Domowa wygrana 2-1 na inaugurację, a później dwa razy w plecy. Po trzech kolejkach zarówno Ruch jak i Wisła mają na swoich kontach po trzy punkty, choć wywalczone w nieco innych okolicznościach. Chorzowianie swoją jedyną dotychczasową zdobycz punktową zawdzięczają bramce wracającego z urlopu Mariusza Stępińskiego w doliczonym czasie gry meczu z Górnikiem Łęczna, a płocczanie w głównej mierze stałym fragmentom gry wykonywanym przez Dominika Furmana.
Poza tym Nafciarze ulegli wicemistrzowi (1-2) i mistrzowi Polski (2-3), pomimo tego, że w Gliwicach wygrywali 1-0, a w Płocku z Legią nawet wyżej (2-0). Dwie z pięciu bramek zdobyli pomocnicy (Furman, Reca), trzy pozostałe obrońcy (2x Szymiński, Bozić), a przy czterech z nich bezpośredni udział miał Dominik Furman i jego stałe fragmenty gry.
W każdym z tych spotkań zawodnicy Marcina Kaczmarka nie grali źle, choć i do ideału było daleko. Momenty jednak były. O ostatecznych porażkach zadecydował brak doświadczenia, cwaniactwo przeciwników i indywidualne błędy, takie jak strata piłki w środku pola, złamanie linii spalonego czy zwyczajne gapiostwo w kryciu. Oj mają Wiślacy nad czym pracować, ale z czasem powinno być lepiej, w końcu płocczanie „cały czas uczą się tej ligi”.
Fot. Wisła Płock