usłyszą piosenki, które niegdyś śpiewali Ewa Demarczyk, Maryla Rodowicz, Czesław Niemen. I nie zawiedli się, chociaż… – Strasznie żałuję, że nie usłyszeliśmy „Dziwny jest ten świat” – powiedział nam jeden z widzów po zakończeniu koncertu. – To niesamowicie trudny utwór i jego wykonanie to dla wielu artystów kompletna porażka. A Janusz Radek jest jednym z nielicznych wokalistów, który śpiewa to nie gorzej od samego Czesława Niemena.
Sam Janusz Radek podkreśla jednak, że jego repertuar to około 300 piosenek. Zdecydowanie się na kilkanaście, które wykona się podczas koncertu to dla Artysty nie lada wyzwanie. Później dochodzi kolejne – ułożenie programu tak, aby utrzymać publiczność w emocjonalnym napięciu od pierwszego do ostatniego utworu. Obie te rzeczy udały się Artyście doskonale.
Dwa pierwsze utwory – „Wróćmy na jeziora” Krzysztofa Klenczona oraz „Płoną góry płoną lasy” Czerwonych Gitar wprowadziły widownię w nieco sentymentalny nastrój. Utrzymany dzięki kolejnym piosenkom, w tym przez genialnie zinterpretowany „Niech żyje bal”. Zaśpiewany jeszcze bardziej egzystencjalnie niż przez samą Marylę Rodowicz.
Song jednoznacznie kojarzony przede wszystkim z Wielką Marylą był jednym z kilku utworów śpiewanych w oryginale przez kobiety, brzmiących genialnie w interpretacji Janusza Radka. Nie inaczej było w przypadk piosenek, które wykonywały wcześniej Rena Rolska, Ewa Demarczyk, czy Irena Santor.
Aby niezorientowanym nie wydawało się, że cały koncert był ckliwo-sentymentalny, dodać należy, że Janusz Radek zaśpiewał również „Spowiedź kretyna” skomponowaną przez siebie do słów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Artysta wyraźnie dał tym do zrozumienia, że nie pozbawiony jest autoironii i że ma do siebie całkiem spory dystans.
A gdy wywoływany był do kolejnych bisów, zakomunikował widzom, że z chęcią przyjedzie do Płocka. I to już za pół roku. – Teraz będę uprawiał marketing bezpośredni – mówił z delikatnym sarkazmem Janusz Radek. – Mam przygotowanych siedem programów. I chętnie zaprezentuję tutaj kolejne. O ile tylko ktoś będzie tym zainteresowany.